środa, 7 listopada 2018

6. Kłopoty


              Złamane żebra ciągle delikatnie dawały o sobie znać, ale to nie z ich powodu zielonooka kobieta kolejny raz pojawiła się w szpitalu. Stała przed drzwiami, które obstawiali policjanci, kwestia bezpieczeństwa była teraz najistotniejsza. Przed chwilą pokazała im swoją przepustkę tylko po to, by zawahać się przed samym wejściem do sali. Stała z uniesioną dłonią, niepewna czy chce znaleźć się po drugiej stronie drzwi, w głębi serca miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Siłą woli zmusiła się do naciśnięcia klamki i pchnięcia drzwi.
            Zapach środków do dezynfekcji typowy dla tego typu placówek uderzył Sakurę z taką mocą, że zmarszczyła nos. Ostrożnie wsunęła się do środka, starając się iść jak najciszej.
– Nie śpię. – głoś, który wypełnił ciszę, przepełniony był bólem fizycznym, jak i psychicznym. Sakura przystanęła i wbiła wzrok w postać na szpitalnym łóżku. Maleńka, filigranowa dziewczynka obróciła się na lewy bok, tak żeby spojrzeć na przybysza, kiedy zobaczyła, kto przyszedł, jej wielkie oczy rozpogodziły się odrobinę. – To, pani! – pisnęła radośnie i wyciągnęła przed siebie maleńką dłoń w bardzo niecierpliwym geście.
 – Cześć. – bąknęła Sakura i nie ruszając się z miejsca, wyjęła zza pleców niewielkiego miśka, zakupionego w sklepie niedaleko szpitala.
 – Miś! – Dziecko jeszcze bardziej niecierpliwe wyciągnęło drugą rękę, po czym kilka razy zacisnęło i rozprostowało paluszki.
– Kupiłam go dzisiaj dla Ciebie. – podeszwy ciężkich buciorów zaszurały o podłogę, gdy w końcu podeszła do szpitalnego łóżka, żeby wręczyć dziecku upominek. Kiedy maskotka znalazła się w rękach małej, Sakura usiadła na krześle obok w milczeniu, przyglądając się, jak wiele czułości nagle wypełniło tak chłodną salę. – Jak ma na imię?
– Czeka, aż Ty mu je nadasz. – odpowiedziała, nie bardzo wiedząc, jaka powinna być odpowiedź. Mała jednak nie wyczuła jej skrępowania.
– Nazwę go Fuwafuwa*. – pisnęła i prawie wskoczyła Sakurze na ręce. Zszokowana młoda kobieta w ostatniej chwili zdążyła przytrzymać małe ciałko przed upadkiem na podłogę, po czym zdrętwiała jeszcze bardziej, gdy dziecko zarzuciło wątłe rączki na jej szyję i przytuliło się do jej policzka.
            Bardzo niezręcznie spróbowała poklepać delikatnie, drobne plecki i na tym skończyły się jej pomysły, tymczasem mały człowiek na dobre rozsiadł się na jej kolanie i zaczął tarmosić i tulić zabawkę. Po chwili atmosfera w pomieszczeniu uległa jednak drastycznej zmianie, kiedy mała drobną rączką spróbowała zaczesać włosy do tyłu, te jednak zbyt krótkie znów opadły na blade czoło i dostały się do oczu, w których prawie natychmiast zalśniły łzy.
– Dlaczego obcięli mi włoski? Mama chciała, żeby była jak najdłuższe… – zdławiony głos dziecka świadczył o zbliżającym się płaczu, Sakura poczuła, jak niewidzialna dłoń ściska ją za gardło. Z trudem opanowała się, złapała dziewczynkę pod pachy i posadziła przed sobą na łóżeczku.
 – Posłuchaj  Sarado bądź uważna, bo to bardzo ważne. – jej głos był delikatny, ale stanowczy. – Wiem, że jesteś malutka i wiem, że się boisz, ale musisz pogodzić się z tym, że rodziców już przy Tobie nie będzie. – wielkie, czarne oczy dziewczynki wydawały się być dwiema bezdennymi studniami.
– Oni powiedzieli, że mama już nie wróci. – wyszeptała, zagryzając małe usteczka.
– Niestety mówili prawdę, Twoja mama już nie wróci, ale jeżeli pojawi się Twój tata, to…
– Kto? – przerwała jej Sarada wprawiając Sakurę po raz kolejny w konsternację. Nachyliła się, opierając łokcie o uda i spojrzała dziewczynce w oczy.
– Twój tata. – powiedziała głośno i wyraźnie. Na twarzy czarnulki, pojawiło się napięcie świadczące o bardzo intensywnym przepływie myśli.
 – A! Tata-dawca spermy! – wypaliła nagle nad wyraz podekscytowana. – Przypomniałam sobie, mama mi mówiła!
– O kurwa…– mruknęła Sakura i zasłoniła sobie usta dłonią, widząc zainteresowanie w czarnych oczach.
            Śledztwo od jakiegoś czasu stało w miejscu. Nie ważne, z której strony próbowałaby je ugryźć, sprawę komplikował właśnie ojciec i mąż rodziny, którego nikt nie mógł namierzyć. Głupio założyli, że skoro nie ma jego zwłok, to pewnie został zamordowany gdzie indziej lub został porwany. Oczywiście nie widniał w rejestrze jako mąż denatki, ale przecież mogli nie mieć ślubu. Normalnie zorientowaliby się po rodzinnych fotografiach, ale tych nie było w mieszkaniu.
            Sakura uderzyła się otwartą dłonią w czoło. Rozwiązanie było jednocześnie banalne co nie do uwierzenia, teraz musieli porozmawiać z kimś bliskim rodzinie i dowiedzieć się, czy ów dawca spermy był jakimś „wujkiem”, którego dało się znaleźć, czy płynem w probówce.
– Widziałaś kiedyś tego „dawcę spermy”? – spytała, starając się brzmieć normalnie. – Nie. Mama mówiła, że już nie potrzeba, bo tatusiowie nie są potrzebni do życia.- Sakura ścisnęła usta w „dziób” i wybałuszyła oczy.
 – Cóż, jest w tym jakaś racja…– mruknęła cicho i spokojnie wbrew myślom, które właśnie kłębiły się w jej głowie. Nie rozumiała, jak można podzielić się z tak małym dzieckiem, tak wyzutą z uczuć informacją. Jaka matka raczy dziecko wiedzą, która obdziera z marzeń i przede wszystkim normalnego światopogląd? Na pewno nie do końca normalna.
 – A jaka jest pani mama? – wyrwana z zamyślenia Sakura, aż sapnęła, kiedy zdała sobie sprawę, o co została zapytana. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, najmilej jak umiała.
 – Nie wiem, kiedy odeszła byłam zbyt mała, żeby ją zapamiętać. – wyciągnęła dłoń i ostrożnie pogłaskała czarne atłasowe włoski.
– Czy ja zapomnę mamę? – Sarada wbiła w nią przerażone spojrzenie.
– Postaram się, żeby tak się nie stało.

