niedziela, 27 maja 2018

2. Szatan nie baba.

        Sakura nie była osobą, która okazywała skruchę, przepraszała czy płaszczyła się przed kimś. Znajomi z pracy odbierali ją jako zimną sucz, pozbawioną uczuć wyższych, oraz potrzeb innych, niż picie kawy czy korzystanie z toalety. Zawsze mówiła twardym tonem, chodziła prosta jak struna i patrzyła na świat bez zbędnych emocji. Przyjaciele wiedzieli, że to tylko jedna z jej stron, współpracownicy nie sądzili, że dziewczyna może posiadać, jakąś inną stronę.
     Kakashi siedział przed nią z delikatnie zszokowanymi, aczkolwiek znudzonymi oczami, zaś sama Sakura chciała zapaść się pod ziemię.
 Po niezręczniej sytuacji w pokoju przesłuchań, została przyciągnięta na „dywanik” do gabinetu Hatake, a kiedy już wyjaśniła, co miała wyjaśnić, zamilkł i zaczął się tylko na nią gapić. I gapił się tak już dobre dziesięć minut.
     Nagle uśmiechnął się nieznacznie, zacmokał pod nosem, westchnął i zabębnił palcami w blat. Sakura nawet nie drgnęła, starała się wytrzymać jego spojrzenie i zachować resztki godności, o ile jeszcze coś z jej godności pozostało.
– A więc jeszcze raz. – zaczął Kakashi, a jego głos wypełnił, gęstą ciszę w pomieszczeniu. – Poznałaś go na stacji, poszłaś z nim do łóżka, a potem przyjechałaś do pracy. Podczas akcji, na której byłaś, zgarnęło go wsparcie, po tym, jak strzeliłaś mu ostrzegawczo obok głowy. Dobrze rozumiałem? – zapytał spokojnie, lekko rozbawionym głosem.
     Haruno nabrała ze świtem powietrza. Ciągle miała nadzieję, że cała ta sytuacja nie dzieje się na prawdę.
– Tak. Tak właśnie było. – odpowiedziała i nawet poczuła dumę, że jej głos nie drgnął. Kakashi uderzył się dłońmi w uda i uniósł jedną brew.
– No Haruno, to się nawet dobrze składa. – powiedział z dziwną miną, a Sakura poczuła, że zaraz usłyszy coś co jej się nie spodoba.
– Dlaczego tak uważasz? – spytała, czując, że po plecach przebiega jej zimny dreszcz, który nie zapowiada nic dobrego.
     Uważnie przyglądała się Hatake, którego twarz wyglądała tak, jakby lata czekał na wyjawienie jej tej tajemnicy. Zupełnie jakby miał jej do przekazania najważniejszą informację w życiu, ale musiał się długo powstrzymywać.
– W tej sytuacji, nie muszę Cię już zapoznawać, z Twoim nowym partnerem. – odpowiedział z tak szerokim uśmiechem, jak to tylko możliwe
 Mówiąc to, bawił się świetnie, tego Sakura była więcej niż pewna. Bardzo powoli przełknęła gulę w gardle, w milczeniu skinęła głową i podniosła się z miejsca.
     Wychodząc z gabinetu swojego bardzo zadowolonego szefa, Sakura czuła, na sobie jego palący wzrok. Była też przekonana, że jej życie od teraz będzie dużo cięższe.
 Śmiech, którym wybuchł Kakashi, jak tylko zamknęła drzwi, wcale nie poprawił jej nastroju.
     Sakura nie pomyliła się nawet trochę. Szepty, złowrogie i źle nastawione, cholerne, podłe szepty, krążyły po sali jak stado wściekłych os. Sakura słyszała co o niej mówili. Ba! Nawet gdyby nie słyszała co mówią, wiedziałaby. Tak samo jak wiedziała, że tego co odwaliło się wczoraj, współpracownicy jej nie darują.
