środa, 26 września 2018

4. Przyszedłem cię uratować

  Sakura zaparzyła sobie kubek świeżej kawy i rozciągnęła się mocno. Rozluźniła swoje ciało z wyraźną ulgą po czym sięgnęła do stojącej na blacie stołu cukiernicy. Zatrzymała się jednak w pół ruchu, nieprzyjemny dźwięk dzwonka rozbrzmiał w mieszkaniu. Cicho podeszła pod drzwi i zerknęła przez wizjer. Ruda kobieta po drugiej stronie wyglądała na zniecierpliwioną. Jak zawsze. Sakura otworzyła drzwi i uśmiechnęła się szeroko.
– Cześć. – przywitała gościa, robiąc przejście do środka.
Karin uśmiechnęła się w odpowiedzi i weszła w głąb mieszkania.
– Miałaś rację. – rzuciła do Sakury przez ramię. – Było zabawnie.
Miły uśmiech na ustach Sakury, zmienił się w złośliwy. Zamknęła drzwi i ruszyła za koleżanką.
– Zawsze mam rację. – zamruczała zadowolona i wyjęła drugi kubek dla Karin. – Kawy?
– Pewnie.
    Sakura sięgnęła do wiszącej na ścianie szafki i wyjęła z niej odpowiednią puszkę. Dopiero kiedy postawiła parujący kubek na stole wbiła w Karin uważne spojrzenie.
– Zadziałało? – spytała prawie podskakując z ciekawości.
– Oczywiście, kochanie. Jeszcze tego samego dnia, mężczyźni z Waszego wydziału, zaczęli do mnie dzwonić z pocieszeniami. Wszyscy mają jakieś ciekawe fakty z życia Uchihy i wystarczy obietnica spotkania, żeby chętnie opowiadali.
Sakura rozparła się wygodniej na krześle i chwyciła swój kubek. Obie kobiety uśmiechnięte stuknęły szkłem w porannym toaście.
– Skąd wiedziałaś, że nie postanowi jednak zaciągnąć Cię do łóżka? – spytała przyglądając się koleżance. Odpowiedziało jej wzruszenie ramion.
– Mój kumpel z klasy, strasznie Uchihy nie znosił. Zaproponował mi pieniądze co miesiąc, jeżeli będę doprowadzać go do szału. Jak wiesz nie jestem bogata z domu, to była dobra opcja łatwego zarobku.
Sakura parsknęła śmiechem.
– Rozumiem, że szło Ci świetnie? – rzuciła retorycznie i upiła łyk kawy, zerkając przy tym na Karin.
– Zmieniłam jego życie w piekło. Szło mi do tego stopnia wybitnie, że wczoraj wystarczyło odwalić teatrzyk, żeby zebrało mu się na wymioty. – ruda kobieta uśmiechnęła się nieprzyjemnie pokazując wszystkie zęby.
– Powiedz mi. Czy miałam rację? – Sakura zagryzła wargi oczekując na odpowiedź.
– Owszem. – Karin pokiwała głową. – Nie wiem co, ale Uchiha na bank macza palce w czymś nieprzyjemnym. Generalnie bardzo dobrze się kryje. Jak się domyśliłaś, że kręci?
Sakura spojrzała na Karin rozbawiona.
– A znasz faceta, który na dzień dobry nie macha blachą? Ja nie. – westchnęła teatralnie i spoważniała. – Gadałam z kumplem z tego oddziału, który zgarnął go podczas akcji. Kiedy go zwinęli i zakuwali nawet nie wspomniał, że jest policjantem. Nie wiem czemu, ale wolał ukryć fakt bycia gliną.
W oczach Karin błysnęło zrozumienie, zmarszczyła brwi i cmoknęła bokiem ust.
– Normalny glina nawet nie dałby się zgarnąć, tylko darłby ryja, że jest kryty. – mruknęła. – To dlatego mnie potrzebowałaś?
– Jako glina mam związane ręce. Nie dokopie się legalnie do wielu rzeczy. – odparła cierpko zielonooka. Karin skrzywiła się nieznacznie.
– Dobrze mieć kumpelę która jest szpiegiem tajnych służb. Proponowałam Ci stanowisko…– mruknęła pod koniec z dobrze wyczuwalną naganą w głosie. Sakura pokazała jej język i zgarnęła puste już kubki. Wstała i wstawiła je do zlewu.
– Wiesz Karin. Znalazłaś sobie idealną przykrywkę. – zrobiła głupią minę i zamrugała szybko rzęsami.
– Marna parodia. – prychnęła Karin, po jej ustach błądził jednak delikatny uśmiech. Podniosła się z krzesła i zarzuciła kurtkę na plecy. – Pamiętaj, idiotek nikt o nic nie podejrzewa. – wycelowała w Sakurę wskazujący palec po czym zrobiła jedną ze swoich „słodkich min”, zatrzepotała rzęsami i ruszyła do wyjścia.
– Dzięki! Pa! – Sakura wychyliła się zza aneksu.
– Nie ma sprawy! Tylko następnym razem nie tłucz mnie po nerkach!
    Drzwi zamknęły się za Uzumaki a Sakura rozejrzała się po swoim małym mieszkaniu, poszukując wzrokiem kota. Znów się gdzieś skitrał, udając, że nienawidzi całego świata. Dziewczyna otworzyła lodówkę i wyjęła puszkę z karmą. Kot jak na zawołanie pojawił się znikąd i rozpoczął taniec pomiędzy jej nogami. Ocierając się i kręcąc ósemki, wydawał się siebie tak żałosne dźwięki, jakby był głodzony od miesiąca.
    Kiedy kot zajął się pochłanianiem zawartości swojej miski, Sakura narzuciła na siebie jesienny płaszcz i włożyła buty. Zgarniając po drodze torbę z szafki, wyszła z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi. Tego dnia miała sporo do zrobienia.


