Złamane żebra ciągle delikatnie dawały o sobie
znać, ale to nie z ich powodu zielonooka kobieta kolejny raz pojawiła się w
szpitalu. Stała przed drzwiami, które obstawiali policjanci, kwestia
bezpieczeństwa była teraz najistotniejsza. Przed chwilą pokazała im swoją
przepustkę tylko po to, by zawahać się przed samym wejściem do sali. Stała z
uniesioną dłonią, niepewna czy chce znaleźć się po drugiej stronie drzwi, w
głębi serca miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Siłą woli zmusiła się do
naciśnięcia klamki i pchnięcia drzwi.
Zapach środków do
dezynfekcji typowy dla tego typu placówek uderzył Sakurę z taką mocą, że
zmarszczyła nos. Ostrożnie wsunęła się do środka, starając się iść jak
najciszej.
– Nie śpię. – głoś, który wypełnił ciszę,
przepełniony był bólem fizycznym, jak i psychicznym. Sakura przystanęła i wbiła
wzrok w postać na szpitalnym łóżku. Maleńka, filigranowa dziewczynka obróciła
się na lewy bok, tak żeby spojrzeć na przybysza, kiedy zobaczyła, kto
przyszedł, jej wielkie oczy rozpogodziły się odrobinę. – To, pani! – pisnęła
radośnie i wyciągnęła przed siebie maleńką dłoń w bardzo niecierpliwym geście.
– Cześć.
– bąknęła Sakura i nie ruszając się z miejsca, wyjęła zza pleców niewielkiego
miśka, zakupionego w sklepie niedaleko szpitala.
– Miś! –
Dziecko jeszcze bardziej niecierpliwe wyciągnęło drugą rękę, po czym kilka razy
zacisnęło i rozprostowało paluszki.
– Kupiłam go dzisiaj dla Ciebie. – podeszwy
ciężkich buciorów zaszurały o podłogę, gdy w końcu podeszła do szpitalnego
łóżka, żeby wręczyć dziecku upominek. Kiedy maskotka znalazła się w rękach
małej, Sakura usiadła na krześle obok w milczeniu, przyglądając się, jak wiele
czułości nagle wypełniło tak chłodną salę. – Jak ma na imię?
– Czeka, aż Ty mu je nadasz. – odpowiedziała,
nie bardzo wiedząc, jaka powinna być odpowiedź. Mała jednak nie wyczuła jej
skrępowania.
– Nazwę go Fuwafuwa*. – pisnęła i prawie
wskoczyła Sakurze na ręce. Zszokowana młoda kobieta w ostatniej chwili zdążyła
przytrzymać małe ciałko przed upadkiem na podłogę, po czym zdrętwiała jeszcze
bardziej, gdy dziecko zarzuciło wątłe rączki na jej szyję i przytuliło się do
jej policzka.
Bardzo niezręcznie
spróbowała poklepać delikatnie, drobne plecki i na tym skończyły się jej
pomysły, tymczasem mały człowiek na dobre rozsiadł się na jej kolanie i zaczął
tarmosić i tulić zabawkę. Po chwili atmosfera w pomieszczeniu uległa jednak
drastycznej zmianie, kiedy mała drobną rączką spróbowała zaczesać włosy do
tyłu, te jednak zbyt krótkie znów opadły na blade czoło i dostały się do oczu,
w których prawie natychmiast zalśniły łzy.
– Dlaczego obcięli mi włoski? Mama chciała,
żeby była jak najdłuższe… – zdławiony głos dziecka świadczył o zbliżającym się
płaczu, Sakura poczuła, jak niewidzialna dłoń ściska ją za gardło. Z trudem
opanowała się, złapała dziewczynkę pod pachy i posadziła przed sobą na
łóżeczku.
–
Posłuchaj Sarado bądź
uważna, bo to bardzo ważne. – jej głos był delikatny, ale stanowczy. – Wiem, że
jesteś malutka i wiem, że się boisz, ale musisz pogodzić się z tym, że rodziców
już przy Tobie nie będzie. – wielkie, czarne oczy dziewczynki wydawały się być
dwiema bezdennymi studniami.
– Oni powiedzieli, że mama już nie wróci. –
wyszeptała, zagryzając małe usteczka.
– Niestety mówili prawdę, Twoja mama już nie
wróci, ale jeżeli pojawi się Twój tata, to…
– Kto? – przerwała jej Sarada wprawiając
Sakurę po raz kolejny w konsternację. Nachyliła się, opierając łokcie o uda i
spojrzała dziewczynce w oczy.
– Twój tata. – powiedziała głośno i wyraźnie.
Na twarzy czarnulki, pojawiło się napięcie świadczące o bardzo intensywnym
przepływie myśli.
– A!
Tata-dawca spermy! – wypaliła nagle nad wyraz podekscytowana. – Przypomniałam
sobie, mama mi mówiła!
– O kurwa…– mruknęła Sakura i zasłoniła sobie
usta dłonią, widząc zainteresowanie w czarnych oczach.
Śledztwo
od jakiegoś czasu stało w miejscu. Nie ważne, z której strony próbowałaby je
ugryźć, sprawę komplikował właśnie ojciec i mąż rodziny, którego nikt nie mógł
namierzyć. Głupio założyli, że skoro nie ma jego zwłok, to pewnie został
zamordowany gdzie indziej lub został porwany. Oczywiście nie widniał w
rejestrze jako mąż denatki, ale przecież mogli nie mieć ślubu. Normalnie
zorientowaliby się po rodzinnych fotografiach, ale tych nie było w mieszkaniu.
Sakura
uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Rozwiązanie było jednocześnie banalne co
nie do uwierzenia, teraz musieli porozmawiać z kimś bliskim rodzinie i
dowiedzieć się, czy ów dawca spermy był jakimś „wujkiem”, którego dało się
znaleźć, czy płynem w probówce.