     Siedziała za biurkiem raz, po raz patrząc na ekran telefonu, ale wiadomości od Itachiego ani śladu, ani słychu! Oparła czoło, o papiery rozsypane po blacie biurka i zwiesiła luźno ręce w geście załamania. Musiała z nim pogadać jak najszybciej, a już na pewno musiała z nim pogadać zanim pojawi się na posterunku i przywitają go bezczelne plotki.     Gdyby sytuacja była inna, Sakura z niewinnym uśmiechem wyparłaby się wszystkiego i temat zostałby zamknięty. Problem stanowiło to, że plotki były prawdziwe. Bardzo prawdziwe i jeszcze bardziej niewygodne.
– Cholerny, zalatany prokuratorek! – syknęła wściekle, kiedy próba połączenia zakończyła się fiaskiem.
 Zamaszystym ruchem przerzuciła akta z jednej sterty na drugą i popatrzyła na bruneta, który właśnie siadał po drugiej stronie jej biurka.
     Kiedy podnosiła wzrok udało jej się dostrzec, jak Masumoto pokazuje ją palcem innemu kryminologowi. Krew uderzyła jej do głowy i w pierwszym odruchu chciała zerwać się z miejsca, iść i dać im po ryjach, ale wiedziała, że nie może. A nawet gdyby mogła, na pewno nie wyszłoby jej to na dobre.
– Te po lewej są Twoje Uchiha. – mruknęła i przesunęła w stronę faceta, jedną z kolumn uwalonych na siebie papierów.
 Podniósł na nią spokojny wzrok czarnych oczu i kiwnął głową.
– Dobra. – odparł krótko i siedział dalej.
     Sakura poczuła jak gardło jej się zaciska, wbiła w niego najtwardszy wzrok jaki posiadała w swoim asortymencie i przybrała służbową obojętność.
– Coś jeszcze Uchiha? Nie mam całego dnia na wprowadzanie Cię. Jak czegoś nie rozumiesz, to stado wesołych techników, na pewno Ci pomoże. – ostatnie słowa prawie zawarczała, podnosząc jednocześnie wzrok na Masumoto.
 Brunet wbił w nią taksujące spojrzenie.
– Masz zamiar się zachowywać, jakbyś kij połknęła? – spytał rozsiadając się wygodniej na krześle.
     Sakura na chwilę zacisnęła mocno usta, żeby nie rzucić mu jakąś kosmatą wiąchą w twarz. Była pewna, że wszystko dzisiejszego dnia, chce ją doprowadzić do granic wytrzymałości. Z trudem uśmiechnęła się do niego służbowym uśmiechem „numer 15” który sprawdzał się idealnie, w rozmowie z rodzicami zaginionych dzieci.
– W pracy stawiam na kontakty profesjonalne. – odparła spokojnie.
 Zanim dobrze skończyła zdanie, Kiba wskoczył do pomieszczenia jak lany wrzątkiem.
– Sakura! Znowu wychlałaś mi kawę?! – ryknął na pół sali.
– Odwal się!! Sam ją wychlałeś! – odkrzyknęła mu, machając pięścią w powietrzu po czym, zerknęła na Sasuke, którego drwiący uśmiech był bardzo jasnym przekazem.
– Taaak. – mruknął przeciągle nie spuszczając z niej wzroku. – Właśnie widzę. – dodał z przekąsem.
– Posłuchaj Uchiha, mam prawo zachowywać się w Twoim towarzystwie, jak mi się podoba, rozumiesz? – skwitowała hardo, patrząc mu prosto w oczy. Po czym założyła ręce na piersi i przybrała ponaglającą minę.
     Spokojnie, z zaciekawieniem patrzyła jak Sasuke podnosi się z krzesła i zbiera akta. Znów przeniósł na nią swoje czarne oczy i obdarował jej ciało takim spojrzeniem, że poczuła jak jej dekolt zalewa fala gorąca.
– Mów co chcesz. – uśmiechnął się – Prawda jest taka, że od dziś będziemy się widzieć prawie codziennie, a ja chętnie sprawdzę, ile dasz radę wytrzymać w takiej atmosferze. - Wyciągnął w jej stronę rękę i przez chwilę Sakura miała wrażenie, że dotknie dłonią jej policzka. Sasuke patrząc jej w oczy, szybkim ruchem zabrał z blatu długopis i uśmiechnął się jeszcze bardziej drwiąco.
 Gdy w końcu sobie poszedł, odetchnęła z ulgi i zjechała po oparciu krzesła.