    Ulica była zakorkowana. Pomimo, że w tym miejscu i o tej godzinie zator tworzył się codziennie Sakura zirytowana wcisnęła klakson. Na nic się to nie zdało ale rozładowało trochę rosnące w niej uczucie irytacji. Telefon leżący na siedzeniu obok najpierw zaczął wibrować a po chwili rozbrzmiały pierwsze nuty dzwonka. Zerknęła szybko na wyświetlacz i sięgnęła po aparat.
– Zawsze dzwonisz do mnie jak jestem za kółkiem. – rzuciła i znów wcisnęła klakson.
– Żeby cie to jeszcze obeszło. – mruknęła Ino. – Może lepiej mi powiesz jak mogłaś odwalić takie show i nie pojawić się w pracy?
Sakura przycisnęła telefon ramieniem i zakręciła kierownicą po czym zjechała na chodnik i władowała się do alejki między dwoma sklepami.
– Patrz jak jedziesz tępa babo! – ryknął jakiś brunet odgrażając się pięścią.
– Wal się! – wrzasnęła wystawiając przez okno rękę z wystawionym środkowym palcem. Ruszyła w dół uliczki, próbując przebić się alejkami do następnej przecznicy.
– Rozumiem, że to nie było do mnie? -mruknęła po drugiej stronie słuchawki rozbawiona Ino.
– Do jakiegoś debila. – Sakura skręciła raz jeszcze i z radością ujrzała wyjazd do głównej trasy.
– Sakura, czemu cie nie ma w pracy? – dopytywała blondynka.
– Bo jestem od rana w terenie. – padła lakoniczna odpowiedź. – Ino, jadę na zasłużony obiad. Odezwę się.
    Zanim Ino zdążyła coś jeszcze powiedzieć, Sakura wdusiła czerwoną słuchawkę i rzuciła telefon znów na fotel. Nie miała ochoty opisywać teraz Ino całego zajścia, ani plotkować o tym, jaki to był pocałunek. Raptownie skręciła widząc wolne miejsce parkingowe i wjechała na nie sprawnie.
    Kawiarnia do której zawędrowała nie była może duża i luksusowa, ale Sakurze bardzo to odpowiadało. Weszła do środka i skrzywiła się nieznacznie. Itachi z którym była tu umówiona nie przeszedł sam. Przyciągnął ze sobą Sasuke psując jej tym samym wybitnie dobry nastrój. Kiedy podchodziła do stolika, uśmiech młodszego Uchihy robił się coraz bardziej łobuzerski. Patrzył na nią lekko spode łba marszcząc brwi w ironicznym wyrazie.
    Sakura przywitała się z Itachim i usiadła na wolnym miejscu.
– Zamawialiście już? -spytała Itachiego ignorując Sasuke.
– Tak. Wziąłem Ci Twój ulubiony zestaw. – odparł a Sakura uśmiechnęła się do niego ciepło.
– Słyszałem, że wczoraj dobrze zaszaleliście. – mruknął przeszywając ją na wskroś spojrzeniem.
Sakura patrzyła na niego przez chwilę nic nie mówiąc po czym przeniosła wzrok na Sasuke. Twarz bruneta była spięta. Przyglądał się swojemu bratu z niejasną miną, która nie była ani trochę przyjemna.
– Cóż…– Sakura bardzo ostrożnie dobierała słowa. – Nie nazwałabym tego szaleństwem, to raczej celowe zrobienie na złość pewnej głupiej suce…– mruknęła czując jak poczucie winy zalewa ją niczym wylany wprost na głowę gar wrzątku. Nerwowo zatarła dłonie próbując uciec gdzieś spojrzeniem.Jak mogła być tak głupia! Beształa się w myślach. Zapomniała na śmierć o Itachim i jego uczuciach. Znalazła sposób na zdobycie informacji i jak zwykle poszła po trupach do celu. Kretynka.
    Sasuke odchrząknął i zerknął na kelnerkę, która przyniosła im zamówienie. Wyglądał jakby jej przyjście przyniosło mu ulgę.
– Dziękujemy bardzo. – podziękował dziewczynie Itachi i uśmiechnął się delikatnie. – Wyglądacie jak dzieci, które zjadły zakazane słodycze. – stwierdził. Sakura przysunęła cukiernicę bliżej siebie i zaczęła automatycznie wsypywać do filiżanki kolejne porcje cukru. Sasuke zerknął na jej ruchy ale nie skomentował tego. Przeniósł spojrzenie na swojego brata.
– Musimy pogadać. – bardziej stwierdził niż zapytał. Straszy Uchiha zmarszczył nos.
– Nie sądzę.
Sakura przeskoczyła wzrokiem z jednego mężczyzny na drugiego i wsypała porcje cukru do napoju.
– Owszem musimy. – głoś Sasuke stał się twardy i nieznoszący sprzeciwu. Itachi wzruszył ramionami.
– Jeżeli tak bardzo chcesz, to możemy. – mruknął i wychylił espresso.
– Nalegam.
– Dobrze.
    Sakura podniosła filiżankę do ust i upiła trochę. Natychmiast prychnęła rozbryzgując kawę na obydwu braci i stolik przed sobą. Zdziwieni mężczyźni w końcu oderwali od siebie spojrzenia i zwrócili się ku niej.
– Wszystko w porządku? – Itachi pochylił się w jej stronę. Przełknęła resztę płynu w ustach i skinęła głową.
– W najlepszym. – wykrztusiła czując w ustach zbyt lepki posmak.
– Z pewnością. – mruknął młodszy Uchiha patrząc ze zmarszczonymi brwiami na prawie pustą cukierniczkę.
Sakura westchnęła ciężko i gestem wezwała do siebie krążącą po sali kelnerkę.
– Jeszcze jedno latte. – mruknęła i westchnęła ciężko. Miała wrażenie, że coś się jeszcze tego dnia wydarzy.