– Widziałaś kiedyś tego „dawcę spermy”? –
spytała, starając się brzmieć normalnie. – Nie. Mama mówiła, że już nie
potrzeba, bo tatusiowie nie są potrzebni do życia.- Sakura ścisnęła usta w
„dziób” i wybałuszyła oczy.
– Cóż,
jest w tym jakaś racja…– mruknęła cicho i spokojnie wbrew myślom, które właśnie
kłębiły się w jej głowie. Nie rozumiała, jak można podzielić się z tak małym
dzieckiem, tak wyzutą z uczuć informacją. Jaka matka raczy dziecko wiedzą,
która obdziera z marzeń i przede wszystkim normalnego światopogląd? Na pewno
nie do końca normalna.
– A jaka
jest pani mama? – wyrwana z zamyślenia Sakura, aż sapnęła, kiedy zdała sobie
sprawę, o co została zapytana. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, najmilej
jak umiała.
– Nie
wiem, kiedy odeszła byłam zbyt mała, żeby ją zapamiętać. – wyciągnęła dłoń i
ostrożnie pogłaskała czarne atłasowe włoski.
– Czy ja zapomnę mamę? – Sarada wbiła w nią
przerażone spojrzenie.
– Postaram się, żeby tak się nie stało.
Po wyjściu z sali
Sakura sztywno skinęła głową do policjantów, po czym szybkim krokiem skierowała
się do wyjścia ze szpitala. Serce dudniło jej niemiłosiernie, a głowa pulsowała
nieznośnym bólem. Wypadła na zewnątrz bocznym wyjściem ewakuacyjnym i prawie
biegiem dotarła do małego parku na terenie placówki. Z głośnym westchnieniem oparła
plecy o pierwsze, bardziej schowane przed wzrokiem drzewo i przymknęła oczy.
Pod powiekami natychmiast zobaczyła załzawione czarne tęczówki dziewczynki, a
potem ogromną kałużę krwi na dębowej podłodze. Ból w jej głowie urósł nagle do
tego stopnia, że zjechała w dół, raniąc sobie dłonie o ostrą korę.
– Zwariowałam. – wymamrotała do siebie cicho i
odchyliła głowę do tyłu, żeby móc łatwiej złapać głęboki wdech. Kiedy dziwny
atak choć trochę odpuścił, wyciągnęła z kieszeni komórkę i wybrała numer pierwszej
osoby, która przyszła jej do głowy. Rozmowa na szczęście była krótka i
oszczędna w słowach a po zakończeniu jej dziewczyna spróbowała jeszcze bardziej
wyrównać oddech i dojść do siebie.
Nie
wiedziała, co wywołało u niej aż takie poruszenie i ból, a chociaż rozmowa z
małą na pewno należała do jednej z bardziej czułych, to nie powinna powalić jej
na łopatki. Życie nagle stało się jeszcze trudniejsze i jeszcze dziwniejsze niż
kiedyś i o ile było to możliwe, Sakura miała przeczucie, że za chwilę oberwie po
dupie z siłą, która ją przerazi. Ta myśl przygoniła do jej serca przytłaczający
swoją mocą lęk, z którym pożegnała się lata temu, a przynajmniej tak myślała,
aż do tej chwili.
– Dzięki bogu, żyjesz! – głos, który właśnie
sprowadził ją na ziemię, należał do najbardziej stałej osoby w życiu Sakury.
Karin
sprawnie przeskoczyła krzaki, przez które wcześniej, ona sama przeszła jak
taran i podeszła do niej lekkim krokiem. Jak zwykle odziana w czarne ciuchy i
pasujące czarne kozaki, kucnęła obok przyjaciółki, nie dbając o to, że kurz i
brud właśnie odznaczają jej się na jeansach.
– Dobrze, że jesteś. – Sakura podniosła na nią
swoje zielone oczy i uśmiechnęła się bardzo słabo. – Mam nadzieję, że w niczym
Ci nie przeszkodziłam. - Ruda kobieta zacmokała ustami i podparła się pod boki.
– Generalnie wyciągnęłaś mnie z wyra jednego
takiego, pozbawiając tym samym kolejnego kochanka. – rzuciła lekko w odpowiedzi
i uśmiechnęła się szeroko, po czym wstała i łapiąc Sakurę pod pachy, pomogła
jej wstać.
– Będziesz za nim tęsknić? – spytała
zielonooka, przerzucając przyjaciółce rękę przez ramię i opierając się na niej.
Rudowłosa prychnęła pod nosem i pokręciła głową z udawanym oburzeniem.
– Jak za utraconą nerką.
– Masz obie nerki.
– W takim razie ja nie mam za czym tęsknić, a
Ty pakuj dupę do auta i nie zadawaj głupich pytań – odparła Karin i
szarpnięciem przeciągnęła ją przez krzaki.
Wsiadając do samochodu, Sakura czuła, że świat
wraca do siebie, Karin zdecydowanie była najbliższą osobą, która pojawiła się w
jej życiu. Były razem prawie od zawsze i pewnie na zawsze będą gdzieś blisko
siebie. Ta ich relacja była często niczym bateria, która napędzała obie
dziewczyny do działania. Miały podobne temperamenty, ich charaktery nie tyle
uzupełniały się, ile podbijały, a upartością doprowadzały do histerii wszystkie
wychowawczynie w sierocińcu. Kiedy opuszczały mury domu dziecka jako młode
kobiety na progu dorosłości, postanowiły trzymać się razem i wspólnymi siłami
wynajęły małą kawalerkę na poddaszu, w której spędziły kolejne 5 lat wzlotów i
upadków.