     Tego dnia Sakura nie miała zbyt wiele czasu, by rozpamiętywać i analizować rozmowę z Sasuke, kartoteki podejrzanych ciągnęły się, niczym nieskończona rolka papieru toaletowego, a spisane w nich życiorysy ludzi, były tak mętne, jak źle zalana kawa.
     Szybko minęło południe, równie szybko przeleciała jej pora obiadowa, jednak Sakura nie odczuwała głodu. Kiedy skupiała się nad konkretną sprawą, mogła nie odchodzić od biurka całymi godzinami.
     Za każdym razem gdy czytała opis miejsca zbrodni, żal tak mocno ściskał jej trzewia, że miała ochotę rzucić czymś ciężkim o ścianę. Gdyby mogła dorwać tego sukinsyna, bez żadnych skrupułów, przestrzeliła by mu przed śmiercią każdą nadającą się do tego część ciała.
     Matkę dzieci znaleźli najbliżej drzwi, leżała w kałuży własnej krwi z rękami wyciągniętymi w stronę łóżek dzieci. Zdjęcie doskonale pokazywało, jej twarz zastygłą w przerażeniu.
 Skóra z nóg kobiety była ściągnięta ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem, którego używa się do skalpowania, jednak nie to ją zabiło. Śmiertelna była kula, którą została postrzelona w głowę.
     Werdykt ich patologa był jednoznaczny, obdarcie skóry z nóg, do strzału, dzieliło co najmniej trzydzieści minut. Wynikało z tego, że kobieta żyła i okaleczona patrzyła na strach swoich dzieci. Męczyła się umierając powoli i próbując doczołgać bliżej łóżeczek ale nie dała rady. Umarła dopiero kiedy postanowił oddać strzał.
     Później zamordowane zostały dziewczynki, ułożenie ich ciał wskazywało na to, że nie próbowały uciekać. Jednak nawet na zdjęciach było widać ślady po łzach na ich buziach.
     Sakura w zamyśleniu postukała długopisem w blat. Zastanawiała się nad tym, co pchnęło mordercę, do pozbawienia życia dwóch dziewczynek w wieku przedszkolnym. Czysto teoretycznie, nawet gdyby widziały jego twarz, były za małe żeby podać dokładny rysopis, o ile jakiś by podały.
     Wplotła palce we włosy i przeciągnęła nimi po same końce, była przybita. Powoli, z zadziwiającą siła, wspomnienia zalewały jej umysł, odbierały trzeźwe spojrzenie na sprawę.
 To ją przerastało, wstała i zabierając ze sobą paczkę papierosów ruszyła na dwór. Musiała szybko ochłonąć, spojrzeć na to z dystansu. Miała nadzieje że jej się to uda. Ta sprawa wpływała na nią jak żadna inna, raniła ją w sposób osobisty i głęboki, ale nie chciała z niej zrezygnować.
     Zbiegła, na dolne piętra, zeskakując po dwa schodki na raz, a kiedy wypadła na zewnątrz prawie rozerwała paczkę, chcąc jak najszybciej dorwać się do uspokajającej nikotyny.
 Dopiero gdy odpaliła papierosa, podniosła wzrok i zobaczyła, że wcale nie jest sama.
– Radzisz sobie jakoś? –spytała Ino, która siedząc w kucki, szykowała się właśnie do wykopcenia następnego. Jej wzrok był przygaszony. Była kolejną młodą kobietą pracującą przy tej sprawie, która nie potrafiła wszystkiego wziąć na dystans.
 Sakura oparła się plecami o ścianę i wzruszyła ramionami.
– A o co pytasz? O mojego nowego partnera, czy o śledztwo? – Ino uśmiechnęła się nieznacznie.
– Chyba o wszystko po trochu. Wiesz, pomyślałam, że ta sprawa mogła Cie dodatkowo przybić.
 Haruno wypuściła dym z ust i marszcząc brwi, spojrzała na blondynkę.
– To nie myśl. – warknęła w pierwszym odruchu. Nie minęła nawet sekunda jak zrobiło jej się strasznie głupio.
– Przepraszam, bardzo Cię przepraszam. – dodała zrezygnowanym głosem, po czym opadła na schodki. Yamanaka usiadła obok niej i paląc papierosa zapatrzyła się na dzieci przebiegające przez ulicę.
– Ej, spokojnie. Jest OK. – powiedziała cicho, a dla poparcia swoich słów, poklepała różowo-włosą po ramieniu.
– Nie Ino, nie jest ok. – zaprzeczyła machając ręką. – Dlaczego nie mogło być normalnie? Po roku czasu, poszłam z facetem do łóżka, a on, tego samego dnia wieczorem, pojawia się u mnie w robocie, niszcząc mi reputację i sprawiając, że każdy od sprzątaczki po trupy, obrabia mi dupę! – blondynka nie zaprzeczyła. Kilka razy strzepnęła papierosa, choć nie było na nim popiołu i westchnęła.
– Wiesz, Sakra, wydaje mi się, że dasz sobie z tym radę, jesteś twarda laska. – powiedziała podnosząc się i otrzepując spodnie.
– Tak myślisz? – spytała Haruno i złapała, wyciągniętą dłoń Ino, żeby ułatwić sobie wstanie.
– Pewnie- uśmiechnęła się Yamanaka. – A jak nie, to masz świetne oko. Wystrzelasz wszystkich jak kaczki.