            Po wyjściu z sali Sakura sztywno skinęła głową do policjantów, po czym szybkim krokiem skierowała się do wyjścia ze szpitala. Serce dudniło jej niemiłosiernie, a głowa pulsowała nieznośnym bólem. Wypadła na zewnątrz bocznym wyjściem ewakuacyjnym i prawie biegiem dotarła do małego parku na terenie placówki. Z głośnym westchnieniem oparła plecy o pierwsze, bardziej schowane przed wzrokiem drzewo i przymknęła oczy. Pod powiekami natychmiast zobaczyła załzawione czarne tęczówki dziewczynki, a potem ogromną kałużę krwi na dębowej podłodze. Ból w jej głowie urósł nagle do tego stopnia, że zjechała w dół, raniąc sobie dłonie o ostrą korę.
– Zwariowałam. – wymamrotała do siebie cicho i odchyliła głowę do tyłu, żeby móc łatwiej złapać głęboki wdech. Kiedy dziwny atak choć trochę odpuścił, wyciągnęła z kieszeni komórkę i wybrała numer pierwszej osoby, która przyszła jej do głowy. Rozmowa na szczęście była krótka i oszczędna w słowach a po zakończeniu jej dziewczyna spróbowała jeszcze bardziej wyrównać oddech i dojść do siebie.
            Nie wiedziała, co wywołało u niej aż takie poruszenie i ból, a chociaż rozmowa z małą na pewno należała do jednej z bardziej czułych, to nie powinna powalić jej na łopatki. Życie nagle stało się jeszcze trudniejsze i jeszcze dziwniejsze niż kiedyś i o ile było to możliwe, Sakura miała przeczucie, że za chwilę oberwie po dupie z siłą, która ją przerazi. Ta myśl przygoniła do jej serca przytłaczający swoją mocą lęk, z którym pożegnała się lata temu, a przy­naj­mniej tak myślała, aż do tej chwili.
– Dzięki bogu, żyjesz! – głos, który właśnie sprowadził ją na ziemię, należał do najbardziej stałej osoby w życiu Sakury.
            Karin sprawnie przeskoczyła krzaki, przez które wcześniej, ona sama przeszła jak taran i podeszła do niej lekkim krokiem. Jak zwykle odziana w czarne ciuchy i pasujące czarne kozaki, kucnęła obok przyjaciółki, nie dbając o to, że kurz i brud właśnie odznaczają jej się na jeansach.
– Dobrze, że jesteś. – Sakura podniosła na nią swoje zielone oczy i uśmiechnęła się bardzo słabo. – Mam nadzieję, że w niczym Ci nie przeszkodziłam. - Ruda kobieta zacmokała ustami i podparła się pod boki.
– Generalnie wyciągnęłaś mnie z wyra jednego takiego, pozbawiając tym samym kolejnego kochanka. – rzuciła lekko w odpowiedzi i uśmiechnęła się szeroko, po czym wstała i łapiąc Sakurę pod pachy, pomogła jej wstać.
– Będziesz za nim tęsknić? – spytała zielonooka, przerzucając przyjaciółce rękę przez ramię i opierając się na niej. Rudowłosa prychnęła pod nosem i pokręciła głową z udawanym oburzeniem.
– Jak za utraconą nerką.
– Masz obie nerki.
– W takim razie ja nie mam za czym tęsknić, a Ty pakuj dupę do auta i nie zadawaj głupich pytań – odparła Karin i szarpnięciem przeciągnęła ją przez krzaki.
             Wsiadając do samochodu, Sakura czuła, że świat wraca do siebie, Karin zdecydowanie była najbliższą osobą, która pojawiła się w jej życiu. Były razem prawie od zawsze i pewnie na zawsze będą gdzieś blisko siebie. Ta ich relacja była często niczym bateria, która napędzała obie dziewczyny do działania. Miały podobne temperamenty, ich charaktery nie tyle uzupełniały się, ile podbijały, a upartością doprowadzały do histerii wszystkie wychowawczynie w sierocińcu. Kiedy opuszczały mury domu dziecka jako młode kobiety na progu dorosłości, postanowiły trzymać się razem i wspólnymi siłami wynajęły małą kawalerkę na poddaszu, w której spędziły kolejne 5 lat wzlotów i upadków.
            Pomimo trudnych chwil Sakura bardzo dobrze wspominała tamten czas. Przez pierwsze kilka miesięcy miały tylko butlę gazową z palnikiem oraz jedno pojedyncze łóżko, jednak dogadywały się bez większych zgrzytów i ramię w ramię stawiały czoło pierwszym problemom, które niosła ze sobą parszywa dorosłość. Patrząc z perspektywy czasu, nie mogła się nadziwić, jakie były wtedy silne i zmotywowane, by przetrwać. Kiedy jedna miała dość, nie miała już sił, druga ciągnęła ją na własnych plecach ku powierzchni.
            Pomimo że parszywe czasy minęły, a każda z nich miała swoje mieszkanie a w nim własne łóżko, to gdzieś tam, zawsze z ukrycia pilnowały się wzajemnie i pędziły sobie na pomoc, kiedy tylko była taka potrzeba.
            Dopiero po przejechaniu kilku ulic Karin odwróciła się na chwilę w stronę przyjaciółki, po czym westchnęła przeciągle i zabębniła palcami o kierownicę.
– Co się z Tobą dzieje stara? Rozumiem wypadek i całe to gówno, ale ni­gdy nie było z Tobą tak źle… – W pierwszym odruchu Sakura chciała zbyć przyjaciółkę wzruszeniem ramion, ale ostatecznie tylko prychnęła rozdrażniona.
– Nie wiem. – mruknęła, patrząc na obraz przewijający się za szybą. – To wszystko przez tę małą. Ciągnie mnie do niej, a jednocześnie czuję, że każde kolejne spotkanie rozbija mnie coraz bardziej. Karin, ja chyba oszalałam. – ostatnie zdanie wyszeptała zdławionym głosem, czując, jak ciężar przygniatający jej pierś wraca.      Ciemne oczy rudowłosej znów oderwały się od drogi, by uważnie omieść jej twarz.
– Nie oszalałaś. – powiedziała z mocą w głosie.
– To, co się ze mną dzieje? Nigdy nic nie wpływało na mnie tak bardzo, a przecież widziałam gorsze rzeczy niż osierocona dziewczynka. – Karin nie odezwała się już do końca drogi pozostawiając ostatnią kwestię nierozstrzygniętą aż do momentu zaparkowania samochodu pod osiedlem Uchihy. Rozpięła pas, odwróciła się w stronę Sakury i lekko szturchnęła ją pięścią w ramię.
