czwartek, 26 kwietnia 2018

1. Udupiona


                    Piękna kobieta, odrobinę już rozbudzona, przeciągnęła się w łóżku.
 Usiadła cicho, spojrzała na śpiącego obok mężczyznę i uśmiechnęła się lekko. To była udana noc, taka, jakiej było jej potrzeba, aby zniwelować stres życia. Wstała z łóżka cichutko, z gracją, po czym zaczęła się ubierać.
 Robiła to sprawnie, choć chwilę zajęło jej, znalezienie jednego z butów.
Trzymając skompletowaną parę w dłoni, spojrzała na śpiącego faceta raz jeszcze.
     Na twarzy kobiety rozkwitł leniwy uśmiech. „Mistrz w tym fachu” -pomyślała, po czym wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
              Motel był wyjątkowo obskurny, musiała to przyznać nawet przed sobą, jednak wczorajszy bieg wydarzeń sprawił, że obojgu było wszystko jedno. 
 Teraz-rano, doskonale widziała obłażące tapety i plamy na suficie.
- Trochę obleśnie.- mruknęła do siebie ale wzruszyła ramionami.
Wczoraj, kiedy przewalała się po tych ścianach w nachalnych pocałunkach, nie widziała tych mało istotnych wad.
                Podeszła do czegoś, co miało być portiernią. Staruszek siedzący po drugiej stronie blatu spojrzał na nią z miną "wiem, co tu robiłaś ladacznico! ".
- Chciałabym zapłacić, za siebie.- mruknęła do niego, grzebiąc w kieszeni, żeby namacać zwitek banknotów.
- Oczywiście. - burknął, równie miło staruszek, po czym rzucił zdecydowanie zbyt wysoką kwotę. Wepchnęła mu odliczone pieniądze w wyciągniętą, powykręcaną od starości dłoń i wyszła.
- Świeże powietrze...- zamruczała i przeciągnęła się jeszcze raz tego dnia, czując jak poranne słońce, przyjemnie muska skórę.
                Przechodząc przez parking, wymacała kluczki w torebce,
 po czym wsiadła do swojego off Readera. Zerknęła na stację paliw stojąca czterdzieści metrów od niej i przypomniała sobie, po co, tak właściwie tutaj wczoraj przyjechała. Zatankować. Podczas tego właśnie tankowania mężczyzna, który przez cała prawie noc spędzał jej sen z powiek, postanowił stanąć w jej obronie.
                Głupek, naiwny głupek. Nie musiał jej pomagać, pomocy nie potrzebowała, ale dzięki temu jej dzień zakończył się happy endem. I to takim, który będzie wspominać z wypiekami, jeszcze wiele wieczorów. 
Zamyśliła się, bębniąc palcami w skórę na kierownicy. Przecież mogła tam wrócić, zostawić wizytówkę, a potem cieszyć się jeszcze kilkoma takimi nocami, do póki wszystkiego jak zawsze nie trafi szlak. 
Wydęła policzki i powoli wypuściła powietrze, karcąc się za głupie, dziecinne marzenia. Mocniej zacisnęła usta i pokręciła głową, odpychając od siebie resztki myśli o nawiązaniu trwalszej znajomości. 
 Zwolniła ręczny. Jedynka, sprzęgło, gaz i w drogę.

              Okolica miła i zielona dawała mylny, bo spokojny-obraz o tym świecie. Ten świat nie był spokojny, a ona wiedziała to najlepiej. 

              Samochód mknął szybko przez drogę, wiatr świszczał przez otwarte szyby, a ona w świetnym nastroju, starała się zachwycać tym, co od życia dostaje. Chwil dobrych, było co prawda dużo mniej niż tych złych, jednak w pewnym momencie życia, nauczyła się je wypierać i zapominać. Tak żyło się zdecydowanie łatwiej.
             Telefon rzucony na siedzenie obok zaczął brzdąkać w rytm AC/DC, więc trzymając jedną ręką kierownice, drugą odebrała.
- Haruno. - rzuciła, przyciskając aparat do ucha, jednocześnie bacznie obserwując drogę. 