     Siedzieli razem na ławce w parku. Sasuke jak zwykle na oparciu, Itachi z wrodzoną sobie elegancją, na siedzisku poniżej. Palili papierosy i patrzyli na staw.
    Starszy brat, był w życiu Sasuke, bardzo ważną postacią, bo to on, opiekował się nim w dzieciństwie, kiedy rodzice gonili za karierą. To on, naklejał mu plastry na kolana i to on wspierał go w wyjeździe na USA. Tak, Itachi w pewnym sensie przejął na siebie bez mrugnięcia okiem obowiązki rodziców.
Teraz siedział tuż obok i uśmiechał się mrużąc oczy od jesiennego słońca, odbijającego się w tafli wody.  Patrząc tak na niego, wydawało się że Itachi nie miał żadnych problemów i jest szczęśliwym, spełnionym człowiekiem.
– Nie gap się tak na mnie. – mruknął osłaniając oczy dłonią, żeby słońce nie raziło go jeszcze bardziej. – To nie Twoja wina, nawet tak o tym nie myśl. - Sasuke prychnął cicho.
    Był tak cholernie zadowolony z siebie, że może dopiec trochę Haruno. Dziecięco rozochocony. Wtedy zobaczył wyraz oczu swojego brata. Zrozumienie strzeliło go jak bicz. Itachi kochał kobietę, którą on sam chciał uwieść i ujarzmić. Nie było gorszej rzeczy niż wycięcie bratu takie świństwa, świadomie czy nie.
– Sakura nigdy mnie nie kochała. – kontynuował Itachi. – Wiedziałem, że traktuje mnie jak brata ale wymyśliłem sobie, że może również mnie pokocha. Pokochała, ale pomyliłem rodzaje miłości. – dodał i wzruszył ramionami.
– Skąd się znacie? – Sasuke przeniósł spojrzenie z tafli wody na brata.
– Pojawiała się czasem u nas w domu. Byłeś z byt mały żeby pamiętać. Zabiedzone stworzenie, wylęknione i nieufne. Gdy byłeś starszy przebywała u nas kiedy szedłeś do szkoły, a kiedy wyjechałeś na studia rodzice postanowili przygarnąć ją do naszego domu na chwilę.
Zdziwiony Sasuke aż sapną. Sakura w jego domu, śpiąca w nim co noc. Brzmiało to abstrakcyjnie, jednak nagle zrozumiał Itachiego w pełni. Rodzice przygarnęli do domu dorastającą, temperamentną jak diabli dziewczynę. Co zrobił z Itachi ze swoim dobrym sercem? Na pewno próbował jej pomóc w każdej wolnej chwili a biorąc pod uwagę niejasny magnetyzm Sakury, nic dziwnego, że przepadł.
– Co w niej takiego jest? – spytał Sasuke, bardziej siebie niż Itachiego, po czym znów zapadła na chwilę cisza.
– Siła. – powiedział po chwili starszy z braci. – W niej jest siła, która nie pozwala jej upaść, która nie daje się jej zatrzymać. Ta siła połączona z szaleństwem sprawia, że działa na mężczyzn jak narkotyk. Nie myśl, że jesteśmy jedyni. – zerknął na Sasuke z przekornym uśmiechem.
– Masz na myśli tego Gaarę? – mruknął, przypominając sobie, jej wczorajszego towarzysza.
– Mam na myśli jej byłego. Tou dostał na jej punkcie jobla. Siedział pod oknami, włamywał się do mieszkania, zakładał podsłuchy. – Sasuke uniósł brwi, przypominając sobie, niepozornego, młodszego stopniem detektywa. Owszem, narobił problemu niewyparzonym jęzorem, ale nie wydawał się kimś kto może być realnym zagrożeniem dla kobiety.
– Co zamierzasz? – z rozmyśleń wyrwał go głos Itachiego.
– W związku z Sakurą? – spytał głupio. Itachi tylko pokiwał głową.
 Sasuke zamyślił się i przez chwilę znowu nie padło między nimi żadne zdanie.
– Nie wiem. – odparł zgodnie z prawdą. – I chyba nie chce z Tobą na ten temat rozmawiać. – powiedział spokojnie, nie spuszczając z Itachiego oka.
– Masz racje, nie chce znać szczegółów, Twoich planów względem niej.