Pomimo
trudnych chwil Sakura bardzo dobrze wspominała tamten czas. Przez pierwsze
kilka miesięcy miały tylko butlę gazową z palnikiem oraz jedno pojedyncze
łóżko, jednak dogadywały się bez większych zgrzytów i ramię w ramię stawiały
czoło pierwszym problemom, które niosła ze sobą parszywa dorosłość. Patrząc z
perspektywy czasu, nie mogła się nadziwić, jakie były wtedy silne i
zmotywowane, by przetrwać. Kiedy jedna miała dość, nie miała już sił, druga
ciągnęła ją na własnych plecach ku powierzchni.
Pomimo
że parszywe czasy minęły, a każda z nich miała swoje mieszkanie a w nim własne
łóżko, to gdzieś tam, zawsze z ukrycia pilnowały się wzajemnie i pędziły sobie
na pomoc, kiedy tylko była taka potrzeba.
Dopiero
po przejechaniu kilku ulic Karin odwróciła się na chwilę w stronę przyjaciółki,
po czym westchnęła przeciągle i zabębniła palcami o kierownicę.
– Co się z Tobą dzieje stara? Rozumiem wypadek
i całe to gówno, ale nigdy nie było z Tobą tak źle… – W pierwszym odruchu
Sakura chciała zbyć przyjaciółkę wzruszeniem ramion, ale ostatecznie tylko
prychnęła rozdrażniona.
– Nie wiem. – mruknęła, patrząc na obraz
przewijający się za szybą. – To wszystko przez tę małą. Ciągnie mnie do niej, a
jednocześnie czuję, że każde kolejne spotkanie rozbija mnie coraz bardziej.
Karin, ja chyba oszalałam. – ostatnie zdanie wyszeptała zdławionym głosem,
czując, jak ciężar przygniatający jej pierś wraca. Ciemne oczy rudowłosej znów oderwały się od drogi, by uważnie
omieść jej twarz.
– Nie oszalałaś. – powiedziała z mocą w głosie.
– To, co się ze mną dzieje? Nigdy nic nie
wpływało na mnie tak bardzo, a przecież widziałam gorsze rzeczy niż osierocona
dziewczynka. – Karin nie odezwała się już do końca drogi pozostawiając ostatnią
kwestię nierozstrzygniętą aż do momentu zaparkowania samochodu pod osiedlem Uchihy.
Rozpięła pas, odwróciła się w stronę Sakury i lekko szturchnęła ją pięścią w
ramię.
– Sakura, nie widzę w tym nic dziwnego. –
wypaliła z całkiem poważną jak na nią miną. – Nie patrz na mnie, jakbyś
połknęła żabę, Twoje reakcje mają bardzo proste uzasadnienie.
– Oświeć mnie…– mruknęła z przekąsem Haruno wykrzywiając
jednocześnie usta w nieprzyjemnym grymasie.
– Widzisz w tym dziecku samą siebie. – zdanie,
które padło huknęło Sakurze w głowie jak wystrzał armatni.
– Co?! – jej głos podskoczył w górę, brzmieniem
przypominając piszczącą zabawkę. – Pojawiłaś się w domu dziecka, będąc mniej
więcej w wieku Sarady. Obie zostałyście nagle obdarte z możliwości
normalnego, rodzinnego życia i pozostawione same sobie. Nawet jeżeli Ty sama
nie widzisz tego podobieństwa, to Twój mózg może łączyć ze sobą fakty i…
– Ja nawet nie pamiętam swoich rodziców Karin,
to zupełnie inne przypadki. –Sakura była tak wzburzona, że dopiero po chwili
zobaczyła kpiącą minę Uzumaki.
– Ale musisz przyznać, że sytuacja tego
dziecko, nie jest Ci obca.
– Nienawidzę Cię.
– Kochasz mnie. – odparowała. – A teraz
zabieraj dupę z mojej fury i mknij do swojego przystojnego buca.
Sakura złapała torbę w rękę i posłała Karin
mordercze spojrzenie.
– On wcale nie jest mój. – syknęła.
– Od wypadku u niego mieszkasz.
– Ze względów bezpieczeństwa. – warknęła coraz
bardziej zdenerwowana, czując, że się
pogrąża.
Karin
znów wybuchnęła głośnym rechotem i pokręciła głową.
– O tak! Wmawiaj to sobie, to może sama w to
uwierzysz. – skwitowała, szczerząc zęby.
– Wal się jędzo. – Sakura otworzyła drzwi i
wyskoczyła z samochodu, po czym nie siląc się nawet na zamknięcie drzwi i
pożegnanie ruszyła chodnikiem w stronę klatki. To,
co najbardziej rozjuszyło Sakurę, to to, że Karin miała trochę racji, twierdząc,
że wymawianie się bezpieczeństwem jest trochę naciągane, ona sama miała to samo
zdanie na ten temat.
Od
wyjścia ze szpitala koczowała w mieszkaniu Sasuke zajmując
jedną z jego sypialni i czuła się z tym faktem coraz gorzej, jednak każda próba
poruszenia tematu, o jej powrocie do własnego mieszkania kończyła się ostrą
awanturą.
Uchiha nie
chciał nawet słyszeć o takiej możliwości i ucinał temat tak szybko jak mógł
albo najzwyczajniej w świecie wychodził z mieszkania, zamykając ją wcześniej na
wszystkie zamki. Nie chciał również dać jej dostępu do garażu i własnego
samochodu a pytany o powód wzruszał ramionami i twierdził, że dowie się
wszystkiego po powrocie do pracy.
Od kilku dni w głowie Sakury powstawał coraz
bardziej dopracowany plan zabicia bruneta w bardzo podły i bestialski sposób.
Zamyślona
wysiadła z windy, podeszła pod drzwi mieszkania i zamarła, kiedy zobaczyła, że
są one uchylone. Uchiha ze swoją manią nigdy nie zostawił
by
mieszkania otwartego a, że środka dochodził
pogłos cichych kroków. Rozejrzała się pospieszenie po małym korytarzyku i z
ulgą zobaczyła zepsuty stojak na parasole, który Sasuke wczoraj wystawił na klatkę. Złapała przedmiot
oburącz, wzięła cicho głęboki oddech, po czym silnym kopnięciem otworzyła drzwi
na oścież i wskoczyła do pomieszczenia.