– Sakura, nie widzę w tym nic dziwnego. – wypaliła z całkiem poważną jak na nią miną. – Nie patrz na mnie, jakbyś połknęła żabę, Twoje reakcje mają bardzo proste uzasadnienie.
– Oświeć mnie…– mruknęła z przekąsem Haruno wykrzywiając jednocześnie usta w nieprzyjemnym grymasie.
– Widzisz w tym dziecku samą siebie. – zdanie, które padło huknęło Sakurze w głowie jak wystrzał armatni.
– Co?! – jej głos podskoczył w górę, brzmieniem przypominając piszczącą zabawkę. – Pojawiłaś się w domu dziecka, będąc mniej więcej w wieku Sarady. Obie zostałyście nagle obdarte z możliwości normalnego, rodzinnego życia i pozostawione same sobie. Nawet jeżeli Ty sama nie widzisz tego podobieństwa, to Twój mózg może łączyć ze sobą fakty i
– Ja nawet nie pamiętam swoich rodziców Karin, to zupełnie inne przypadki. –Sakura była tak wzburzona, że dopiero po chwili zobaczyła kpiącą minę Uzumaki.
– Ale musisz przyznać, że sytuacja tego dziecko, nie jest Ci obca.
– Nienawidzę Cię.
– Kochasz mnie. – odparowała. – A teraz zabieraj dupę z mojej fury i mknij do swojego przystojnego buca.
             Sakura złapała torbę w rękę i posłała Karin mordercze spojrzenie.
– On wcale nie jest mój. – syknęła.
– Od wypadku u niego mieszkasz.
– Ze względów bezpieczeństwa. – warknęła coraz bardziej zdenerwowana, czując, że  się pogrąża.
            Karin znów wybuchnęła głośnym rechotem i pokręciła głową.
– O tak! Wmawiaj to sobie, to może sama w to uwierzysz. – skwitowała, szczerząc zęby.
– Wal się jędzo. – Sakura otworzyła drzwi i wyskoczyła z samochodu, po czym nie siląc się nawet na zamknięcie drzwi i pożegnanie ruszyła chodnikiem w stronę klatki.          To, co najbardziej rozjuszyło Sakurę, to to, że Karin miała trochę racji, twierdząc, że wymawianie się bezpieczeństwem jest trochę naciągane, ona sama miała to samo zdanie na ten temat.
            Od wyjścia ze szpitala koczowała w mieszkaniu Sasuke zajmując jedną z jego sypialni i czuła się z tym faktem coraz gorzej, jednak każda próba poruszenia tematu, o jej powrocie do własnego mieszkania kończyła się ostrą awanturą.
        Uchiha nie chciał nawet słyszeć o takiej możliwości i ucinał temat tak szybko jak mógł albo najzwyczajniej w świecie wychodził z mieszkania, zamykając ją wcześniej na wszystkie zamki. Nie chciał również dać jej dostępu do garażu i własnego samochodu a pytany o powód wzruszał ramionami i twierdził, że dowie się wszystkiego po powrocie do pracy.
             Od kilku dni w głowie Sakury powstawał coraz bardziej dopracowany plan zabicia bruneta w bardzo podły i bestialski sposób.
            Zamyślona wysiadła z windy, podeszła pod drzwi mieszkania i zamarła, kiedy zobaczyła, że są one uchylone. Uchiha ze swoją manią ni­gdy nie zostawił by
mieszkania otwartego a, że środka dochodził pogłos cichych kroków. Rozejrzała się pospieszenie po małym korytarzyku i z ulgą zobaczyła zepsuty stojak na parasole, który Sasuke wczoraj wystawił na klatkę. Złapała przedmiot oburącz, wzięła cicho głęboki oddech, po czym silnym kopnięciem otworzyła drzwi na oścież i wskoczyła do pomieszczenia.
            Pierwsze co zobaczyła to jasnowłosy mężczyzna stojący na wyciągnięcie ręki, którego kojarzyła aż za dobrze. Poszukiwany listem gończym Suigetsu Hozuki
odwrócił się z uśmiechem w jej stronę i uniósł wysoko jasne brwi, wyraz jego twarzy zmieniał się jednak diametralnie, kiedy z całej siły rąbnęła go w głowę metalową konstrukcją. Mężczyzna zatoczył się do tyłu i wrzasnął ni to z bólu, ni z szoku, po czym zaklął donośnie i spojrzał na nią wściekłym wzrokiem.
            Sakura nie miała zamiaru czekać aż, facet ją zaatakuje, wolała mieć przewagę, skoczyła do przodu i zamachnęła się potężnie, chcąc wbić w pięść w jego twarz, ale nagle zamarła. Sasuke stał oparty o aneks kuchenny, ze szklanką w dłoni i z lekko zdziwioną miną przyglądał się całemu zajściu. Wyglądało na to, że wiedział o obecności przestępcy w jego progach i nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo.
– Twoje poprzednie baby, nie tłukły zaproszonych do domu przyjaciół. – warknął Hozuki przyciskając dłoń do głowy w miejscu uderzenia stojakiem.
            Sakura bardzo szybka zdała sobie sprawę z powagi sytuacji i zareagowała, obróciła się na pięcie i rzuciła do wyjścia z zamiarem ucieczki. Nie dobiegła jednak do drzwi.
            Silny chwyt za ramię praktycznie zatrzymał ją w miejscu, szarpnęła się, ale ból połamanych niedawno żeber nie pozwolił na użycie odpowiedniej ilości siły.
Sasuke spojrzał na nią chłodno i przycisnął do ściany całym ciężarem swojego ciała, unieruchamiając i powodując kolejną falę bólu.
– Uspokój się. – mruknął niewzruszony, łapiąc jej spojrzenie.
– On jest poszukiwany listem gończym, a Ty zapraszasz go do swojego mieszkania!– syknęła wściekle. – Wiedziałam, że coś kombinujesz, ale to przerosło moje oczekiwania! Jesteś kolejnym, zakłamanym, skorumpowanym…– duża męska dłoń zasłoniła jej usta tak nagle, że dziewczyna zabulgotała niewyraźnie.
Suigetsu, zamknij, proszę drzwi na klucz, mamy z Sakurą do pogadania. –Uchiha
wbił w nią spojrzenie swoich czarnych oczu, a ona zamarła, modląc się w duchu żeby nie wyczuł, jak bardzo jest przerażona.