     Sasuke stał obok Kakashiego i patrzył przez lustro weneckie, na podejrzanego i Sakurę Haruno, która szykowała się do przesłuchania. Wodził swoim czarnym spojrzeniem, uważnie śledząc, każdy jej ruch. Poznawał ją, uczył się jej i zdobywał cenną wiedzę.
     Obserwował tą kobietę, przez cały dzień. Porównywał jej zachowanie z zachowaniem, którym go oczarowała poprzedniej nocy i zaczął wychodzić z założenia, że dziewczyna ma rozdwojenie jaźni, ewentualnie chorobę dwubiegunową.
     Zafascynowała go w tedy, na stacji benzynowej. Zafascynowały go jej miękkie ruchy kiedy wyskakiwała z samochodu i to, że nie spanikowała gdy zaatakowało ją trzech wandali.
 Uśmiechnął się pod nosem. Teraz wiedząc, że jest policjantką, jej brak strachu wcale nie był już tak irracjonalny.
     Kiedy przegonił oprychów, uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na niego, spod opadających włosów. Nigdy nie widział tak zielonych oczu. Te same oczy, trochę później, pałały dziką zielenią lasu, gdy całował jej gładką szyję i przypierał ją do ściany. Te oczy zachęcały go swoją namiętną dzikością.
     Potem z dzikości, została wściekłość, a z ponętnej kobiety, rozjuszony potwór.
– Poradzi sobie? – zwrócił się do Kakashiego, patrząc jak dziewczyna przegląda, spokojnie akta, siedząc w jednym pomieszczeniu, z podejrzanym o morderstwo. Potwór czy nie, to jednak kobieta zamknięta w małym pokoju ze zwyrodnialcem.
     Kakashi roześmiał się i machnął ręką w powietrzu. Sasuke znał go tyle lat, żeby przestać się zastanawiać. zaczął uważniej obserwować co się dzieje.
     Trzepnęły drzwi i do pomieszczenia w którym byli wszedł Kiba. Podał im rękę, witając się i stanął przed lustrem. Wyglądało na to, że też był zaangażowany w tę sprawę.
     Po drugiej stronie lustra, Haruno przechyliła głowę, przyglądając się Tayowi Kogimoto, świdrującym wzrokiem.
– Panie Naganami. – zwróciła się do policjanta, stojącego za plecami Taya. – Proszę rozkuć Pana, niech nie czuje się tu źle. – zamruczała niskim, ciepłym głosem.
 Sasuke uniósł brew rozbawiony jej taktyką. Ten głos uwiódł by martwego, co dopiero mendę za slumsów.
 Kiedy policjant rozkuł kajdanki, a więzień zaczął rozmasowywać teatralnym gestem nadgarstki, Sakura uśmiechnęła się do niego pięknie i usiadła na skraju stołu.
– Musimy porozmawiać, Tay – powiedziała wibrującym od mocy. Nachyliła się do niego bardziej, błyskając dekoltem, w który facet natychmiast wbił oczy.
– Nie mamy o czym, laluniu. – warknął, nie odrywając jednak wzroku od jej piersi.
     Sakura westchnęła głęboko a jej biust zafalował. Sasuke przyglądał się rozbawiony, jak premedytacją, używała swoich kobiecych atrybutów, żeby omotać więźnia. Rozejrzał się po małym pomieszczeniu, obserwując mężczyzn którzy również śledzili wzrokiem jej dekolt.
– Chyba jednak musimy pogadać, jesteś w kiepskiej sytuacji. Złapaliśmy Cię w domu pełnym trupów, a co gorsza były tam zamordowane dzieci. Wiesz co robią w pierdlu z mordercami dzieci? – przerwała na chwilę. – Powiedz mi coś, co pozwoli mi, nie typować Cię do kary śmierci za tą rzeź. – było widać jak facet odrywa wzrok i patrzy w jej oczy. Jego twarz tężała.
– Nic Ci, psie, nie powiem. – warknął napiętym głosem.