Pierwsze
co zobaczyła to jasnowłosy mężczyzna stojący na wyciągnięcie ręki, którego
kojarzyła aż za dobrze. Poszukiwany listem gończym Suigetsu Hozuki
odwrócił się z uśmiechem w jej stronę i uniósł
wysoko jasne brwi, wyraz jego twarzy zmieniał się jednak diametralnie, kiedy z
całej siły rąbnęła go w głowę metalową konstrukcją. Mężczyzna zatoczył się do
tyłu i wrzasnął ni to z bólu, ni z szoku, po czym zaklął donośnie i spojrzał na
nią wściekłym wzrokiem.
Sakura
nie miała zamiaru czekać aż, facet ją zaatakuje, wolała mieć przewagę, skoczyła
do przodu i zamachnęła się potężnie, chcąc wbić w pięść w jego twarz, ale nagle
zamarła. Sasuke stał
oparty o aneks kuchenny, ze szklanką w dłoni i z lekko zdziwioną miną
przyglądał się całemu zajściu. Wyglądało na to, że wiedział o obecności
przestępcy w jego progach i nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo.
– Twoje poprzednie baby, nie tłukły
zaproszonych do domu przyjaciół. – warknął Hozuki przyciskając dłoń do głowy w miejscu uderzenia
stojakiem.
Sakura
bardzo szybka zdała sobie sprawę z powagi sytuacji i zareagowała, obróciła się
na pięcie i rzuciła do wyjścia z zamiarem ucieczki. Nie dobiegła jednak do
drzwi.
Silny
chwyt za ramię praktycznie zatrzymał ją w miejscu, szarpnęła się, ale ból
połamanych niedawno żeber nie pozwolił na użycie odpowiedniej ilości siły.
Sasuke spojrzał na nią chłodno i przycisnął do ściany
całym ciężarem swojego ciała, unieruchamiając i powodując kolejną falę bólu.
– Uspokój się. – mruknął niewzruszony, łapiąc
jej spojrzenie.
– On jest poszukiwany listem gończym, a Ty
zapraszasz go do swojego mieszkania!– syknęła wściekle. – Wiedziałam, że coś
kombinujesz, ale to przerosło moje oczekiwania! Jesteś kolejnym, zakłamanym,
skorumpowanym…– duża męska dłoń zasłoniła jej usta tak nagle, że dziewczyna
zabulgotała niewyraźnie.
– Suigetsu, zamknij, proszę drzwi na klucz, mamy z Sakurą
do pogadania. –Uchiha
wbił w nią spojrzenie swoich czarnych oczu, a
ona zamarła, modląc się w duchu żeby nie wyczuł, jak bardzo jest przerażona.
Był
jednocześnie rozbawiony, dumny i poirytowany, z trudem uświadomił sobie, że nigdy
nie czół tyle emocji na raz, względem jednej osoby. Osoba ta, pod postacią Pani
Detektyw, siedziała wściekła jak pitbull, z brodą podniesioną tak wysoko, jak
tylko mogła.
Sakura
Haruno miała
tupet i odwagę, nikt nie mógłby twierdzić inaczej, a nawet gdyby ktoś ośmielił
się pokusić o taką tezę, zostałby brutalnie uświadomiony przez życie.
Sasuke powoli podniósł rękę i dłonią starł z twarzy
wydzielinę, którą dziewczyna przed chwilą splunęła mu w twarz.
– Nic niewarte ścierwo! – warknęła w jego
kierunku i wymamrotała pod nosem, kilka jeszcze „milszych” określeń. W
milczeniu wytarł wilgotną dłoń o jeans na udzie i usiadł naprzeciwko
rozdrażnionej bestii.
Imponował
mu fakt, że była w jego mieszkaniu, sam na sam z dwoma mężczyznami, a pomimo to
zachowywała się, jakby w ogóle nie mieli nad nią przewagi. Niczym samo
napędzająca się maszyna, co chwilę rzucała się do niego z pazurami, zębami czy
próbami kopnięcia.
– Może whisky? – spytał, wskazując na szklankę.
– Udław się. – syknęła, patrząc mu prosto w
oczy.
Sasuke parsknął
krótkim śmiechem i sam złapał porządnego łyka. Mocny smak alkoholu, trochę
złagodził napięcie jego mięśni.
Suigetsu wychylił się z kuchni, patrząc na Haruno z
jawnym wyrzutem jednocześnie trzymając przyciśnięty do głowy lód, zawinięty w
kuchenną ścierkę.
– Ta baba ma siłę jak tur. – wymamrotał
obolałym głosem, po czym padł na fotel i sięgnął po butelkę whisky. – Łeb mi
pulsuje jak cholera. – pożalił się, na co winowajczyni uśmiechnęła się nagle
nadzwyczaj radośnie.
– Szkoda, że cię nie zabiłam. – rzuciła głosem
ociekającym nieskrywanym jadem.
Sasuke oparł
łokcie o uda i luźno zwiesił ręce.
– Musimy pogadać. – powiedział w jej stronę,
używając najbardziej spokojnego tonu, na jaki umiał się w tej chwili zdobyć.
Ostatecznie nie zdarzyło się jeszcze, żeby była kochanka splunęła mu flegmą w
twarz i wyzywała od bezmózgich i kiepsko obdarzonych przez boga.
– Policja będzie mnie szu…
– Nie. Nikt cię nie będzie szukał, przecież
jesteś u mnie z racji bezpieczeństwa. – przerwał jej.
Dziewczyna
poderwała się z kanapy i zaczęła krążyć po pomieszczeniu jak wściekły kot,
który w każdej chwili jest gotowy do ataku.