             Po drugiej stronie linii usłyszała oburzone fuknięcie.
- No bardzo się cieszę księżniczko, żeś w końcu odebrała.- wyburczała, jej bardzo dobra przyjaciółka, i koleżanka z pracy, Ino Yamanaka -  Zwiniesz mnie po drodze ? - dodała po chwili, najwyraźniej nie tak zła, jak próbowała być.
- Niestety moja droga, jadę z drugiej strony miasta. A twój facet, nie może Cię zabrać? - spytała Sakura, zwalniając jednocześnie przed progiem ograniczającym prędkość.
- Nie, schlał się wczoraj, bo wam ponoć tak świetnie poszło.- dziewczyna po drugiej stronie linii najwyraźniej znów zrobiła się bardziej zła. Haruno zaśmiała się pod nosem, nastrój Ino zmieniał się szybciej niż pogoda w maju i zazwyczaj bardziej burzliwie.
- Bo dobrze nam poszło, temu nie mogę zaprzeczyć. - skwitowała, po czym przyspieszyła do prędkości zbyt wysokiej, by można ją była uznać za przepisową.
- Ale Ty nie piłaś.- odburknęła jej przyjaciółka, a Haruno wywróciła rozbawiona oczami, ciesząc się, że przyjaciółka nie może tego zobaczyć.
- Nie w tym samym momencie co twój luby, ale na usprawiedliwienie dodam, że piłam potem. - roześmiała się do słuchawki, powoli zbliżając do końca przyjemnej trasy. - Dobra Ino, muszę kończyć, zaraz dojeżdżam do Konoha i nie chce, żeby, mnie złapali z komórką w łapie. - Ino na to fuknęła jeszcze głośniej, po czym zaśmiała złośliwie się niby od niechcenia.
- Taaa, bo Ciebie to rusza.- rzuciła sarkastycznie na pożegnanie i zakończyła połączenie.
             Sakura zmieniła bieg i zwolniła nieznacznie tuż za tabliczką "Teren zabudowany".
Wiedziała Ino mogła się boczyć na Kibę ile tylko sił, ale i tak, nie potrwa to dłużej niż jakieś trzydzieści minut. Powrzeszczy, zmyje mu głowę i zapomni. Para (nie)idealna jak każda. 
             Swoją drogą, skoro postanowili wczoraj z Shikamaru, zachlać się na amen nikt by ich nie powstrzymał. Nikt.

             Srebrny Benz, prowadzony ręką dziewczyny przejechał przez miasto, po czym zatrzymał się na parkingu, pod wielkim, nowoczesnym budynkiem.
            Różowo włosa wyjęła kluczyk ze stacyjki otworzyła schowek, i wyjęła z niego broń w kaburze. Pokręciła głową z niedowierzaniem dla swojej głupoty, że zostawiła broń na całą noc w samochodowej skrytce.
             „Jestem nienormalna" przemknęło jej przez głowę, po czym wyskoczyła z samochodu i trzasnęła drzwiami. Z bronią przytroczoną już do pasa, wkroczyła do budynku.
- Dzień dobry - powiedziała po przejściu suwanych drzwi i pokazała odznakę pracownikowi.
- Dzień dobry, dzień dobry.- odpowiedział jej z uśmiechem, po czym otworzył przejście dla pracowników budynku.
Dziewczyna skierowała się do windy i wjechała na 3 piętro.


            Pierwszym co wpadało jej zawsze w oczy, to wielki napis na ścianie głoszący dumnie :