     Dziewczyna podniosła się powoli i zaczęła chodzić po pokoju, okrążyła go niespiesznie, po czym przystanęła po drugiej stronie stołu.
 Na jej ustach błąkał się uśmiech.
– Wiesz…– zaczęła równie słodko, jakby nie zauważyła jego zmiany nastawienia. – Znalazłam o Tobie ciekawe informacje. – Znów zrobiła kółko i przystanęła za stołem, stając z zatrzymanym twarzą w twarz – Odkryłam małego, słodkiego chłopca. Jak mu było na imię? Wiesz może? Nie wiesz? To Ci powiem. Chłopiec na imię ma Gamaiashi i głupio będzie jak zainteresuje się nim opieka społe…. – nim skończyła mówić, Kogimoto wystrzelił z krzesła, krzycząc dziko i zaciskając pięści.
     Szybkość z jaką przesłuchiwany, rzucił się w jej stronę, nie zrobiła na Haruno wrażenia. Sprawnym ruchem lewej ręki, załapała jego lewy nadgarstek i pociągnęła w dół, prawą zaś złapała go za gardło.
     Przejmując cały pęd wściekłego faceta, rzuciła nim o stół nim tak szybko, że Sasuke nie zdążył choćby mrugnąć.
     Zebrani mężczyźni obserwujący zajście, wydali z siebie zduszony jęk, jednak żaden nie wydawał się zdziwiony.
     Kakashi odwrócił się do Sasuke i uśmiechnął. Zdecydowanie miał rację nie wątpiąc w to, czy jago detektyw sobie poradzi.
 Sakura w tym czasie dopadła, leżącego na stole faceta i przycisnęła łokciem jego szyję do blatu. W jej oczach błyszczała teraz zieleń, która wydawała się Sasuke nie tyle dzika, co upiorna.
– Posłuchaj mnie teraz Tay. Posłuchaj mnie, dobrze Ci radzę. – zawarczała, a po jej aksamitnym, uwodzącym głosie, nie pozostało nawet wspomnienie. – Dorwę tego Twojego braciszka. Zabiorę go Waszej matce, degeneratce i umieszczę w takiej placówce, że do końca życia go nie odnajdziesz! Rozumiesz mnie? Umiem sprawić, żeby ktoś zapadł się pod ziemię! Możesz mi wierzyć na słowo, że jak ja go ukryje to nawet cholerne medium Ci nie pomoże! – zabrała łokieć z jego szyi i złapała dłonią za materiał na jego koszulce, tuż pod krtanią.
     Facet wyglądał jak dojrzały burak, łapał powietrze jak ryba i patrzył na Haruno z nieskrywanym szokiem.
– Powiem Ci, powiem! – wrzasnął starając się uwolnić z uścisku jej dłoni.
– Nie, nie mi. Brzydzę się ludźmi, którzy maczają paluchy w zabijaniu dzieci. – wysyczała mu w twarz. Puściła materiał ściskany w dłoni, robiąc tak obrzydzoną minę, jakby dotykała karalucha.
     Kiedy wychodziła z pokoju, drzwi trzasnęły za nią tępo, a po chwili wsadziła głowę do pomieszczenia w którym stali. Nie patrząc na nich, poprawiła rękawy bluzki i strzepnęła niewidoczny pył ze spodni.
 Gdy podniosła wzrok, na jej twarzy widniało zadowolenie.
– Teraz Twoja część. – powiedziała z uśmiechem do Kiby i wskazała mu na Tay’a.
 Szatyn wyszedł, by po chwili pojawić się po drugiej stronie szyby. Spokojnie i rzeczowo zaczął wypytywać o szczegóły feralnego wieczoru.
     Na ustach Uchihy błąkało się nikłe rozbawienie, dawno nie widział takiego przesłuchania w wykonaniu policjantki.
– Szatan nie baba. – skwitował Kakashi wychodząc. Zostali sami w pomieszczeniu.
 Przez chwilę stali ramię w ramię, milcząc i patrząc na przesłuchanie.
– Myślisz, że to on, jest tym mordercą? – spytał widząc jak zatrzymany, powoli zaczyna się rozklejać.
– Nie. – potrząsnęła głową i zacisnęła usta w wąską linię. – Ale jeżeli ma jakieś informacje w tej sprawie, to znajdę sposób, żeby je z niego wydusić.     