– Co chcesz ze mną zrobić? – spytała, wbijając
w niego uważne spojrzenie.
– Nic. – odparł zgodnie z prawdą.
– Chcę, tylko żebyś zachowała dla siebie fakt,
że Suigetsu wpadł
do mnie w odwiedziny.
– Mowy nie ma. Jeżeli mnie nie zabijesz, to w
końcu dam nogę, a wtedy zjawię się na policji i wszystko im powiem. –
zawarczała, wbijając w niego oskarżycielsko wskazujący palec.
– Nawet jeżeli uciekniesz i dotrzesz na policję
to, co im powiesz? Masz tylko swoje przypuszczenia Sakura, a ja jestem
policjantem z nienaganną opinią.
Obróciła
się na pięcie tak szybko, że jej włosy zawirowały jak jasny całun.
– Ty
zwariowałeś! – krzyknęła, wyrzucając ręce w górę. Podeszła do stolika, wzięła
butelkę, po czym wychyliła kilka łyków prosto z gwintu, odchylając głowę do
tyłu niczym stały bywalec osiedlowych spelun.
Sasukeuniósł
jedną brew, a Suigetsu gwizdnął
przeciągle.
– Zaraz tak się nawali, że nie będzie problemu.
– roześmiał się, ale zaraz zamarł, kiedy dziewczyna, dzierżąc nową broń, jednym
skokiem dopadła do jego siedziska. Oparła dłonie o oparcie nad głową jeszcze
przed chwilą roześmianego chłopaka, a jej mięśnie napięły się jak postronki.
– Jak zaraz nie zamkniesz pyska, to oberwiesz.
Może i jesteś bardzo złym przestępcą, ale ja jestem bardzo dobrze wyszkoloną
gliną! Skoro powaliłam Cię stojakiem na parasole, to pomyśl, jak roztrzaskam twoją
twarz teraz.
Słysząc jej słowa Sasuke skrzywił się, po czym wstał i zabrał jej
butelkę z dłoni.
– Jeżeli chcesz go czymś tłuc, to proszę, nie
alkoholem, który kosztował pół Twojej pensji. – rzucił z lekkim przekąsem, po
czym wrócił na swoje miejsce i dolał do swojej szklanki więcej bursztynowego
trunku.
Sakura
spojrzała na niego z niedowierzaniem i prychnęła.
– Buc. – usłyszał pod swoim adresem.
– Ale z dobrym gustem. – uśmiechnął się i
wzruszył ramionami.
Przez
chwilę miał wrażenie, że po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu, który znikną
jeszcze szybciej, niż się pojawił.
– Więc oczekujesz, że będę cię kryła? –
spytała, przykładając dłonie do czoła i odgarniając włosy na boki.
– Ja również muszę Cię o to prosić. – odezwał
się z przedpokoju
Itachi, który
nie wiadomo kiedy, bezszelestnie wszedł do mieszkania używając najwidoczniej
swojego klucza.
Sakura nie odwracając się nawet, zastygła bez
ruchu. Sasuke
na własne oczy mógł zobaczyć jak powoli, traci
kolor z twarzy, a w jej oczach maluje się rozczarowanie, jakiego nie widział
jeszcze u nikogo. Stała tak pośrodku pokoju, wyprostowana niczym na odprawie,
ciągle wbijając spojrzenie zielonych oczu w młodszego z braci.
– Nie. – powiedziała cicho, głosem, który
wyrażał zrezygnowanie. – Powiedz mi, że to nieprawda, że chociaż ty nie masz z
tym przestępcą nic wspólnego – wyszeptała jeszcze ciszej i nawet nie odwracając
się w stronę przybysza, zaczęła powoli stawiać przed siebie kroki.
Itachi wyciągnął
w jej stronę rękę, ale po chwili opuścił ją zrezygnowany wzdłuż ciała.
– Porozmawiajmy. – poprosił przez ściśnięte
gardło. Dziewczyna tylko pokręciła głową i pobladła jeszcze bardziej.
Sasuke podniósł
się zapobiegawczo i zrobił ku niej kilka kroków. W tym wszystkim zapomnieli, że
Sakura była świeżo po wypadku, po którym
nie miała okazji dość do siebie. Obawiał się, że ze stresu i zmęczenia, w
każdej chwili może stracić przytomność.
– Sakura, proszę. – szepną Itachi,
również próbując zbliżyć się do dziewczyny.
– Masz się do mnie nie zbliżać!!! – ryknęła
niespodzianie, odwracając się w jego stronę. Wyciągnęła rękę i wymierzyła w Itachiego palcem,
którym dźgnęła go w pierś.
– Ufałam Ci…– syknęła i obiema rękami pchnęła
go do tyłu. – Mój boże, Ty podły kłamco…– jęknęła płaczliwie, po czym
wymierzyła mu siarczysty policzek.
– To nie tak…– głos Itachiego brzmiał
błagalnie. – Nigdy bym Cię nie skrzywdził, najpierw daj wyjaśnić…– zanim zdążył
dokończyć, uderzyła drugi raz, po czym zasłoniła usta dłonią i wybiegła do
jednego z pokojów gościnnych nie oglądając się za siebie.
Po
chwili zza ściany dobiegł ich pełen bólu i gniewu, stłumiony krzyk. Krzyk,
który wydawał się rozdzierać Itachiego na pół. Mężczyzna opadł zrezygnowany na fotel i
wyjął paczkę papierosów. Jakby na dobitkę coś w sypialni Sakury rąbnęło o
ścianę z przykrym dźwiękiem a Sasuke uświadomił sobie, że najprawdopodobniej była
to cholernie droga karafka na wino, którą zabrała tam wczoraj wieczorem.
– Dlaczego tak pieścicie się z tą kopniętą
babą… – mruknął Suigetsu, wyraźnie, rozbawiony sytuacją.