            Był jednocześnie rozbawiony, dumny i poirytowany, z trudem uświadomił sobie, że ni­gdy nie czół tyle emocji na raz, względem jednej osoby. Osoba ta, pod postacią Pani Detektyw, siedziała wściekła jak pitbull, z brodą podniesioną tak wysoko, jak tylko mogła.
            Sakura Haruno miała tupet i odwagę, nikt nie mógłby twierdzić ina­czej, a nawet gdyby ktoś ośmielił się pokusić o taką tezę, zostałby brutalnie uświadomiony przez życie.
            Sasuke powoli podniósł rękę i dłonią starł z twarzy wydzielinę, którą dziewczyna przed chwilą splunęła mu w twarz.
– Nic niewarte ścierwo! – warknęła w jego kierunku i wymamrotała pod nosem, kilka jeszcze „milszych” określeń. W milczeniu wytarł wilgotną dłoń o jeans na udzie i usiadł naprzeciwko rozdrażnionej bestii.
            Imponował mu fakt, że była w jego mieszkaniu, sam na sam z dwoma mężczyznami, a pomimo to zachowywała się, jakby w ogóle nie mieli nad nią przewagi. Niczym samo napędzająca się maszyna, co chwilę rzucała się do niego z pazurami, zębami czy próbami kopnięcia.
– Może whisky? – spytał, wskazując na szklankę.
– Udław się. – syknęła, patrząc mu prosto w oczy.
        Sasuke parsknął krótkim śmiechem i sam złapał porządnego łyka. Mocny smak alkoholu, trochę złagodził napięcie jego mięśni.
        Suigetsu wychylił się z kuchni, patrząc na Haruno z jawnym wyrzutem jednocześnie trzymając przyciśnięty do głowy lód, zawinięty w kuchenną ścierkę.
– Ta baba ma siłę jak tur. – wymamrotał obolałym głosem, po czym padł na fotel i sięgnął po butelkę whisky. – Łeb mi pulsuje jak cholera. – pożalił się, na co winowajczyni uśmiechnęła się nagle nadzwyczaj radośnie.
– Szkoda, że cię nie zabiłam. – rzuciła głosem ociekającym nieskrywanym jadem.
        Sasuke oparł łokcie o uda i luźno zwiesił ręce.
– Musimy pogadać. – powiedział w jej stronę, używając najbardziej spokojnego tonu, na jaki umiał się w tej chwili zdobyć. Ostatecznie nie zdarzyło się jeszcze, żeby była kochanka splunęła mu flegmą w twarz i wyzywała od bezmózgich i kiepsko obdarzonych przez boga.
– Policja będzie mnie szu…
– Nie. Nikt cię nie będzie szukał, przecież jesteś u mnie z racji bezpieczeństwa. – przerwał jej.
            Dziewczyna poderwała się z kanapy i zaczęła krążyć po pomieszczeniu jak wściekły kot, który w każdej chwili jest gotowy do ataku.
– Co chcesz ze mną zrobić? – spytała, wbijając w niego uważne spojrzenie.
Nic. – odparł zgodnie z prawdą.
– Chcę, tylko żebyś zachowała dla siebie fakt, że Suigetsu wpadł do mnie w odwiedziny.
– Mowy nie ma. Jeżeli mnie nie zabijesz, to w końcu dam nogę, a wtedy zjawię się na policji i wszystko im powiem. – zawarczała, wbijając w niego oskarżycielsko wskazujący palec.
– Nawet jeżeli uciekniesz i dotrzesz na policję to, co im powiesz? Masz tylko swoje przypuszczenia Sakura, a ja jestem policjantem z nienaganną opinią.
            Obróciła się na pięcie tak szybko, że jej włosy zawirowały jak jasny całun.
 – Ty zwariowałeś! – krzyknęła, wyrzucając ręce w górę. Podeszła do stolika, wzięła butelkę, po czym wychyliła kilka łyków prosto z gwintu, odchylając głowę do tyłu niczym stały bywalec osiedlowych spelun.
            Sasukeuniósł jedną brew, a Suigetsu gwizdnął przeciągle.
– Zaraz tak się nawali, że nie będzie problemu. – roześmiał się, ale zaraz zamarł, kiedy dziewczyna, dzierżąc nową broń, jednym skokiem dopadła do jego siedziska. Oparła dłonie o oparcie nad głową jeszcze przed chwilą roześmianego chłopaka, a jej mięśnie napięły się jak postronki.
– Jak zaraz nie zamkniesz pyska, to oberwiesz. Może i jesteś bardzo złym przestępcą, ale ja jestem bardzo dobrze wyszkoloną gliną! Skoro powaliłam Cię stojakiem na parasole, to pomyśl, jak roztrzaskam twoją twarz teraz.
             Słysząc jej słowa Sasuke skrzywił się, po czym wstał i zabrał jej butelkę z dłoni.
– Jeżeli chcesz go czymś tłuc, to proszę, nie alkoholem, który kosztował pół Twojej pensji. – rzucił z lekkim przekąsem, po czym wrócił na swoje miejsce i dolał do swojej szklanki więcej bursztynowego trunku.
            Sakura spojrzała na niego z niedowierzaniem i prychnęła.
– Buc. – usłyszał pod swoim adresem.
– Ale z dobrym gustem. – uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
            Przez chwilę miał wrażenie, że po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu, który znikną jeszcze szybciej, niż się pojawił.