"POLICJA KRYMINALNA W KONOHA",

            Sakura minęła płynnie uwijających się niczym mrówki w ukropie ludzi, witając się co chwilę z kimś znajomym i przeszła do części piętra, położonej dalej. To tutaj oprócz jednostek policyjnych pracowali tacy jak ona oraz technicy.
- Pani detektyw nareszcie dotarła.- uśmiechnęła się do niej znajoma twarz kumpla, który do niedawna zajmował to samo stanowisko co ona.
Skrzywiła się na jego widok, przypominając sobie, że miała być na niego zła.
- Doprawdy, nie mam ochoty z Tobą gadać, Sai. - warknęła, po czym minęła go i usiadła przy swoim biurku, zakładając nogę na nogę.
               Sai pokręcił głowa, znał Sakurę już kilka lat, i wiedział, że rozmowa z nią, zawsze była trudna, kiedy coś poszło nie po myśli upartej dziewuchy. Przysiadł obok niej.
- Słuchaj Sakura...- zaczął, po czym westchnął.- Tłumaczyłem Ci to kilka razy, postaram się teraz wytłumaczyć tak, abyś zrozumiała. - spojrzał na nią uważnie i zobaczył, że nic sobie z niego nie robiąc, gapi się w sufit.- Proszę Sakura...wysłuchaj mnie. - dodał z naciskiem.
                Podniosła na niego swoje zielone oczy i Sai, przez chwilę zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie ta jej wewnętrzna siła, opór i determinacja.
- Mów.- powiedziała cicho, nareszcie poświęcając mu uwagę. Odetchnął jeszcze raz.
- Sakura, diable wcielony, ty masz jaja ze stali. - widząc, że prychnęła śmiechem, również delikatnie się uśmiechnął.- Naprawdę dziewczyno, masz jaja większe niż większość facetów tutaj, i właśnie dlatego, w zaledwie dwa lata od rozpoczęcia tu pracy, jesteś samodzielnym detektywem z opinią wybitnego strzelca. - zaczerpnął powietrza. - I to uratowało mi życie, oboje o tym wiemy. Oboje wiemy, że gdybyś nie była tak perfekcyjnym strzelcem, i gdybyś myślała tak jak ja, czy reszta, nie byłoby mnie tutaj.
- Przestań...- syknęła rozeźlona, ale podniósł w uciszającym geście rękę i o dziwo dziewczyna zamilkła.
- Uratowałaś mi życie, a ja nigdy Ci się za to nie odpłacę.- kontynuował.- Zdałem sobie jednak sprawę, że teraz gdy Miyu jest w ciąży, nie mogę się tak narażać. To dlatego odchodzę do laboratorium. Nadal będę pracował z wami w terenie, ale już jako technik.
- Ze względu na nienarodzone jeszcze dziecko, chcesz zrezygnować z ukochanej pracy? Sai!- machnęła zdenerwowana rękami i zabulgotała, niczym wściekły indyk.
- Cała Sakura. - wyszeptał pod nosem, po czym odchrząknął. - Tak, i mam nadzieje, że mi to darujesz.- powiedział szczerze, czym jak widać, tylko ją rozeźlił jeszcze bardziej. 

            Wywróciła oczami.
- Nie wiem. Niszczysz sobie życie. - wyburczała mu prosto w twarz, przeciągając każdy wyraz, na znak swojej odmiennej opinii.
               Więcej nie było im dane rozmawiać, bo w pomieszczeniu, między biurkami pojawiła się zziajana Ino.

               Spojrzeli na nią tak samo zdziwieni.
- No, co ?! - warknęła wściekła, buchając gorącem niczym kaflowy piec.- Musiałam przyjechać rowerem brata, żeby zdążyć! - na jej słowa, a także na widok jej rozczochranych włosów, Sakura parsknęła gromkim śmiechem.
- Ino! Twój brat ma siedem lat!- wykrzyknęła rozbawiona, zarażając śmiechem Saia, oraz samą blondynkę, która stała, dysząc z ogromnymi wypiekami na twarzy.


        Reszta dnia wlekła się Sakurze niemiłosiernie. Co prawda, kilka ekip wyruszyło do wezwań, jednak wyglądało to jak wyścig po brak nudy, a nie chęć pomocy bliskim.
       Sakura siedziała przy biurku, bezmyślnie przewalając akta potrzebne do zamknięcia sprawy. Zaczynało się ściemniać, Yamanaka przemykała co chwilę przez salę, żeby dostać się do poszczególnych członków i konsultować wyniki daktyloskopii lub innych badań nad dowodami. 