Pięść
starszego z braci spadła na jego twarz tak niespodziewanie, że nawet nie zdążył
przestać się uśmiechać. Krew trysnęła na boki a sam pokrzywdzony, zerwał się z
fotela, zasłaniając krwawiące usta dłonią.
– Co Wy wszyscy do mnie macie!– wrzasnął
wściekły i wyszedł do łazienki zatamować nowy potok ciepłej juchy.
Sasuke w
milczeniu nalał Itachiemu szklankę whisky i usiadł naprzeciwko. Sprawy
przybrały bardzo zły obrót, dla nich i dla Sakury, której świat
najprawdopodobniej walił się na głowę.
– Przejdzie jej. – zwrócił się do brata, choć
zdawał siebie sprawę z tego, że sam nie wierzy w to co mówi. Brat podniósł na
niego niedowierzające spojrzenie.
– Mówisz o Sakurze, nie o klaczy obrażonej za
brak cukru. – wyjął papierosa i nie zważając na fakt, że w mieszkaniu Sasuke się nie
paliło, wypuścił w powietrze pierwszą chmurę jasnego dymu.
– Nie zna całej prawdy. – Sasuke wbił w
brata harde spojrzenie i odstępując od własnych reguł, również sięgnął po
paczkę. Ten dzień kończył się wyjątkowo koszmarnie, a on miał zamiar choć
trochę się wyluzować.
– Trzeba
jej wszystko wyjaśnić. – wypalił w jego stronę Itachi a Sasuke nagle
doszedł do wniosku, że osiągnięcie przez, chociaż namiastki relaksu definitywnie stało
się nierealne.
– Oszalałeś. – warknął Suigetsu wchodząc
do pokoju. – Chyba zapomniałeś, co robimy. Informowanie tej wariatki o naszych
planach jest strzeleniem sobie w kolano! – Ona nie jest wariatką! – Itachi najeżył
się jeszcze bardziej. – Została postawiona pod ścianą, to odruchowo zaczęła się
bronić.
Sugietsuu
z ironicznym uśmiechem parsknął głośno.
– I dosłownie i w przenośni. – rzucił lekko.
– Co? – Itachi przeskoczył spojrzeniem z jednego rozmówcy na
drugiego.
– Nie ważne. – warknął Sasuke opadając głębiej w fotel.
Intuicja podpowiadała mu, że to dopiero początek problemów, niestety jego przeczucia, zazwyczaj były aż za bardzo trafne.
* Fuwafuwa– wymawiane jako „fułafuła”. - Miękki, puszysty, pluszowy.
* Fuwafuwa– wymawiane jako „fułafuła”. - Miękki, puszysty, pluszowy.
A przechodząc do milszych rzeczy, bardzo wam wszystkim dziękuję za miłe komentarze, działają one na mnie jak zastrzyk energii, dzięki czemu pisanie o pogańskich godzinach nie stanowi dla mnie większego problemu. Ogromnie mi miło, że chce się wam tu zaglądać i czytać!
Pozdrawiam was gorąco i mocno ściskam!
Pozdrawiam was gorąco i mocno ściskam!
Uuu.
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło. :x
Jestem ciekawa, o co chodzi, że u Sasuke jest Suigetsu.
Sakura pięknie m przywaliła w łeb. Ja na jej miejscu wszystkich bym ich zabiła. Co za szuje. Pakują ją w kłopoty. :c
Kilka błędów wychwyciłam:
" Sugiestru z ironicznym uśmiechem parsknął głośno." - imię
"– Nie ważne. – warknął Sasukei opadając głębiej w fotel. " - to samo
"– Posłuchaj Sarado bądź uważna, bo to bardzo ważne. – jej głos był delikatny, ale stanowczy. " - brak przecików przed i po imieniu
Chyba było tego ięcej, ale piszę też na szybko, bo zaraz muszę wychodzić.
Pozdrawiam!
Już od dawna przybierałam się, żeby przeczytać tego bloga. Mnie od kilku miesięcy jest nie po drodze z czytaniem. Jak już mam się na czymś w blogsferze skupiać to na pisaniu. Ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńTo będzie długi komentarz. Nie mam zamiaru też słodzić jak inni, bo to nie o to chodzi. Krótkiego też zostawiać nie chcę. Szanuję, że podjęłaś się blogowania i bardzo się z tego cieszę ♥
Wiadomo, nie będę aż taka krytyczna XD Ale komentarze mają autorowi pomagać, a nie być wobec autora obojętnym.
No to zaczynamy! Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewasz :( Uwielbiam SasuSaku i widząc bloga o tej parze nie przepuszczę XD A to tylko dlatego, że o nich jest coraz mniej dobrych blogów.
W ogóle nie wiem, czy coś z tego komentarza wyniesiesz, czy w ogóle go całego przeczytasz i na niego odpowiesz. Jeśli czymś uraziłam, przepraszam. Pisałam wszystko na bieżąco, więc rozumiesz.
Czytając tę historię i zostawiając coś po sobie, chciałam Ci, chociaż po części podziękować za obecność na moich blogach :D
Rozdział 1
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to tytuł. Miałam takie ugh... nie raz natrafiłam na książki/opowiadania z przekleństwami itd. które pojawiały się prawie non stop. I tytuł nieco mi zasugerował, że tak może w tym rozdziale być! Nawet nie wiesz, jaką ulgę poczułam, gdy okazało się, że tych przekleństw nie ma uhuu! Od razu mi się lepiej czytało!
Mam kilka uwag. Ogólnie to jest tak, że dla mnie tych pierwszych rozdziałów możesz w ogóle nie poprawiać :D W dalszych... na niektórych mankamentach można się skupiać bardziej i wtedy tak cudownie obserwuje się, jak to autor się rozwija ♥
Więc, po pierwsze — dialogi. Tyle poradników w internecie, na wattpadzie. W wolnej chwili nie zaszkodzi spojrzeć, a pomoże wiele! Szukać takich poradników do upadłego :D Zatracić się wręcz w nich!