– Więc oczekujesz, że będę cię kryła? – spytała, przykładając dłonie do czoła i odgarniając włosy na boki.
– Ja również muszę Cię o to prosić. – odezwał się z przedpokoju
Itachi,  który nie wiadomo kiedy, bezszelestnie wszedł do mieszkania używając najwidoczniej swojego klucza.
             Sakura nie odwracając się nawet, zastygła bez ruchu. Sasuke
na własne oczy mógł zobaczyć jak powoli, traci kolor z twarzy, a w jej oczach maluje się rozczarowanie, jakiego nie widział jeszcze u nikogo. Stała tak pośrodku pokoju, wyprostowana niczym na odprawie, ciągle wbijając spojrzenie zielonych oczu w młodszego z braci.
– Nie. – powiedziała cicho, głosem, który wyrażał zrezygnowanie. – Powiedz mi, że to nieprawda, że chociaż ty nie masz z tym przestępcą nic wspólnego – wyszeptała jeszcze ciszej i nawet nie odwracając się w stronę przybysza, zaczęła powoli stawiać przed siebie kroki.
        Itachi wyciągnął w jej stronę rękę, ale po chwili opuścił ją zrezygnowany wzdłuż ciała.
– Porozmawiajmy. – poprosił przez ściśnięte gardło. Dziewczyna tylko pokręciła głową i pobladła jeszcze bardziej.
        Sasuke podniósł się zapobiegawczo i zrobił ku niej kilka kroków. W tym wszystkim zapomnieli, że Sakura była świeżo po wypadku,  po którym nie miała okazji dość do siebie. Obawiał się, że ze stresu i zmęczenia, w każdej chwili może stracić przytomność.
– Sakura, proszę. – szepną Itachi, również próbując zbliżyć się do dziewczyny.
– Masz się do mnie nie zbliżać!!! – ryknęła niespodzianie, odwracając się w jego stronę. Wyciągnęła rękę i wymierzyła w Itachiego palcem, którym dźgnęła go w pierś.
– Ufałam Ci…– syknęła i obiema rękami pchnęła go do tyłu. – Mój boże, Ty podły kłamco…– jęknęła płaczliwie, po czym wymierzyła mu siarczysty policzek.
– To nie tak…– głos Itachiego brzmiał błagalnie. – Nigdy bym Cię nie skrzywdził, najpierw daj wyjaśnić…– zanim zdążył dokończyć, uderzyła drugi raz, po czym zasłoniła usta dłonią i wybiegła do jednego z pokojów gościnnych nie oglądając się za siebie.
            Po chwili zza ściany dobiegł ich pełen bólu i gniewu, stłumiony krzyk. Krzyk, który wydawał się rozdzierać Itachiego na pół. Mężczyzna opadł zrezygnowany na fotel i wyjął paczkę papierosów. Jakby na dobitkę coś w sypialni Sakury rąbnęło o ścianę z przykrym dźwiękiem a Sasuke uświadomił sobie, że najprawdopodobniej była to cholernie droga karafka na wino, którą zabrała tam wczoraj wieczorem.
– Dlaczego tak pieścicie się z tą kopniętą babą… – mruknął Suigetsu, wyraźnie, rozbawiony sytuacją.
            Pięść starszego z braci spadła na jego twarz tak niespodziewanie, że nawet nie zdążył przestać się uśmiechać. Krew trysnęła na boki a sam pokrzywdzony, zerwał się z fotela, zasłaniając krwawiące usta dłonią.
– Co Wy wszyscy do mnie macie!– wrzasnął wściekły i wyszedł do łazienki zatamować nowy potok ciepłej juchy.
        Sasuke w milczeniu nalał Itachiemu szklankę whisky i usiadł naprzeciwko. Sprawy przybrały bardzo zły obrót, dla nich i dla Sakury, której świat najprawdopodobniej walił się na głowę.
– Przejdzie jej. – zwrócił się do brata, choć zdawał siebie sprawę z tego, że sam nie wierzy w to co mówi. Brat podniósł na niego niedowierzające spojrzenie.
– Mówisz o Sakurze, nie o klaczy obrażonej za brak cukru. – wyjął papierosa i nie zważając na fakt, że w mieszkaniu Sasuke się nie paliło, wypuścił w powietrze pierwszą chmurę jasnego dymu.
– Nie zna całej prawdy. –  Sasuke wbił w brata harde spojrzenie i odstępując od własnych reguł, również sięgnął po paczkę. Ten dzień kończył się wyjątkowo koszmarnie, a on miał zamiar choć trochę się wyluzować.
 – Trzeba jej wszystko wyjaśnić. – wypalił w jego stronę Itachi a Sasuke nagle doszedł do wniosku, że osiągnięcie  przez, chociaż namiastki relaksu definitywnie stało się nierealne.
– Oszalałeś. – warknął Suigetsu wchodząc do pokoju. – Chyba zapomniałeś, co robimy. Informowanie tej wariatki o naszych planach jest strzeleniem sobie w kolano! – Ona nie jest wariatką! – Itachi najeżył się jeszcze bardziej. – Została postawiona pod ścianą, to odruchowo zaczęła się bronić.  
            Sugietsuu z ironicznym uśmiechem parsknął głośno.
– I dosłownie i w przenośni. – rzucił lekko.
– Co? – Itachi przeskoczył spojrzeniem z jednego rozmówcy na drugiego.
– Nie ważne. – warknął Sasuke opadając głębiej w fotel. 
            Intuicja podpowiadała mu, że to dopiero początek problemów, niestety jego przeczucia, zazwyczaj były aż za bardzo trafne.