     Stał na tarasie ze szklanką whisky w dłoni i spoglądał w dal. Widok dla którego kupił ten apartament przestał już robić na nim wrażenie, tak jak otaczająca rzeczywistość. Wyjął papierośnicę z kieszeni skórzanej kurtki i wyłuskał z niej papierosa. Kiedy go podpalał dym wpadł mu w oczy i zapiekł nieprzyjemnie. Rozdrażniony przycisnął dłoń do powiek a w jego głowie rozbrzmiał perlisty śmiech.
     Tamtej nocy, tak bardzo nieodległej, zrobił dokładnie to samo. Piękność leżąca obok niego roześmiała się w głos i przeciągnęła rozkosznie.
– Jak się nie umie palić, to się nie pali. -rzuciła rozbawiona i szybkim ruchem wyjęła mu papierosa dłoni. Zaciągnęła się i wypuściła dym, tworząc z niego równe obręcze. Nie skomentował tego, tylko uśmiechnął połówką ust i odgarnął włosy. Z psotną miną wyciągnęła dłoń i potargała go, znów zgarniając grzywkę na oczy.
– Taki jesteś poukładany. Taki modny… – zamruczała i przekręciła się na plecy. Włosy niczym całun rozpadły się wokół jej głowy. Przypominała mu teraz małego kotka, który zadziera łepek by zobaczyć czy człowiek zwraca na niego uwagę. – Musisz być jakimś rozpieszczonym dzieckiem obrzydliwie bogatych rodziców, skoro stać Cię na tak drogie rzeczy. – zakpiła i zamachała w powietrzu nagimi nogami.
– Owszem, mam bogatych rodziców. – powiedział spokojnie, patrząc jak na jej twarzy pojawia się jeszcze szerszy uśmiech.
– Nie pasujemy więc do siebie, nie znoszę bogatych chłopców. – zakpiła – Nici z naszej wspólnej przyszłości! – prychną śmiechem i jednym ruchem przekręcił się tak by być nad jej ciałem. Oparty na jednym ręku, palcami drugiej dłoni, złapał jej podbródek.
– Masz rację, nici. – powiedział z przekąsem patrząc w jej lśniące oczy. – Ja nie cierpię pyskatych, biednych bab. – syknął i wpił się w miękkie, ciepłe usta dziewczyny.
     Rano kiedy zniknęła pomyślał, że to dobrze. Chociaż raz nie musiał pozbywać się nachalnej laski na siłę. Teraz kiedy stał i patrzył w dal, ze zdziwieniem stwierdził, że żałuje jej zniknięcia tamtego poranka.
     Upił trunku i z zamyśleniem obrócił szklankę w palcach, patrząc jak nalany do niej płyn, przelewa się po brzegach. To jak z niego drwiła, to jak się śmiała i kochała sprawiło, że choć na chwilę znów odkrył prawdziwe piękno kobiet. Haruno była prawdziwa w każdym geście, każdym zmarszczeniu brwi i niezadowoleniu wypisanym na twarzy.
     Zacisnął dłoń na szklance i pokręcił w zamyśleniu głową. Romans z Panią Detektyw nie był mu teraz do niczego potrzebny, miał na pęczki chętnych, łatwych w obsłudze kobiet.     Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, wiedząc, że wszystkie, stały się teraz tylko bladym tłem, dla jednej nieobliczalnej i szalonej policjantki.