I nie przyjmuję żadnych usprawiedliwień, że czasu nie ma czy coś — każdy z nas nie ma czasu. Z blogami nie trzeba gonić — to tylko dodatek do życia, hobby. Pisanie, nie jest obowiązkiem. To ma być przyjemność, odstresowanie :3
Po drugie — zaimki osobowe wielką literą piszemy! To nie jest list, to opowiadanie :p
Sakura w tym rozdziale, już na jego początku, wydała mi się... puszczalska XD SERIO XD Nie wierzę, że to pomyślałam, ale no... poza tym wydaje mi się też strasznie dumna. Tak jakby puszy się trochę, co to nie ona XD
Momentami się gubiłam. Zdania były dla mnie trochę nie jasne, ale koniec końców zaczaiłam. Poza tym, jak na 1 rozdział, nieźle wprowadziłaś w historię.
Rozdział 2!
Ahaha! I mam pierwsze zdanie! Mówiłam, że Sakura to taka dumna jest XD Aż mi się ciśnie na usta powiedzonko: wyżej sra, niż dupę ma XD Ciekawa jestem, czy się do niej sprawdzi XD
Po tym rozdziale widzę, że to będzie związek typu: od nienawiści do miłości + przespałam się z nim przed całą akcją opowiadania XD
Ten ich związek na razie pozostawia mi wiele do życzenia. Takie podchody będą coś czuje i OGROMNE CIELESNE PRZYCIĄGANIE. Z reguły dwa silne charaktery do siebie nie pasują... zobaczymy co z nich wyjdzie. Poza tym... Sakura strasznie pyskata jest. Ta jej noc z Uchihą to wywołuje u mnie śmiech wręcz. Zachowała się trochę jak nastolatka :o
Rozdział 3 :o
Skąd Sakura zna Itachiego? Mam wrażenie, że coś mi umknęło. Ciężko mi się myśli, bo mam gorączkę, ale no... i jeszcze tak wypaliła o tym seksie z Sasuke, jakby czuła się winna. Czy ją i Itachiego coś łączyło? Jeśli tak, to jestem oburzona trochę. Ahaha dalej miałam odpowiedź! I ugh... smutno mi.
A tutaj: <i> – Hyugę? Chodzi Ci o patolog? – blondyn wypiął dzielnie pierś. i> Blondyn z dużej no i to całe zdanie powinno isć od nowego wiersza.
No i akcja z Karin, face palm to idealne określenie. Komicznie wyszło, nie powiem. Żałosne zachowanie kobiet. Czy ja się z tego otrząsnę?
Połowa za mną... zauważyłam lekką poprawę, ale nadal popełniasz drobne błędy, które nawiązują do tych wyżej wymienionych. Tego da się wyuczyć :p Mówię Ci! Sama to robiłam XD
Rozdział 4 :D
UsuńNo lol! Jak to możliwe, że Sasuke nie wiedział, że Sakura u nich nocowała. To jakiś kit jest. Na wyrost trochę. Niewyobrażalne.
Tou to jakiś ziomek Satomu? Takich popaprańców natychmiast z Satomu kojarzę... zboczenie zawodowe.
Historia się rozkręca i nie powiem, ma duży potencjał. Ładnie to wszystko pokazujesz, nie licząc drobnych potknięć i niezrozumiałych działań.
Chcę się tutaj jeszcze odnieść do notki autorskiej: powtórzę się. Blog to nie obowiązek. Kiedy sobie to uświadomiłam, pisanie zaczęło mi przychodzić łatwiej. Nie ma co się zmuszać, gdy człowiek jest zmęczony i Tobie też to radzę! Życie prywatne priorytetem, blogowania nie można ponad nie przełożyć ;) Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć równowagę! ♥
Rozdział 5
Przypomniałam sobie, że brakuje mi tutaj wyjustowania tekstu. Myślałaś o tym, żeby pisać w dokumentach google? Tam... jak napiszesz pierwsze zdanie, zrobisz akapit i wyjustujesz, to później każdy enter od razu wcięcie robi i się wygodnie pisze. Albo w wordzie po prostu tych akapitów pilnować. Bo przejrzyście dzięki nim jest ;)
Wracając do rozdziału... najpierw tak poważnie, a ona później w deszczu tańczy? Ja przez takie sceny zaczynam się zastanawiać, czy to komedia czy thriller ma być XD Już sytuacja z Karin popaprana była, ale zachowanie Sakury tutaj... ojejku.
<i> tańczył tak dobrze, jak wyglądał. i> to nie jest reguła. Jak myślała np.
Ja nie wiem, czy oni są dziecinni, czy po prostu niepoważni. Mam dylemat do tej dwójki, oj mam i to spory.
Oj Kochana... nieważne ile trzeba by było czekać na rozdział. Czytelnicy nie uciekną, najwyżej będą leniwi. Nie ma co wstawiać rozdziału na siłę, on ma się Tobie przede wszystkim podobać :D Trzymam kciuki, żebyś to zrozumiała, bo zaczynam się martwić. Jeśli jednak potrzebujesz jakiejś pomocy, czy coś PISZ - jak będę miała czas, pomogę tyle, ile zdołam.
Rozdział 6 - ufff ostatni! Chyba, gdyby było więcej, musiałabym na dzisiaj przystopować.
<i> – A! Tata-dawca spermy! – wypaliła nagle nad wyraz podekscytowana. – Przypomniałam sobie, mama mi mówiła! i> LITOŚCI. Miałam chwile, gdy myślałam, że opowiadanie będzie poważne, a teraz sama nie wiem XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Relacja Karin-Sakura zaczęła być nietypowa. Pierwszy raz się chyba spotykam z czymś takim. Ta dziewczynka Sarada — mam dziwne wrażenie, że Sakura ją adoptuje. To tylko moje przemyślenia. Ciekawa jestem, jaką rolę Sarada tutaj odegra.
No i znowu... KOCHANA, przerzucić przez kolano i dać klapsy to za mało! Jak można pisać na telefonie!? Błagam, wytłumacz mi, bo nie rozumiem. Sama wiem, jak wygląda łączenie studiów, pracy, znajomych, chłopaka ogólnie życia prywatnego z pisaniem, ale kręćka dostaję, jak widzę takie wyjaśnienia. Musisz zluzować, naprawdę! Życzę Ci tego i mocno trzymam za to kciuki! Bo tu nie chodzi o szybkie dodanie rozdziału, a o dodanie dobrego rozdziału, który się TOBIE podoba! Oj Kochana... płakać mi się chce :( Zamęczysz się tak tylko:)
Ogólnie... historia potrafi zainteresować. Ale czasami mam wrażenie, że myślisz komedię z kryminałem. A szkoda! Komediowe i romansowe wstawki są jak najbardziej na tak, ale może bardziej subtelne?
Bardziej się skłaniam ku temu, że mój komentarz Cię zdenerwuje, ale mam nadzieję, że jednak nie i coś z niego wyciągniesz. Historia mnie rozemocjonowała, co może widać, bo komentarzu :p Wybacz za nieskładność, niezrozumiałość... chciałam nadrobić. Naprawdę mi na tym zależało.
Całuję, ściskam i weny życzę! Czasu też! ♥
Cześć!
UsuńTwój komentarz mnie nie zdenerwował, uważam, że solidna krytyka jest każdemu potrzebna.
Zdaje sobie świetnie sprawę ze tego, że mam braki w umiejętności pisania, więc wytknięcie konkretnych, pozwala mi się łatwiej skupić na poprawianiu błędów.
Przepraszam, że odpowiadam na Twój komentarz tak późno, ale brak czasu w moim życiu jest powalający!
Dzięki, że się pojawiłaś na blogu i chciało Ci się skomentować. <3
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Na komórceeee?! O kurde, ja bym nie dała rady. Szlak by mnie trafił xD Poza tym u mnie ma wszystko wyglądać wizualnie dobrze, więc nie wytrzymałabym bez wyjustowania i akapitów xD
OdpowiedzUsuńDawca spermy! Dziecko z probówki czy po prostu przyszedł, zaruchał i poszedł w stronę zachodzącego słońca? Uwielbiam Twoje teksty:
"Będę tęsknić za nim ja za nerką.
Ale Ty masz obie nerki.
W takim razie ja nie mam za czym tęsknić, a Ty pakuj dupę do auta i nie zadawaj głupich pytań"
Myślałam, ze padnę, piękna wymiana zdań. I oczywiście element niepewności na końcu - cóż to za wielka tajemnica? Życzę multum weny!
Poza tym chciałabym, żebyś zerknęła na mój blog. Pod nową notatką jest informacja, z którą chciałabym, żeby zapoznały się wszystkie czytelniczki.
Buziaki~
Czuje sie lekko zdezorientowana. Mówiąc tak całkowicie szczerze.
OdpowiedzUsuńTo, że spotkała Suigetsu w mieszkaniu Sasuke i jej reakcja na to jest zrozumiała. Ale... No nie. Jakoś brakuje mi odpicowania tej sceny.
Za dużo chaosu sie tam dzieje. Wiadomo, że targają nią raczej te negatywne emocje, na dodatek silne, ale aż za bardzo. Nie pasują mi do jej obrazu, który wykreowaliśmy wcześniej.
Jest inteligentna, dojrzała kobieta, a teraz niczym nastolatka dała się porwać pozorom. No coś mi tutaj nie halo.
Oczywscie nie bierz tego az tak bardzo do siebie. To moje spostrzeżenia. :)
Ogolnie bardzo jestem ciekawa co bedzie dalej. :D Imię Sarady juz wiele mowi i do tego, jaki stosunek ma do niej Sakura. No i to SasuSaku, ne? :D Ahmmm, aż mnie roznosi na myśl o ich trójce. Bardzo fajny motyw!
No i ta ostatnia scena, ze Sui jest przyjacielem Saska. Na dodatek pozostaje poszukiwanym przestępca. Cos mi sie wydaje, ze grubsza akcja bedzie.
Kochana, dużo weny i czasu! I tak, jak pisała Blue. Nie ma co na siłę trzaskać słow. Masz przede wszytskim to pisac dla siebie i Ty masz byc usatysfakcjonowana. :) Pisanie na telefonie naprawde ogranicza możliwości! Przynajmniej takie mije zdanie. :)
Całusy! 💛
Ps. U mnie nowe rozdziały. c:
UsuńWykreowałaś*
UsuńPS. sprawdź mój komentarz przy poprzednim rozdziale. :)
UsuńDopiero teraz ogarnęłam, że skomentowałam na Incredible Depth. Przepraszam, za brak odpowiedzi. XD
Hej kochana, informuję, że u mnie nowy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńMelduje się! Wiesz co, proponowałabym Ci dodać zakładkę „obserwatorzy”, wtedy łatwiej zauważyć nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - chyba jeden z dłuższych na blogu. Jednak można zauważyć minimalny spadek formy, spowodowany pewnie tym, że pisałaś na telefonie ;p pojawiły się literówki i błędy w prowadzeniu dialogów. Jednak nie przejmuj się moim komentarzem, gdyż akcja się rozkręca i blog mi się podoba :) ciekawi mnie skąd się wziął Suigetsu i co będzie dalej z Saradą.
Czekam na następny rozdział! :)
Ojojoj, żyjesz Ty tam? Nie zaharowuj się, kochana. Inaczej wyślę ci prawilny wpierdol (taki ładnie opakowany, z różową wstążeczką).
OdpowiedzUsuńBuziaki!