Fuwafuwa– wymawiane jako „fułafuła”. - Miękki, puszysty, pluszowy.


lilithkiss:  “ This idea is been haunting my thoughts since 673.  Weird pose, I know, perhaps his armpits are itching :/  ”



      Kochane moje !

            Ten rozdział powstał w takich potach i bólach, że aż sama jestem zdziwiona publikowaniem go... Pisany był prawie w całości na telefonie,, między godziną piątą a szóstą rano w czasie moich dojazdów pociągiem do pracy.  Jeżeli więc, pojawiły się w nim błędy ortograficzne czy składniowe to pokazujecie"palcem",k a natychmiast je skoryguję. Ja samo czytałam ten tekst tyle razy, że już nie wyłapuję rzeczy do poprawki. :(
            A przechodząc do milszych rzeczy, bardzo wam wszystkim dziękuję za miłe komentarze, działają one na mnie jak zastrzyk energii, dzięki czemu pisanie o pogańskich godzinach nie stanowi dla mnie większego problemu.  Ogromnie mi miło, że chce się wam tu zaglądać i czytać!

Pozdrawiam was gorąco i mocno ściskam!




12 komentarzy:

  1. Uuu.
    No to się porobiło. :x
    Jestem ciekawa, o co chodzi, że u Sasuke jest Suigetsu.
    Sakura pięknie m przywaliła w łeb. Ja na jej miejscu wszystkich bym ich zabiła. Co za szuje. Pakują ją w kłopoty. :c
    Kilka błędów wychwyciłam:
    " Sugiestru z ironicznym uśmiechem parsknął głośno." - imię
    "– Nie ważne. – warknął Sasukei opadając głębiej w fotel. " - to samo
    "– Posłuchaj Sarado bądź uważna, bo to bardzo ważne. – jej głos był delikatny, ale stanowczy. " - brak przecików przed i po imieniu
    Chyba było tego ięcej, ale piszę też na szybko, bo zaraz muszę wychodzić.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dawna przybierałam się, żeby przeczytać tego bloga. Mnie od kilku miesięcy jest nie po drodze z czytaniem. Jak już mam się na czymś w blogsferze skupiać to na pisaniu. Ale do rzeczy.
    To będzie długi komentarz. Nie mam zamiaru też słodzić jak inni, bo to nie o to chodzi. Krótkiego też zostawiać nie chcę. Szanuję, że podjęłaś się blogowania i bardzo się z tego cieszę ♥
    Wiadomo, nie będę aż taka krytyczna XD Ale komentarze mają autorowi pomagać, a nie być wobec autora obojętnym.
    No to zaczynamy! Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewasz :( Uwielbiam SasuSaku i widząc bloga o tej parze nie przepuszczę XD A to tylko dlatego, że o nich jest coraz mniej dobrych blogów.
    W ogóle nie wiem, czy coś z tego komentarza wyniesiesz, czy w ogóle go całego przeczytasz i na niego odpowiesz. Jeśli czymś uraziłam, przepraszam. Pisałam wszystko na bieżąco, więc rozumiesz.
    Czytając tę historię i zostawiając coś po sobie, chciałam Ci, chociaż po części podziękować za obecność na moich blogach :D

    Rozdział 1
    Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to tytuł. Miałam takie ugh... nie raz natrafiłam na książki/opowiadania z przekleństwami itd. które pojawiały się prawie non stop. I tytuł nieco mi zasugerował, że tak może w tym rozdziale być! Nawet nie wiesz, jaką ulgę poczułam, gdy okazało się, że tych przekleństw nie ma uhuu! Od razu mi się lepiej czytało!
    Mam kilka uwag. Ogólnie to jest tak, że dla mnie tych pierwszych rozdziałów możesz w ogóle nie poprawiać :D W dalszych... na niektórych mankamentach można się skupiać bardziej i wtedy tak cudownie obserwuje się, jak to autor się rozwija ♥
    Więc, po pierwsze — dialogi. Tyle poradników w internecie, na wattpadzie. W wolnej chwili nie zaszkodzi spojrzeć, a pomoże wiele! Szukać takich poradników do upadłego :D Zatracić się wręcz w nich!
    I nie przyjmuję żadnych usprawiedliwień, że czasu nie ma czy coś — każdy z nas nie ma czasu. Z blogami nie trzeba gonić — to tylko dodatek do życia, hobby. Pisanie, nie jest obowiązkiem. To ma być przyjemność, odstresowanie :3
    Po drugie — zaimki osobowe wielką literą piszemy! To nie jest list, to opowiadanie :p