            Grało cicho radio, robiąc jeszcze bardziej senną atmosferę. Spojrzała na akta sprawy trzymane w ręku, ziewając rozdzierająco.

"
Oskarżony twierdzi, że nie było go na miejscu morderstwa, twierdzi również że nie wie, skąd w łóżku denatki znalazła się jego bielizna. Tłumaczy, że może mu ją ukradziono. "


             Parsknęła śmiechem na tak durne wytłumaczenie, ale był to śmiech radosny, bardziej parsknięcie poirytowania. Po przejrzeniu wielu akt, rozbabraniu kilkunastu spraw, a potem słuchaniu takich linii obrony w sądzie, sama czasem miała ochotę kogoś zastrzelić, za pierdzielenie takich głupot.
              Sakura pracowała jako detektyw drugi rok, a wcześniejsze dwa lata spędziła jako nic nieznaczący żółtodziób, na zwykłym posterunku. 

              Od krawężnika po detektywa. Ścieżka jej kariery doprowadzała niektórych do zazdrości, niektórych do podziwu, jednak dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że od sprawy z Saiem, zaczęli ją zwyczajnie szanować. 
              Teraz miała to, czego chciała i jedynymi jej zwierzchnikami w oddziele, były dwie osoby. Kakashi, który sprawował władzę nad wszystkimi detektywami i Tsunade, która sprawowała władzę nad całym tym cyrkiem na kółkach.
           Sakura podniosła z zainteresowaniem głowę, gdy drzwi, po przeciwnej stronie sali trzasnęły tępo. Na widoku pojawił się Hatake we własnej osobie.
- Haruno! Inuzuka! - wrzasnął przez pół sali. - Ruszać dupy! Brać techników! Jest morderstwo!  Jazda na "Dzielnice Brudu" ! Smoka 56! Karetki już wysłane! - i nim skończył krzyczeć, ostatnie osoby z sali wyparowały.
             Sakura w przeciwieństwie do techników wybiegła pędem schodami, nawet nie czekając na windę, Kiba był kilka kroków przed nią. Jako team sprawdzali się wybitnie, rozumieli swoje ruchy i reagowali w ułamkach sekund. Praca z Kakashim przyzwyczaiła ich do reakcji natychmiastowych.
- Mój, czy twój?- spytał szybko, gdy wypadli na parking.
- Mój. -zarządziła, biegnąc w stronę Benza.
             Wskoczyli do samochodu i ruszyła z piskiem. Kiba nawet nie zapiął pasów, był w trakcie sznurowania butów, które miał zdjęte w momencie wezwania.
- Nie podoba mi się ta "Dzielnica Brudu" - mruknął, a Sakura zgodziła się z nim w myślach. Umowna nazwa dzielnicy wzięła się od... slumsów oczywiście.
             Najgorszy męt z całej Konohy i z okolicznych wsi mieszkał właśnie tam. Kiedyś było tam podobno, nawet ładnie i kolorowo. Teraz wszędzie panował syf.
- Nawet nie ma co liczyć, na działające latarnie.- skomentował jej kompan, gdy wjechali w granice odrażającej strefy. Znów pokiwała głową, też nie chciała tu być.
            Brudne, obdrapane budynki, brak szyb w oknach, wszędzie buro i ciemno.
Zatrzymała się pod wskazanym adresem i wysiedli z samochodu z rozglądając się uważnie.
Tu zawsze trzeba było chodzić z bronią gotową do strzału, bo tu, mogło wydarzyć się wszystko.  Podeszli do drzwi przez trawnik usiany połamanymi zabawkami dzieci, psimi odchodami i walającym się, ubłoconym praniem.
           Weszli cicho na ganek.
- Policja Kryminalna! Otwierać!- krzyknął Kiba, waląc pięścią w drzwi. - Policja! Otwierać!- Powtórzył.
Jakiś szmer dobiegł ze środka i zapanowała cisza. Haruno odsunęła się, a jej kompan zrobił krok w tył i porządnym kopnięciem prawej nogi, pozbawił futrynę drzwi.
          Wskoczyli do środka i odskoczyli w miejsca na tyle bezpieczne, na ile się dało.
Oprócz huku, którego sami narobili, panowała cisza, martwa cisza. 

          Sakura poczuła, jak treść żołądkowa zbliża jej się do gardła, zbyt dobrze wiedziała, czym tak cuchnęło. To krew. Machnięciem reki pokazała Inuzuce schody i powoli zaczęli wchodzić nimi na piętro.
           Kiba pierwszy dotarł na kondygnację, po czym czmychną w prawo, nie zostawiając zbyt wiele opcji do wyboru. Gdzieś w oddali, słychać było koguty radiowozów, mknących im jako wsparcie. Dziewczyna powoli ruszyła w lewo z plecami przyklejonymi do ściany. 
Szła cicho i ostrożnie, stawiając na skrzypiącej podłodze stopę za stopą.
           Rozglądała się uważnie, szukając śladów,  ten dom, kiedyś musiał należeć do bardzo bogatych osób, ale teraz praktycznie rozlatywał się pod stopami. 
          Zerknęła pod nogi, tam, gdzie spadało na nią światło, trzymanej tuż przy broni latarki, widniały plamy krwi.
- Boże....- mruknęła pod nosem.
Krwi było zdecydowanie dużo i Sakura była pewna, że zginęła tu tego dnia, więcej niż jedna osoba. Schyliła się przyglądając plamom, których kształt, już z wysoka wydawał się jej, dość dziwaczny.
Zacisnęła mocniej szczękę w nagłym przypływie wściekłości, która ją zalała. Na podłodze poodbijane były rączki dziecka, małego dziecka, które musiało w tą krew wpaść, bądź co gorsza, tak obficie krwawiło.  
Nagły wrzask Kiby przeciął ciszę, po nim huk wystrzału. Odwróciła się w tamtą stronę i rzuciła do niego biegiem. 
W tym samym momencie, z pokoju obok niej, wypadła jeszcze jedna postać i ruszyła biegiem w stronę, z której wołał jej kumpel i partner jednocześnie.
- Stój! - wrzasnęła- Stój, bo strzelę Ci w łeb! - zatrzymała się w miejscu i celując, szybko wypaliła tuż nad jego głową. Postać zatrzymała się jak wryta i opuściła broń.
- Policja!- dobiegło z dołu i po chwili, na piętro wbiegli inni funkcjonariusze prawa.

- Na glebę! Już! - wrzeszczeli jeden przez drugiego, obezwładniając jej cel.
            Przeszła obok skutego faceta, nie zwracając zbyt wiele uwagi.
To Kiba się liczył, partner był teraz najważniejszy.
           Ku uldze Sakury, szatyn po chwili wynurzył się, z jakiegoś pomieszczenia, na szczęście cały i zdrowy. Prowadził przed sobą kolejnego skutego mężczyznę, z zakrwawioną twarzą i przestrzelonym ramieniem, który jęczał w niebo głosy i szarpał się co chwilę. 
            Inuzuka kiwną do niej głową, na co odpowiedziała podobnym gestem. Zeszli na dół, a potem wyszli na zewnątrz, by przekazać bandytę do radiowozu.
- Co tam się stało?- spytał funkcjonariusz, po wepchnięciu, złapanego przez Kibę człowieka do radiowozu, Sakura również spojrzała na Kibę.
- To jakaś masakra. Cała podłoga w krwawych łapkach małego dziecka.- mruknęła.- Dalej nie wchodziłam, usłyszałam jak krzyczysz, ale zanim dobiegłam, ten drugi wyskoczył mi pod nogi i zaczął biec. Skupiłam się na nim . - spojrzała na Kibę z troską, kumpel miał niewyraźną twarz.

      Tego co działo się potem w środku, Sakura wolała by nie widzieć. Ciała były rozwleczone, rozpryski krwi sięgały nawet pod sufit, a sam wydźwięk sprawy stawiał na baczność, włosy na całym ciele. 
      Martwa matka, martwe dzieci, dowody rzeczowe w ilości śladowej. Sakura co chwilę widziała przerażone miny nowicjuszy, których nie wiedzieć czemu, podesłali do tak ciężkiej sprawy. 
     Podniosła głowę i napotkała spojrzenie Hinaty, która pochylała się nad jedną z dziewczynek, jej pusty wzrok świadczył o tym, że Hyuga starała się nie podchodzić do sprawy emocjonalnie, jednak w takich przypadkach, było to praktycznie niewykonalne. 


            Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że tym razem o ciszy można było pomarzyć.
Technicy dzwonili co chwilę na miejsce z nowymi informacjami a inni policjanci stojący na korytarzu, plotkowali o tym, co już dotarło do ich uszu.
            Sakura pokręciła głową, czasem nie mogła zrozumieć jakim cudem tym ludziom nie znudziły się jeszcze tak pokrętne konfabulacje. W ciszy zajęła się zebraniem od obecnej na miejscu Yamanaki, danych, które były potrzebne do wstępnego przesłuchania.
            Włosy jeżyły jej się na głowie kiedy czytała wstępne opisy techników, miała wrażenie, że została wepchnięta do fabuły, wyjątkowo okrutnego horroru. Szybko zebrała akta pod pachę i poszła, do miejsca, w którym znajdowały się sale przesłuchań.
            Pod drzwiami, zerknęła jeszcze raz na swoje notatki poglądowe, oraz pierwsze zdjęcia, które zostały im przed chwilą wydrukowane przez techników, wraz ze wstępnymi opisami.


"- Obdarte do połowy ze skóry, zwłoki kobiety, w pokoju dziecięcym. - Nadgryzione: lewa ręka denatki, bok i okolice prawego łokcia. - Oderwane ucho. "


- Haruno!- głos Hatake wyrwał ją z zamyślenia, odwróciła się i zobaczyła jak szaro-włosy, idzie w jej stronę - Wchodzę tam z Tobą.- skwitował, podchodzą bliżej.
            Popatrzyła na niego, ciągle mieląc informację w głowie.
- Dostałeś wstępne informacje i zdjęcia?- spytała rzeczowo, czując jak na samą myśl o obrazach zawartych na fotografiach, znów dopada ją niesamowite wkurwienie. 
- Tak. - potwierdził.- Ta sprawa to istny horror, jest wasza co prawda, lecz uważam, że cały zespół musi się tym zająć. - zakończył, a Sakura w milczeniu przyznała mu rację.
- Trzeba z nich wydusić, gdzie jest to dziecko i mąż ofiary. – dodał spokojnie. 

Lata pracy w policji sprawiały, że zamiast załamywać się nad śmiercią ludzi, walczyło się o tych, którzy jeszcze mają szansę żyć, tu kostucha codziennie kiwała im głową na powitanie. Zabierała ludzi bez wyjątku, nie patrzyła na wiek, rasę czy poglądy polityczne. Śmierć zdaniem Sakury była sprawiedliwa, mordercy nie.
 Potrząsnęła głową, wyrywając się, z chwilowego zamyślenia, po czym położyła dłoń na klamce, nacisnęła ją i pchnęła drzwi.
            Salę przesłuchań dobrze znała, więc to na siedzącym w niej mężczyźnie skupiła swój wzrok, a kiedy już go zobaczyła, stanęła jak wryta.
       Myśli pędziły jej głowie jak oszalałe. Zszokowana zaklęła w nich jak najgorszy menel, leżący pod speluną.
        Wpatrywała się w mężczyznę, jak rażona piorunem i on również patrzył na nią z widocznym zdziwieniem wypisanym na twarzy.
         Trybiki w jej mózgu pracowały jak oszalałe i podpowiadały tylko jedno, że przespała się z facetem złapanym na miejscu zbrodni, zabiorą jej to śledztwo i jest udupiona.. "UDUPIOOONAAAA!"
- Haruno? - wydusił Hatake, który przecisną się za jej plecami zniecierpliwiony czekaniem- Możesz mi powiedzieć, co tu robi Sasuke Uchiha ?

Podobny obraz