Cześć! 

      Bardzo dziękuje wam, dziewczyny, za pojawienie się na tym blogu i zostawienie konstruktywnych komentarzy. Bardzo mnie cieszy, że pojawił się ktoś, kto to czyta, a jeżeli chociaż trochę, spodobało mu się to, co tu piszę, to radość moja jest ogromna. 

     Oczywiście zwracam uwagę na błędy, które robię, jednak jest z nimi o tyle problem, że jako straszny dyslektyk, sama ich nie zauważam, a programy nie zawsze wszystko wyłapują. Jeżeli coś zostanie jeszcze wychwycone, to oczywiście zostanie poprawione w trybie bardzo pilnym ! :D 



Pozdrawiam gorąco. 
Mokosz.



5 komentarzy:

  1. Siemka, jestem, dotarłam! Przepraszam za poślizg :)
    Przeczytałam cały rozdział i podobał mi się ;) Ciekawi mnie kto stoi za zabójstwem i jak potoczą się dalsze losy Sakury, Sasuke i reszty ekipy.
    Jedynie mnie martwi, że ostatni rozdział w maju dodałaś, mam nadzieję, że blog nie zostanie zawieszony :(
    Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam i WENY życzę! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planuję zawiesza bloga. Mam dużo pracy i nauki, dlatego może być tak, że rozdziały nie będą pojawiały się w małych odstępach czasowych.

      Dzięki, że wpadłaś! Pozdrawiam kochana :)

      Usuń
  2. A jednak Sasuke to nie jakiś morderca, tylko policjant. :D
    Już widzę ich relacje, a Sakura to na komendzie teraz łatwo nie będzie miała. xD
    I jestem ciekawa, jak ich relacje się potoczą.
    Na razie się różowo nie zapowiada. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekałam na scenę, kiedy Sakura pokaże pazurki. A to, że Sasuke musiał zbierać szczękę z podłogi było dodatkowym plusem xD Szczerze, to SasuSaku nie jest moim ulubionym paringiem, nie jest nawet w czołówce. Ale ciesze się, ze daję mu szansę, bo znajduję naprawdę dobre opowiadania ❤

    Zastanawia mnie tylko dlaczego wszyscy obgadują Sakurę. Tzn rozumiem, że to przez niewybredne teksty rzucane z ust Sasuke, no ale chłopie, ile ty masz lat?? Przychodzisz do nowego środowiska, nowej pracy i zaczynasz od takich akcji? Poza tym mam wrażenie, że w prawdziwym życiu ludzie patrzyliby nieprzychylnym wzrokiem na niego, niż koleżankę z pracy, nawet jeśli nie darzyliby jej szczególnie wielką sympatią. Chodzisz z drugiej strony to plotka, a ludzie kochają plotki. Eh :/

    Buziaki ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, naprawde to fajne!
    Idę czytać dalej! :D :D

    OdpowiedzUsuń