    Sakura w tym rozdziale, już na jego początku, wydała mi się... puszczalska XD SERIO XD Nie wierzę, że to pomyślałam, ale no... poza tym wydaje mi się też strasznie dumna. Tak jakby puszy się trochę, co to nie ona XD
    Momentami się gubiłam. Zdania były dla mnie trochę nie jasne, ale koniec końców zaczaiłam. Poza tym, jak na 1 rozdział, nieźle wprowadziłaś w historię.

    Rozdział 2!
    Ahaha! I mam pierwsze zdanie! Mówiłam, że Sakura to taka dumna jest XD Aż mi się ciśnie na usta powiedzonko: wyżej sra, niż dupę ma XD Ciekawa jestem, czy się do niej sprawdzi XD
    Po tym rozdziale widzę, że to będzie związek typu: od nienawiści do miłości + przespałam się z nim przed całą akcją opowiadania XD
    Ten ich związek na razie pozostawia mi wiele do życzenia. Takie podchody będą coś czuje i OGROMNE CIELESNE PRZYCIĄGANIE. Z reguły dwa silne charaktery do siebie nie pasują... zobaczymy co z nich wyjdzie. Poza tym... Sakura strasznie pyskata jest. Ta jej noc z Uchihą to wywołuje u mnie śmiech wręcz. Zachowała się trochę jak nastolatka :o

    Rozdział 3 :o
    Skąd Sakura zna Itachiego? Mam wrażenie, że coś mi umknęło. Ciężko mi się myśli, bo mam gorączkę, ale no... i jeszcze tak wypaliła o tym seksie z Sasuke, jakby czuła się winna. Czy ją i Itachiego coś łączyło? Jeśli tak, to jestem oburzona trochę. Ahaha dalej miałam odpowiedź! I ugh... smutno mi.
    A tutaj: <i> – Hyugę? Chodzi Ci o patolog? – blondyn wypiął dzielnie pierś. i> Blondyn z dużej no i to całe zdanie powinno isć od nowego wiersza.
    No i akcja z Karin, face palm to idealne określenie. Komicznie wyszło, nie powiem. Żałosne zachowanie kobiet. Czy ja się z tego otrząsnę?

    Połowa za mną... zauważyłam lekką poprawę, ale nadal popełniasz drobne błędy, które nawiązują do tych wyżej wymienionych. Tego da się wyuczyć :p Mówię Ci! Sama to robiłam XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 4 :D
      No lol! Jak to możliwe, że Sasuke nie wiedział, że Sakura u nich nocowała. To jakiś kit jest. Na wyrost trochę. Niewyobrażalne.
      Tou to jakiś ziomek Satomu? Takich popaprańców natychmiast z Satomu kojarzę... zboczenie zawodowe.
      Historia się rozkręca i nie powiem, ma duży potencjał. Ładnie to wszystko pokazujesz, nie licząc drobnych potknięć i niezrozumiałych działań.

      Chcę się tutaj jeszcze odnieść do notki autorskiej: powtórzę się. Blog to nie obowiązek. Kiedy sobie to uświadomiłam, pisanie zaczęło mi przychodzić łatwiej. Nie ma co się zmuszać, gdy człowiek jest zmęczony i Tobie też to radzę! Życie prywatne priorytetem, blogowania nie można ponad nie przełożyć ;) Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć równowagę! ♥

      Rozdział 5
      Przypomniałam sobie, że brakuje mi tutaj wyjustowania tekstu. Myślałaś o tym, żeby pisać w dokumentach google? Tam... jak napiszesz pierwsze zdanie, zrobisz akapit i wyjustujesz, to później każdy enter od razu wcięcie robi i się wygodnie pisze. Albo w wordzie po prostu tych akapitów pilnować. Bo przejrzyście dzięki nim jest ;)

      Wracając do rozdziału... najpierw tak poważnie, a ona później w deszczu tańczy? Ja przez takie sceny zaczynam się zastanawiać, czy to komedia czy thriller ma być XD Już sytuacja z Karin popaprana była, ale zachowanie Sakury tutaj... ojejku.
      <i> tańczył tak dobrze, jak wyglądał. i> to nie jest reguła. Jak myślała np.
      Ja nie wiem, czy oni są dziecinni, czy po prostu niepoważni. Mam dylemat do tej dwójki, oj mam i to spory.

      Oj Kochana... nieważne ile trzeba by było czekać na rozdział. Czytelnicy nie uciekną, najwyżej będą leniwi. Nie ma co wstawiać rozdziału na siłę, on ma się Tobie przede wszystkim podobać :D Trzymam kciuki, żebyś to zrozumiała, bo zaczynam się martwić. Jeśli jednak potrzebujesz jakiejś pomocy, czy coś PISZ - jak będę miała czas, pomogę tyle, ile zdołam.

      Rozdział 6 - ufff ostatni! Chyba, gdyby było więcej, musiałabym na dzisiaj przystopować.