       Kiedy następnego dnia dotarł do pracy, w duchu nie mógł przestać się uśmiechać. Sakura siedziała schowana za swoim K2, niczym za murem obronnym i nawet trochę go to śmieszyło. Tak samo jak śmieszyły go spojrzenia ludzi, które nie odstępowały ich na krok. Widać jeden pocałunek, mógł w tej dziurze być przyczyną ogromnej sensacji.
     Haruno wybrała więc formę odcięcia od ludzi i spędziła cały poranek za biurkiem, gryzmoląc coś zapamiętale w protokołach i nie odchodząc od stanowiska. Dopiero koło szesnastej postanowiła odezwać się do niego z pytaniem, czy jedzie z nią na miejsce zbrodni.
     Całą drogę spędzili w milczeniu, Sakura prowadziła, a on z zainteresowaniem przyglądał się jak bardzo bieleją jej palce, od ściskania kierownicy.
     Dom był już praktycznie pusty, tylko na dole i w ogrodzie, kręcili się jeszcze pomniejsi pracownicy laboratorium. Zbierając próbki i robili zdjęcia z przyklejonymi do twarzy, wszechwiedzącymi minami.
– Wszystko dokładnie sprawdziliśmy. – mruknął jeden z nich do Sakury. Według Sasuke zabrzmiało to bardziej jak zamaskowane " Zjeżdżaj stąd”. Sakura uśmiechnęło się do technika zbyt miłym uśmiechem i mruknęła.
– Chętnie sprawdzę. – po czym ruszyła przez podwórko.
    Jak tylko weszli do środka, Haruno ostrożnie wspięła się po schodach na górę. Szedł za nią rozglądając się uważnie. Ślady krwawej jatki, która się tam odbyła, były widoczne na każdym kroku. Skręcił na lewo do łazienki, i w lateksowych rękawiczkach zaczął przeglądać jeszcze raz zawartość szafek i skrytkę pod wanną.
W pokoju obok zamilkły kroki, pojawiły się w przedpokoju i znowu ucichły.
– Sasuke! Czy możesz tu przyjść? – zawołała cicho, a w jej głosie pobrzmiewało podekscytowanie.
     Sakura stała w samym rogu pokoju, święcąc na sufit latarką i zadzierając głowę. Kiedy go zobaczyła pokazała palcem punkt na suficie.
– Nie wiesz może, czy technicy byli na strychu? – spytała cicho, bezwiednie nachylając się w jego stronę.
– W raporcie nic nie było. Zresztą nie wydaje mi się, żeby uznali strych za ważny. – odparł podchodząc bliżej wskazanego punktu.
– Na suficie, w drugim pokoju, jest takie samo wytłoczenie. – powiedziała kierując się w stronę drzwi. – Idę szukać włazu. – ruszył w jej stronę, świecąc w półmroku latarką.
– Wiem gdzie jest właz, chodź.
 Właz znajdował się na końcu korytarza, a sufit dookoła wyglądał jakby miał im za chwilę runąć na głowy.
– Nie ma drabinki, musisz mnie podsadzić. – skwitowała z krzywym uśmiechem i wyjęła broń z kabury. W półmroku z niebezpiecznym pogłosem pstryknęło odbezpieczenie. – Zrobisz to? Dasz radę? – spytała patrząc z pode łba, czym wywołała w nim rozbawienie. Przykucnął złapał ją za pośladki i jednym szybkim ruchem podsadził pod sam właz. Usłyszał wściekłe syknięcie, w duchu mając nadzieje, że dziewczyna nie napluje mu na głowę.
– Jesteś nieprofesjonalny. – prychnęła, układając w dłoniach broń i latarkę.
– To dla stabilności. – zełgał perfidnie, za co oberwał twardym czubkiem jej buta, prosto w mięsień na udzie.
 Sakura napięła mięśnie łapiąc za uchwyt włazu i z całej siły wyrzuciła klapę w górę Natychmiast po otwarciu klapy, podrzucił ją wyżej i złapał pod kolanami, by była na tyle wysoko, aby móc oświetlić przestrzeń na strychu.
– Chyba czysto. – mruknęła cicho, po czym zaparła się rękami o krawędź włazu, podciągnęła sprawnie i zniknęła w ciemnej dziurze.
       Zaklął od nosem, odbił się od ziemi i złapał krawędzi w miejscu, gdzie przed chwilą zniknął nierozważny tyłek Haruno. Z wyprostowanych rąk podciągnął się do góry, lekko rozbujał i wskoczył na strych, dziękując sobie samemu, za ciało utrzymane w nienagannym stanie. Wyjął broń i przypiętą do pasa latarkę, po czym ruszył za światłem latarki, Sakury.
     Cały strych był jedną przestrzenią, zawaloną wszelakiego rodzaju klamotami, kartonami, i ubraniami piętrzącymi się kupach. Odmierzył siedem kroków od ściany i przesunął jedną ze stert ubrań butem, po czym prawie przypadł do ziemi, żeby móc cokolwiek dostrzec.
– Chodź tutaj. – machnął ręką do Haruno, pokazując jej miejsce w którym się znajduje. W mgnieniu oka kucała przy nim z uwagą patrząc na ruch jego palców.
– Miałaś racje. – powiedział cicho, przesuwając delikatnie palcami po deskach. Kiedy poczuł pod opuszkami okrągłe nacięcie, pchnął palcami w dół. Czop drewna wyskoczył z deski i spadł na łóżko w pokoju dziecięcym. Z sufitu do pokoju powstała dziura.
– Ktoś ich podglądał. – szepnęła, jakby sama była podsłuchiwana. – Dzwonie po techników, niech ściągają sprzęt i przeczesują strych.
     Zeszli ze strychu i ruszyli na parter. Nagle Sakura zatrzymała się przed nim raptownie. Sasuke spojrzał w tym samym kierunku co partnerka. Wzrok dziewczyny wbity był w drewnianą ścianę pod schodami. Podeszła do niej powoli i ukucnęła. Badawczo dotykała poszczególnych desek i ku jej wyraźnemu zdziwieniu cicho pstryknęła ukryta dla wzroku zapadka. Coś wydało z siebie jękliwy dźwięk.
– Odsuń się. – syknął cicho w jej kierunku. Co dziwne, dziewczyna bezszelestnie podniosła się i zrobiła kilka kroków w tył. Bez słowa odbezpieczyła broń i przygotowała się do strzału, tworząc dla niego zabezpieczenie.
Sasuke włączył latarkę i podszedł do skrytki. Ukucnął w bezpiecznej odległości jednym szarpnięciem otworzył małe drzwiczki i skierował światło do środka.
    Silny uścisk złapał go za gardło. Najpierw zobaczył błyszczące w ciemności ludzkie oczy a potem małą umorusaną buzię.  Mała, przerażona dziewczynka odskoczyła do tyłu rozpłaszczając się plecami na ścianie. Biorąc pod uwagę jej stan, musiała być tu od czasu przestępstwa i nie wychodzić.
Odwrócił się i zerknął na Sakurę, której twarz przybrała odcień kredy. Zerknął znów do środka schowka i wyciągnął powoli rękę. Bóg jeden tylko wiedział, co to dziecko widziało i w jakim było stanie.
– Nazywam się Uchiha Sasuke, jestem detektywem. – powiedział najbardziej miłym głosem na jaki było go stać. – Przyszedłem Cię uratować. 

Brudne dziecięce rączki złapały się futryny a potem cała postać dziecka lękliwie wychyliła się na światło rzucane przez żarówki. Sasuke przelotnie spojrzał na Sakurę. Kobieta stała nadal w tym samym miejscu z bronią gotową do strzału. Dziewczynka również nie spuszczała wystraszonych oczu z wycelowanej w nią broni. 
- Sakura...- szepną ale nie drgnęła.- Sakura, opuść broń! - wyszeptał głośniej ale nadal łagodnie. Haruno zamrugała raz i drugi po czym sprawnie zabezpieczyła pistolet i schowała do wiszącej przy pasku kabury. Jej twarz nadal była napięta do granic możliwości a oczy niczym za mgłą. 
     Sasuke zwrócił twarz ku małej i powoli wyciągnął w jej stronę ręce. Dziecko jeszcze raz, obrzuciło wzrokiem Sakurę po czym zrobiło krok w jego stronę i osunęło się na ziemię. Wychylił się do przodu i złapał dziewczynkę w ramiona ledwo łapiąc równowagę.
- Medyka! Już!!! - ryknęła nad jego głową zielonooka, która nagle odzyskała kontrolę nad sytuacją. Kiedy do pomieszczenia wpadli sanitariusze a on przekazywał im dziewczynkę, Sakura wypadła na zewnątrz niczym wystrzelona z procy. 






Kochane dziewczyny!

     Przepraszam was oczywiście, że rozdziały pojawiają się tak rzadko. Staram się rzecz jasna wstawiać je jak najczęściej ale praca, szkoła, ogarnianie dwóch kotów i chłopa, zajmuje jednak trochę czasu. 
Cieszę się bardzo, że jesteście, komentujecie i oczywiście , że się wam podoba. 
Pozdrawiam was gorąco. :*





9 komentarzy:

  1. Aaa.
    Czyli Karin tylko grała taką tępą dzidę. xD No brawo dla niej, wszyscy uwierzyli, w tym ten jełop, Sasuke. ;D
    A ta końcówka bardzo dobra, Sasuke zachował zimną krew, podczas, gdy Sakura nieźle się przeraziła.
    Jestem ciekawa ciągu dalszego. ;)
    P.S U mnie nowy rozdział. Prydałaby ci się jakaś zakładka, żebym miała gdzie zostawiać powiadomienia o nowych postach, bo nie chcę ci pod rozdziałami śmiecić. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to daję znać, że u mnie trzecia część Epilogu zawisła!
      Zapraszam.

      Usuń
  2. Wow, nigdy bym nie pomyślała, ze Karin udawała. Jej rozmowa z Sakurą była napisana po mistrzowsku, czułam lekkość formy i swobodę, która między nimi panowała, a tekst "Pamiętaj, idiotek nikt o nic nie podejrzewa" bardzo do mnie przemówił - zwyczajne i proste, a niesie takie przesłanie!

    Itachi :< Smutno trochę, że jest nieszczęśliwie zakochany, ale podoba mi się to. Smutek i tęsknota do niego pasują i nadają jego postaci głębi.

    Ciekawi mnie historia Sakury. Czy w jej przeszłości miało miejsce coś podobnego? Początkowo (kiedy Itachi opisywał, że przychodziła do nich głodna, brudna itp skojarzyła mi się z tymi martwymi dziewczynkami, nie wiem czemu) pomyślałam, że wyobrażam sobie zbyt dużo. Ale w scenie na strychu znów zaczęłam o tym myśleć. Czy widziała w tej dziewczynce samą siebie dlatego wciąż celowała w nią bronią, jakby w swoje słabości, w siebie sprzed lat, którą chciała zniszczyć, zapomnieć? Czy to było coś innego i wspomnienia nią zawładnęły dlatego nie opuściła broni? Bardzo ciekawe.

    Buziaki~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i na marginesie, to strasznie podobają mi się grafiki, które umieszczasz. Ich białe tło, które komponuje się z tłem szablonu wygląda po mistrzowsku 😍

      Usuń
    2. Kochana!

      Bardzo się cieszę, że Ci się podoba relacja Karin i Sakury. Chciałam żeby relacja między nimi była luźna i niewymuszona i na szczęście mi się to udało. Jestem cała happy :D

      Usuń
  3. Ech, a ja znowu ze spamem. xD
    U mne prolog do nowej hisorii zawisł.
    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy Twój rozdział jak do tej pory! :)
    Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej, wielki szacunek za progres! :) Tym bardziej, jeżeli ma się mało czasu na pisanie, doskonale to znam :P
    Kurde rozwaliła mnie rozmowa Sakury i Karin. Jak dziewczyny powyżej, nigdy bym się nie spodziewała, że to było wyreżyserowane.
    Podoba mi się relacja Karin i Sakury - szczerze mówiąc nie rozumiem tego całego hejtu na Karin i tego, że w prawie każdym opowiadaniu gra rolę czarnego charakteru :D Fajnie, że u Ciebie wygląda to inaczej.
    Szkoda mi Itachiego - nie mogę się doczekać rozwinięcia historii Sakury i wyżej koleżanka Sayuri bardzo trafnie zauważyła możliwe powiązania.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę duużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, też myślę o Karin podobnie! Jeśli spojrzymy na kanon i jej postać, kiedy robiła z siebie idiotkę przed Sasuke (tak na marginesie to uwielbiałam te sceny, gdy przechodziła z wkurzonej na Suigetsu do flirtującej z Saskiem w sekundę xD) to mogłabym jeszcze jakoś to zrozumie, znaleźć usprawiedliwienie do niechęci. Ale przecież nią mąci, nie miesza w małżeństwo Uchihów w żaden sposób, uznała zwycięstwo Sakury.

      Usuń
  5. Dobry wieczór!
    Z przyjemnością informuję Cię o II edycji przedwojennego konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie”. Jeżeli chcesz podszkolić swoje pisarskie umiejętności, a przy okazji coś wygrać, ten konkurs jest właśnie dla Ciebie! Mimo że tematyka jest związana z dwudziestoleciem międzywojennym, można napisać opowiadanie w dowolnym klimacie oraz zarówno autorską opowieść, jak i fanfiction. Przewidziane są cenne nagrody, m.in. książki tematyczne, gazety, płyty CD, niespodzianki, ale przede wszystkim jest do wyboru dziesięć książek z różnych gatunków. Zapraszam Cię serdecznie do wzięcia udziału.
    http://www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com
    Zapraszam również do wzięcia udziału w zabawach, gdzie także można zgarnąć nagrody książkowe.
    http://www.przedwojenne-zabawy.blogspot.com
    Pozdrawiam ciepło!
    Sovbedlly
    PS. Przepraszam za reklamę , a le nie znalazłam innej zakładki.

    OdpowiedzUsuń