      <i> – A! Tata-dawca spermy! – wypaliła nagle nad wyraz podekscytowana. – Przypomniałam sobie, mama mi mówiła! i> LITOŚCI. Miałam chwile, gdy myślałam, że opowiadanie będzie poważne, a teraz sama nie wiem XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
      Relacja Karin-Sakura zaczęła być nietypowa. Pierwszy raz się chyba spotykam z czymś takim. Ta dziewczynka Sarada — mam dziwne wrażenie, że Sakura ją adoptuje. To tylko moje przemyślenia. Ciekawa jestem, jaką rolę Sarada tutaj odegra.
      No i znowu... KOCHANA, przerzucić przez kolano i dać klapsy to za mało! Jak można pisać na telefonie!? Błagam, wytłumacz mi, bo nie rozumiem. Sama wiem, jak wygląda łączenie studiów, pracy, znajomych, chłopaka ogólnie życia prywatnego z pisaniem, ale kręćka dostaję, jak widzę takie wyjaśnienia. Musisz zluzować, naprawdę! Życzę Ci tego i mocno trzymam za to kciuki! Bo tu nie chodzi o szybkie dodanie rozdziału, a o dodanie dobrego rozdziału, który się TOBIE podoba! Oj Kochana... płakać mi się chce :( Zamęczysz się tak tylko:)

      Ogólnie... historia potrafi zainteresować. Ale czasami mam wrażenie, że myślisz komedię z kryminałem. A szkoda! Komediowe i romansowe wstawki są jak najbardziej na tak, ale może bardziej subtelne?

      Bardziej się skłaniam ku temu, że mój komentarz Cię zdenerwuje, ale mam nadzieję, że jednak nie i coś z niego wyciągniesz. Historia mnie rozemocjonowała, co może widać, bo komentarzu :p Wybacz za nieskładność, niezrozumiałość... chciałam nadrobić. Naprawdę mi na tym zależało.

      Całuję, ściskam i weny życzę! Czasu też! ♥

      Usuń
    2. Cześć!

      Twój komentarz mnie nie zdenerwował, uważam, że solidna krytyka jest każdemu potrzebna.
      Zdaje sobie świetnie sprawę ze tego, że mam braki w umiejętności pisania, więc wytknięcie konkretnych, pozwala mi się łatwiej skupić na poprawianiu błędów.

      Przepraszam, że odpowiadam na Twój komentarz tak późno, ale brak czasu w moim życiu jest powalający!

      Dzięki, że się pojawiłaś na blogu i chciało Ci się skomentować. <3
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  3. Na komórceeee?! O kurde, ja bym nie dała rady. Szlak by mnie trafił xD Poza tym u mnie ma wszystko wyglądać wizualnie dobrze, więc nie wytrzymałabym bez wyjustowania i akapitów xD

    Dawca spermy! Dziecko z probówki czy po prostu przyszedł, zaruchał i poszedł w stronę zachodzącego słońca? Uwielbiam Twoje teksty:
    "Będę tęsknić za nim ja za nerką.
    Ale Ty masz obie nerki.
    W takim razie ja nie mam za czym tęsknić, a Ty pakuj dupę do auta i nie zadawaj głupich pytań"
    Myślałam, ze padnę, piękna wymiana zdań. I oczywiście element niepewności na końcu - cóż to za wielka tajemnica? Życzę multum weny!

    Poza tym chciałabym, żebyś zerknęła na mój blog. Pod nową notatką jest informacja, z którą chciałabym, żeby zapoznały się wszystkie czytelniczki.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuje sie lekko zdezorientowana. Mówiąc tak całkowicie szczerze.
    To, że spotkała Suigetsu w mieszkaniu Sasuke i jej reakcja na to jest zrozumiała. Ale... No nie. Jakoś brakuje mi odpicowania tej sceny.
    Za dużo chaosu sie tam dzieje. Wiadomo, że targają nią raczej te negatywne emocje, na dodatek silne, ale aż za bardzo. Nie pasują mi do jej obrazu, który wykreowaliśmy wcześniej.
    Jest inteligentna, dojrzała kobieta, a teraz niczym nastolatka dała się porwać pozorom. No coś mi tutaj nie halo.
    Oczywscie nie bierz tego az tak bardzo do siebie. To moje spostrzeżenia. :)
    Ogolnie bardzo jestem ciekawa co bedzie dalej. :D Imię Sarady juz wiele mowi i do tego, jaki stosunek ma do niej Sakura. No i to SasuSaku, ne? :D Ahmmm, aż mnie roznosi na myśl o ich trójce. Bardzo fajny motyw!
    No i ta ostatnia scena, ze Sui jest przyjacielem Saska. Na dodatek pozostaje poszukiwanym przestępca. Cos mi sie wydaje, ze grubsza akcja bedzie.
    Kochana, dużo weny i czasu! I tak, jak pisała Blue. Nie ma co na siłę trzaskać słow. Masz przede wszytskim to pisac dla siebie i Ty masz byc usatysfakcjonowana. :) Pisanie na telefonie naprawde ogranicza możliwości! Przynajmniej takie mije zdanie. :)
    Całusy! 💛

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. U mnie nowe rozdziały. c:

      Usuń
    2. PS. sprawdź mój komentarz przy poprzednim rozdziale. :)
      Dopiero teraz ogarnęłam, że skomentowałam na Incredible Depth. Przepraszam, za brak odpowiedzi. XD

      Usuń
  5. Hej kochana, informuję, że u mnie nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduje się! Wiesz co, proponowałabym Ci dodać zakładkę „obserwatorzy”, wtedy łatwiej zauważyć nowy rozdział ;)
    Co do rozdziału - chyba jeden z dłuższych na blogu. Jednak można zauważyć minimalny spadek formy, spowodowany pewnie tym, że pisałaś na telefonie ;p pojawiły się literówki i błędy w prowadzeniu dialogów. Jednak nie przejmuj się moim komentarzem, gdyż akcja się rozkręca i blog mi się podoba :) ciekawi mnie skąd się wziął Suigetsu i co będzie dalej z Saradą.
    Czekam na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojojoj, żyjesz Ty tam? Nie zaharowuj się, kochana. Inaczej wyślę ci prawilny wpierdol (taki ładnie opakowany, z różową wstążeczką).

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń