czwartek, 11 października 2018

5. Fatum

       
        Rozdział dedykuję Izanami, Banshee i Sayuri  <3



       W koło panowała noc, jednak powietrze pachniało nadchodzącym chłodem poranka. Sakura opadła z jękiem na krawężnik i przycisnęła dłonie do skroni. Głowa pulsowała jej jednostajnym, nieznośnym bólem, oczy piekły ze zmęczenia. Odruchowo sięgnęła po papierosy, stwierdzając po chwili, że na ból głowy dymek raczej nie pomoże. Kartonowe pudełeczko poszybowało w górę, kiedy w nagłym zrywie złości cisnęła nim przed siebie. Z cichym pacnięciem paczka upadła na środek jezdni, skąd podniósł ją Uchiha. Przez chwilę obracał pudełko w dłoniach, po czym podszedł i usiadł tuż obok.
– Wszystko dopięte, możemy spadać.
Sakura pokiwała w odpowiedzi głową, wyjęła kluczyki z kieszeni i z trudem dźwignęła się na nogi. Nie przeszła nawet metra, kiedy obraz przed jej oczami zawirował. Przez chwilę odnosiła wrażenie, że nie stoi już na twardej jezdni, ale na pokładzie statku, który delikatnie buja się na boki. Postawiła jeszcze dwa kroki do przodu, świat zawirował, zwalając ją z nóg. Dwie silne dłonie złapały ją mocno i poczuła, jak opiera się o czyjś ciepły tors całym ciałem.
– Oddychaj. – rozległ się nad jej głową spokojny głos Sasuke. – Powoli. Zaraz Ci przejdzie.
Jedną dłoń rozpostarł, tuż nad jej lędźwiami podtrzymując ją stabilniej w pozycji stojącej.  Przyciśnięta twarzą do mężczyzny słyszała bicie serca w jego piersi. Silne, miarowe dudnienie wydawało jej się teraz najbardziej uspokajającym dźwiękiem na świecie.
Rozwarła powoli powieki, z ulgą stwierdzając, że świat stoi w miejscu i nie faluje ani trochę. Nagle zażenowana podniosła ręce i odepchnęła od siebie bruneta.
– Nic mi nie jest. – warknęła. Nigdy wcześniej jej się nie przydarzyło coś takiego, nigdy wcześniej nie była od kogoś tak zależna, jak przed chwilą.
Sasuke podniósł na nią, opanowane spojrzenie swoich czarnych oczu i wcisnął dłonie w kieszenie spodni, dając tym jednym gestem, do zrozumienia jak bardzo zirytowała go w tym momencie. Nie miała zamiaru ugiąć się pod jego spojrzeniem i przyznać słownie do tego, że przez chwilę działo się z nią coś złego. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem podeszła do auta wyjmując kluczyki z kieszeni. Silne szarpnięcie wyrwało z jej placów ściskany klucz.
– Co Ty wyprawiasz? – syknęła rozeźlona, piorunując mężczyznę spojrzeniem. Zupełnie niewzruszony uniósł jedną brew i wygiął usta.
– Ja?
– A kto?! To ja zabieram Ci, Twoje rzeczy?! – podparła się pod boki, czując narastające zdenerwowanie.
– Nie oddam Ci ich. Jesteś tak zmęczona, że zawiniesz się na pierwszym napotkanym drzewie. – To, że mówił spokojnie, tylko bardziej ją rozsierdziło.
Przez chwilę zastanawiała się jakie ma szanse odebrać mu kluczyki siłą, dochodząc do smutnego wniosku, że żadnych. Wzruszyła więc ramionami i nie mówiąc ani słowa ruszyła w dół ulicy tak dziarskim krokiem, na jaki było ją stać.
– To, co robisz, jest głupie. – mrukną za nią zrezygnowanym tonem. Nie raczyła odpowiedzieć.
Szła równym tempem, starając się pilnować oddechu, od mieszkania dzieliło ją kilka kilometrów i nie chciała dostać zadyszki już na samym początku trasy. Dzielnica, którą właśnie przemierzała, nie należała do miłych i sympatycznych więc postój również odpadał. Taki nocny spacer był jednak czasem dobrym na przemyślenia, te jednak mieszały się i kłębiły jak noszone w kieszeni słuchawki. Sakura wiedziała, że jej reakcje były przesadzone i zbyt emocjonalne, ciągle nie mogła zrozumieć, dlaczego widok tego dziecka w schowku tak bardzo ją przeraził. Skąd wiedziała, że schowek należy sprawdzić?
Przypomniała sobie pierwsze oględziny w tamtym domu i to, że skrytka od razu przyciągnęła jej wzrok. Zignorowała to wtedy zupełnie naumyślnie, jednak w końcu ten niejasny magnetyzm stał się tak silny, że nie mogła już dłużej się powstrzymywać. Kiedy Sasuke otwierał małe drzwiczki, ona stała obok, gryzła wargę i próbowała przekrzyczeć swoje myśli. Niczym tonący, szybko i głęboko zaciągnęła powietrze do płuc, uświadomiła sobie bowiem przerażającą prawdę. Wiedziała co znajdą w składziku.
Zimny pot, którego nie wywołał szybki marsz, oblał jej plecy. Czy była psychiczna? Przeczucia przeczuciami, ale to było już nienormalne. Znów uspokoiła oddech i zacisnęła mocniej dłonie w pięści. Nie było sensu się denerwować i nakręcać, wszystko musiało mieć logiczne wyjaśnienie. Na pewno była kiedyś podobna sprawa, o której słyszała lub czytała, mózg lubił wyciągać takie informacje na wierzch w najmniej oczekiwanych momentach. Teraz miała inny problem, zaczynało padać.
Kilka niewinnych kropli pacnęło gdzieś niedaleko, następnych parę spadło jej na nos. Zanim zdążyła choćby pomyśleć o poszukaniu jakiegoś daszka, lało już jak z cebra. Strugi wody prawie natychmiast popłynęły ulicą, przypominając małe, rwące rzeczki a przez bardzo gęsto padające krople widoczność spadła praktycznie do minimum. Pierwsza, wielka ulewa jesienna właśnie się rozpoczęła. Sakura nie zastanawiając się dłużej, zaczęła biec chodnikiem wzdłuż linii sklepów. 
Jak na złość, żaden lokal nie posiadał choćby wystającej markizy, nie było też nigdzie blisko otwartej knajpy, do której mogłaby wejść. Niebo tymczasem wypluwało z siebie coraz większe ilości wody, a dla urozmaicenia rozbłysnęło radośnie świetlistą błyskawicą. Grzmot rozbrzmiał niecałą sekundę później w akompaniamencie soczystej „kurwy”, którą rzuciła w przestrzeń Sakura. Zwolniła tempo do wolnego kroku i schowała głowę między ramiona. Po co miała uciekać przed deszczem, skoro woda wylewała jej się górą butów?
Nucąc pod nosem " I singin in the rain” wskoczyła w kałuże, rozchlapując wodę w koło. Roześmiała się w głos. Kto jej teraz zabroni skakania w kałużach?! Nikt jej nie zabroni! Z rozmachem chlapnęła w kolejną dziurę wypełnioną wodą, tak głęboką, że zanurzyła całe buty.
– I singin in the rain! I singin in the rain!!!
Śpiewając już na całe gardło, radośnie pomknęła, ulicą podskakując i kręcąc piruety. Gdzieś w oddali słychać było jadący samochód, który mogłaby zatrzymać i poprosić o podwózkę, ale ten pomysł nagle stracił na wartości. Po co wracać do domu skoro można śpiewać i tańczyć w deszczu! Wykonała radośnie kolejny piruet, wyciągając ręce ponad głowę. Nogi ją niosły w rytm nuconej piosenki, pewne każdego tanecznego kroku, choć minęły lata, odkąd ostatni raz postawiła stopy na parkiecie. Wyskoczyła w górę, po czym spadła miękko na palce, mocnym wymachem nogi prawie wykonała szpagat i znów zakręciła się płynnie. Stojąc przodem do budynku, mogła sobie wyobrazić, że zamiast niego rozciągają się krzesła publiczności. Ukłoniła się głęboko, rozkładając ręce szeroko na boki.
Śmiech zaczął wstrząsać jej ciałem, nim jeszcze zaczęła się podnosić. Nie codziennie dorosła kobieta kłania się obrypanej ścianie tuż po szaleńczym tańcu w deszczu. Przez szum kropli przebiły się do jej uszu całkiem realne brawa.
– A tłum wiwatuje!
Ten głos rozpoznałaby nawet w piekle. Szarpnięciem odwróciła głowę i spojrzała na dobrze sobie znanego bruneta, który otworzył drzwi samochodu, ale nie wyglądał, jakby miał ochotę, wysiadać wprost pod szalejący deszcz.
– Sasuke! – krzyknęła z błyskiem w oku. – Chodź! Zatańcz ze mną!
– Podziękuję. - Sakura uśmiechnęła się szeroko, szczerze, chłód, który wcześniej ją przeszywał, teraz nie istniał. Zakręciła się jeszcze raz, głośno śmiejąc i śpiewając wciąż tę samą melodię.
Kiedy znów podniosła wzrok, zatrzymała się w pół ruchu. Sasuke stał oparty o zamknięte drzwi samochodu i patrzył na nią. Po jego ustach błądził uśmiech. Włosy jeszcze bardziej czarne od wody odgarnął do tyłu, a koszula przylgnęła mu do ciała, opinając zabójczo dokładnie każdy mięsień.
– Jak dobrze tańczysz? – spytała, opierając rękę o biodro. Widziała, jak prześledził ten ruch wzrokiem. Po raz pierwszy na jej oczach Sasuke Uchiha uśmiechnął się szeroko, jednym z tych uśmiechów, który objął nawet jego spojrzenie. Był to widok zapierający dech w piersi. Na co dzień nieziemsko przystojny powodował u kobiet miękkość kolan, lecz w takim wydaniu zapewne niejedną zakonnicę pchnąłby do zrzucenia habitu.
– Jestem bogatym draniem, pamiętasz? Tacy muszą umieć tańczyć, żeby uwodzić na obrzydliwie sztywnych bankietach, obrzydliwie bogate idiotki.
Odepchnął się rękami od auta i zaczął podchodzić bliżej. Kiedy był już obok, jedną dłonią objął jej talię, a drugą ujął jej dłoń.
  Poruszyli się razem płynnie i szybko, rozbryzgując wokół deszcz. Już po chwili mogła stwierdzić, że nie kłamał, tańczył tak dobrze, jak wyglądał. Przeniósł dłoń na jej brzuch i pchnął delikatnie, tak by wirując, oddaliła się na wyciągnięcie ich złączonych rąk, lekkim szarpnięciem zaś przyciągnął ją z powrotem. Owinęła się wokół jego ręki i naparła plecami na ciepły męski tors. Przez chwilę tkwili tak, niczym przytulone do siebie dwa posągi, po czym znów poprowadzona obróciła się w miejscu. Przyciśnięta do niego całym ciałem poczuła na talii dwie dłonie, które bez żadnego problemu poderwały ją ku górze. Oplotła go nogami w pasie i złapała dłoniami za silne, twarde ramiona.
Dysząc ciężko, zorientowała się, do czego to zmierza, chciała zeskoczyć na ziemię, ale na próżno. Przerzucił ją tylko, tak że teraz leżała w jego ramionach niczym w kołysce.
– Jesteś zdrowo popieprzona. – powiedział cicho, głosem tak niskim, jak burza szalejąca w tle.
– Wiem. – mruknęła, wbijając w niego wzrok. Przez chwilę patrzyli sobie prosto w oczy.
– Zawiozę Cię do domu. – Sakura uśmiechnęła się szeroko, złośliwie.
– A nie boisz się, że zamoczę Twoją luksusową tapicerkę? – spytała i dla lepszego efektu poruszyła ubłoconymi butami.
– Wypierzesz ją w samych majtkach…
– I szpilkach? – roześmiała się głośno, odchylając głowę.
Brunet przekrzywił głowę i zmarszczył brwi, jakby zastanawiał się, nad odpowiedzią.
– Nie masz tak drogich szpilek, żeby pasowały do auta.
– To takie romantyczne. – aktorsko wyszeptała mu do ucha.
– Zamilcz, bo wrzucę cię do rowu.




*




    Obudził się z bolącym kręgosłupem i z przeświadczeniem, że nigdy więcej nie będzie spał na fotelu. Zanim otworzył oczy, odetchnął kilka razy i przeciągnął się tak mocno, że kilka kości strzeliło boleśnie. Pierwsze co zobaczył to jasny sufit nad głową i cienie rzucane przez rolety. Usiadł i w głębi mieszkania dostrzegł również Ją.
  Sakura była zagadką, którą on chciał odgadnąć. Kobiety zazwyczaj nie stanowiły dla niego żadnego pola do popisu. Najpierw zapraszały go do łóżka, potem przyklejały się jak przyssawki, chcąc randek i całej pięknej otoczki związku i nie dawały mu spokoju, dopóki nie robił się chamsko bezczelny. Sasuke uważał ich zachowanie za debilne. Po co miałby spotykać się z kobietą, która sama, ochoczo władowała mu się do łóżka i oddała wszystko, co miała najcenniejszego. Ciało. Te kobiety nie posiadały godności, dumy czy nawet własnego zdania.
Haruno złamała schemat, poszła z nim co prawda do łóżka, po czym zniknęła rano jak mara, szokując tym samym jak mało kto. Co więcej, poza pocałunkiem, zdawała się go unikać jak ognia.
  Jej charakter i myśli były zjawiskiem bardziej interesującym od ciała. Ciała, które było zachwycające. Ona miała w sobie „to coś”, co kazało mu myśleć, że jest jedyna w swoim rodzaju. Sam fakt, że skończyła porządną szkołę policyjną i zdobyła tak szybko wyższe stanowisko, robił wrażenie. Dodając do tego nieobliczalny charakter, mieszanka robiła się wybuchowa.
Teraz niedbale opierała się o blat kuchenny i przyglądała mu się, jakby nie wiedziała, czy jest jadowity i trzeba go zabić, czy może reprezentuje gatunek nieszkodliwego padalca. Jedną brew, miała śmiesznie zmarszczoną, usta przytknięte do krawędzi kubka, a włosy sterczały jej na głowie niczym ptasie gniazdo. Była boso, ubrana w proste bawełniane szorty i pomiętą od snu koszulkę.
  Wyglądała bosko.
– Zrobiłam kawę. – zakomunikowała sztywno. – Chcesz? – dodała, przekrzywiając głowę na bok niczym zielonooka sowa.
Sasuke odchrząknął i jeszcze raz się przeciągnął. To, że spał w ubraniach, teraz wywoływało w nim przypływ rozdrażnienia, kawa jednak na pewno, była dobrym pomysłem.
– Poproszę. – mruknął schrypniętym po śnie głosem. Przez chwilę obserwował jak kobieta, nalewa parujący napój do kubka.
– Z mlekiem? – pokiwał głową. Kawa jak kawa rozklejała trochę oczy, za to Sakura wpatrywała się w niego uważnie.
– Jest trzynasta. O piętnastej musimy być w wydziale, Tsunade chce z nami pogadać. – powiedziała w końcu. Bawiła się paczką zapałek, którą co chwilę stukała o blat.
– Dobra, skoczę do domu się ogarnąć i będę. – powiedział, na co skrzywiła się nieznacznie.
– Sasuke, moje auto jest porzucone na tym syfiastym zadupiu. – wbiła wzrok w swoje dłonie. Nawet głupi by się zorientował, że coś jest nie tak.
  Sasuke nie znał Sakury długo, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest to normalne zachowanie tej energicznej, szalonej kobiety. Nie wiedział też do końca, co ma jej powiedzieć. Kobiety w jego towarzystwie nigdy się tak nie zachowywały, nigdy nie olewały go, nie uciekały od niego i nie marnowały czasu na rozmowy.
– Naruto odstawił Twoje auto do mojego garażu. – sprostował.
Jej oczy zalśniły, gdy podniosła na niego spojrzenie. Mógłby w tych oczach utonąć, może wtedy napawałby się wreszcie tą niesamowitą zielenią.
– Wezmę u Ciebie prysznic. – wypalił nagle i sam o mało nie rozdziawił ust ze zdziwienia.
Mina detektyw świadczyła, że ona również nie spodziewała się takiej odpowiedzi. O dziwo uśmiechnęła się do niego i pokiwała głową.
– Poczekaj. – wstała i ruszyła w stronę szafy. – Dam Ci ręcznik.
Z zestawem niezbędnym do porannej toalety zniknął w małej łazience. Z ulgą rozebrał się i wszedł pod lejący strumień ciepłej wody. Zamknął oczy, pozwalając, by płynęła mu wprost na głowę. Jej twarz rozbłysnęła mu pod powiekami, wracały obrazy wczorajszego wieczoru. Nigdy w swoim życiu nie widział takiego piękna. Nie zdając sobie sprawy z jego obecności, tańczyła skąpana deszczem niczym łzami nieba. Kiedy odwróciła się i zobaczył jej oczy, pomyślał, że chce, żeby ten widok pozostał z nim już na zawsze.
  Zakręcił wodę i szybko wyszedł z brodzika. Wytarł włosy, ręcznikiem, ubrał się i opuścił łazienkę. Sakura stała na malutkim balkonie z kawą w dłoni i patrzyła przed siebie. Włosy, które jeszcze chwilę temu były w nieładzie, teraz były już uczesane, a ubrania służące za piżamę, zmienione na te odpowiednie do pracy.
– Pojedziemy razem. – powiedział, stając w drzwiach balkonowych. – Jutro jakoś, dostarczę Twoje auto, tu pod blok. – otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, wtedy zadzwonił telefon. Zignorowała go jednak i znów odwróciła w stronę podwórza.
– Chyba powinnam podziękować, za to, że zgarnąłeś mnie z tej ulicy. – wymamrotała pod nosem.
– Że co, proszę? – nachylił się nad nią. – Pani Detektyw mi za coś dziękuje?
Rzuciła na niego naburmuszone spojrzenie.
– Próbuję… Czekaj co robisz?! – krzyknęła za nim. Sasuke wszedł do kuchni, znalazł długopis i podszedł do wiszącego na ścianie kalendarza. Cyfrę oznaczającą odpowiednią datę obrysował w kółko.
– I co to niby ma być? – spytała z marsową miną, przyglądając się jego poczynaniom.
– To na pamiątkę tak ważnego dla naszej relacji dnia.
Wyciągnął rękę i potargał jej włosy. Mina dziewczyny była w tym momencie bezcenna, w duchu śmiał się w głos. Znów zaczął dzwonić telefon. Tym razem Sakura zanurkowała przez mieszkanie w jego kierunku.
– Haruno. – rzuciła służbowym tonem, nawet nie patrząc wcześniej na wyświetlacz. Uśmiechnęła się delikatnie. – Tak, tak. Dobrze pomyślałeś, jest tutaj. – wyciągnęła przed siebie rękę i podała mu aparat, po czym bez słowa opuściła mały salon.
– Uchiha. – powiedział trochę zdziwiony.
– Twój samochód stoi pod blokiem Sakury, a telefon milczy. – rzucił Itachi po drugiej stronie linii.
– To coś ważnego?
– Nie. Chciałem tylko usłyszeć poczucie winy w Twoim głosie.
Sasuke przewrócił oczami, rzucił do brata krótkie „Goń się. „i zakończył połączenie. Itachi postanowił, jak widać nie cierpieć w samotności, a on musiał sam przed sobą przyznać, że nie ma prawa być zły o te drobne szpile, które wbijał mu brat. Odłożył telefon, Sakura akurat głaskała i karmiła szynką sporego czarnego kocura.
– Musimy wchodzić.
– Ok.
Bez zbędnych ceregieli Sakura wcisnęła stopy w oficerki, zarzuciła na siebie skórzaną kurtkę i z torebką w drzwiach machnęła do niego. Wyszli z mieszkania i zeszli po wąskich schodach.
Kiedy wyszli przed klatkę, słońce właśnie chowało się za chmurami. Sakura zadarła głowę, by spojrzeć w niebo, jej włosy rozwiał wiatr. Szedł obok z rękami w kieszeniach i lustrował spojrzeniem podwórze.
– Co chciał Itachi? -spytała nagle, a jej twarz ściągnęła się nieznacznie. Widać było, że nie tylko jego gryzły wyrzuty sumienia. Wzruszył ramionami.
– Nic nie chciał.
– Dzwonił do mnie, żeby z Tobą porozmawiać i chcesz powiedzieć, że nie miał powodu?
Sasuke westchnął. Przypomniał sobie, czemu przez większość życia unikał myślących kobiet, miały one tę przypadłość, że pytały również o kwestie niedotyczące stanu konta.
– Nic nie chciał, powód miał. – mruknął wymijająco.
Sakura nie dopytywała więcej. Szli w milczeniu w stronę parkingu niczym pokłócone małżeństwo. Nie było sensu informować jej o tym, jakie pobudki kierowały Itachim, gdy z nim rozmawiał, to była sprawa między nimi. Sakura nie ponosiła żadnej odpowiedzialności za uczucia, którymi była obdarzona przez starszego z braci i chociaż zdawała sobie z nich sprawę, nie musiała wiedzieć wszystkiego. Ostatecznie Itachi nie chciał dopiec jej tylko jemu.
Zerknął mimochodem na swoje buty i zirytowany zobaczył ciągnącą się po ziemi sznurówkę. Niewiele się na tym zastanawiając, wyjął klucz z kieszeni, otworzył pilotem zamek, by dziewczyna mogła wsiąść i kucnąłby wepchnąć w cholewkę upierdliwy kawałek sznurka. Coś przyciągnęło jego uwagę, nie wstając, podniósł wzrok i zamarł. Małe czerwone światełko pulsowało przy podwoziu samochodu.
– Stój! – ryknął na cale gardło do Sakury. Jak zamrożona stanęła z wyciągnięta dłonią i strzeliła w jego stronę oczami. Na migi nie chcąc mówić w głos w razie przechodniów, wskazał palcem miejsce blisko jej nóg. Bez zbędnych pytań dziewczyna opadła lekko, ale czujnie i spojrzała pod samochód, zobaczył, jak napinają się wszystkie jej mięśnie. Bardzo powoli znów zwróciła się w jego stronę i uniosła dwa palce w górę.
– Kurwa. – bardziej tchnął, niż szepnął. Uważnie przyglądał się, jak Sakura bardzo powoli podnosi się do pionu, była spięta, gotowa, żeby zerwać się do biegu. W tym momencie mieli może półtorej minuty. Dziewczyna rozejrzała się na wszystkie strony i wzięła potężny wdech.
– Bomba!!! – wrzasnęła na całe gardło. Gdyby ktoś był w zasięgu rażenia ładunku, byłby też w zasięgu jej krzyku. Niczym w zwolnionym tempie obserwował, jak startuje do sprintu. Czas wyrwał do przodu, a kobieta pędziła przed siebie jak szalona. Wystrzelił ile sił w nogach, zrównując się z nią w ciągu kilku sekund. W myślach liczył upływ czasu. Gdyby to był film akcji, zdążyliby dobiec do sąsiedniego miasta, nim ładunek odpali. Byli jednak w rzeczywistości i biegli ile sił w nogach, żeby ratować życie.
Huk przeciął powietrze jak nuż a goniąca go fala uderzeniowa, walnęła im w plecy jak rozpędzony taran. Runęli do przodu pchnięci energią wybuchu, w plątaninie rąk i nóg. Uderzenie o jezdnię wygniotło mu powietrze z płuc z bolesnym tąpnięciem, niczym rzucona szmata przeorał rozpędzonym ciałem asfalt. Ogłuszony padł na plecy i przez chwilę walczył o oddech, pierwszy haust powietrza zabolał jak diabli. Niedaleko rozległo się przeciągłe jęknięcie bólu, po którym nastąpiła soczysta wiązanka. Sakura żyła i w całkiem dobrej kondycji kurwiła na czym świat stoi.
Ostrożnie dźwignął się na łokciach i rozejrzał, kiedy odnalazł ją wzrokiem, znów odetchnął. Uparte Babsko już próbowało dźwignąć się na nogi. Kaszlnął porządnie ,czemu towarzyszył kolejny napad bólu w klatce piersiowej i podciągnął się do góry. Obraz, który się przed nimi rozpościerał, wyglądał jak kadr wycięty z nagrania video. Chmura ciemnoszarego dymu pięła się ku niebu a wrak, który pozostał z jego auta, płonął w najlepsze razem z kilkoma innymi samochodami.
Sakura na kolanach pokonała dzielącą ich odległość i opadła obok. Umorusana w kurzu i brudzie wpatrywała się w ogień, z rozcięcia na linii włosów obficie ciekła jej krew, zalewając jedno oko. Kolejną stróżkę krwi dostrzegł w kąciku jej ust. Pomimo hardej postawy, również musiała czuć skutki spotkania z ziemią.
– Ubezpieczyłeś auto? – spytała nagle, wyrywając go z myśli.
– Tak. – mruknął automatycznie i przeniósł spojrzenie na płonący korpus.
Znów zapadła między nimi cisza, za to w oddali słychać już było wycie syren, nadjeżdżających samochodów straży pożarnej. Coś mokrego i chłodnego spadło mu na twarz, niebo nie wiedzieć kiedy znów poczerniało od burych chmur. Kolejne krople zaczęły spadać dużo gęściej, niosąc obitemu ciału ukojenie.
– Co za fatum. – mruknęła Sakura. – A zapowiadali słońce.
Nie wytrzymał, wybuchł śmiechem, plując krwią.





Kochane Dziewczyny! < 3 

Wasze komentarze sprawiają mi tyle radości że „Ojejku-jej” – cytując Jenefer. 

Dajecie mi kopa do pisania, serio! :D Cieszę się również, że jest jakiś progres w tym jak piszę, staram się jak mogę. 
Mam nadzieję, że ten rozdział nie zawiedzie żadnej z Was bo namęczyłam się nad nim co nie miara. Za każdym razem coś mi nie grało więc go kasowałam i pisałam od nowa. Nawet teraz mam ochotę go usunąć i stworzyć od nowa, ale w tedy opublikowany by został pewnie w listopadzie. 
Chciałam również spytać czy któraś z Was dziewuszki, posiada może jakieś pojęcie o szablonach i może mi choć troszkę pomóc? Niestety jestem strasznym laikiem w tej kwestii a temu blogowi potrzeba kilku zakładek i wyrazu.
Cóż mam nadzieję, że będzie Wam się miło i przyjemnie czytało. Dajcie znać co myślicie.
Ściskam Was, całuję i pozdrawiam gorąco!  :*

PS. Informujcie o nowych rozdziałach u Was, czekam na nie z niecierpliwością! < 3

12 komentarzy:

  1. Dedykacja? For me? Rlyyy? Nigdy jeszcze nie dostałam dedykacji Q.Q

    O kurcze, bomba, no nie spodziewałam się! xD Rozdział jak najbardziej nie zawiódł, a sprawił, ze chcę więcej i więcej. Rozumiem, że wszystko wymaga czasu, więc (aż tak bardzo) nie naciskam ^^
    Cytat "Zamilcz, bo wrzucę cie do rowu." mnie rozwalił. Fajna relacja się między nimi tworzy, takie przekomarzanie się jest uroczę.

    Wygląda na to, że Sakura nie wie co się z nią dzieję. Jakaś większa tajemnica się tworzy.

    Co do szablonów, to niby swój sama zrobiłam, ale po prostu szukałam obrazów i kodów do CSS na internetach. Niektóre się udawały, inne nie, więc ja się nigdy nie podejmę robienia komuś szablonu xD Ale zostawię Ci parę przydatnych linków z poradami.

    http://terriblecrash.blogspot.com/p/instrukcje-css_1.html
    https://template-school.blogspot.com
    http://mruwisko.blogspot.com/p/instrukcje.html

    A tutaj możesz od razu zamówić szablon i ktoś zrobi go dla Ciebie. Tylko nie wiem jak dziewczyny stoją z kolejką, bo baardzo dawno tam nie zaglądałam:
    https://panda-graphics.blogspot.com

    Buziaki ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Kochana za tak miły komentarz!
      Jestem już w trakcie pisania następnego rozdziału. Muszę go jeszcze kilka razy przeczytać i skorygować błędy.

      Dzięki Ci wielkie za wskazówki odnośnie wyglądu blogu, jak tylko znajdę chwilę czasu to się nim zajmę <3

      Ściskam gorąco i czekam na rozdział u Ciebie :D :*

      Usuń
    2. No to zapraszam, bo jest kolejny rozdział :D

      Usuń
  2. Aaa, poważnie? Dedykacja? :) Tak jak i Sayuri ja również pierwszy raz w mojej „blogowej karierze” zostałam zaszczycona dedykacją :) bardzo dziękuje ;)

    Rozdział czytało się szybko, fajnie i przyjemnie. W oczy rzuciło się kilka błędów ortograficznych i interpunkcyjnych, ale i tak z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Podoba mi się rozwój relacji Sasuke i Sakury. Twój Sasuke jest taki ludzki i nie jest przerysowany. Sakura także daje radę. Czekam na dalsze wydarzenia i rozdziały ;)

    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kochana,

      Niestety z tymi błędami jest tak, że mogę czytać rozdział 100 razy i ich nie wychwytuję. :(
      Wrzuciłam całość do programu korygującego i mam nadzieję, że już żaden "babol" nie został.
      Sasuke w moich oczach powinien być lekkim dupkiem ale osadzonym w rzeczywistych realiach. Ironicznym, seksownym facetem przejawiającym zachowania lekkiego bufona. :D

      Buziaki :8

      Usuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał, a za dedykację serdecznie dziękuję. :3
    Nie bardzo mam czas teraz się rozpisywać, bo jadę autobusem do pracy właśnie, ale podoba mi się, jak rozwijaz relację Sakury i Sasuke. A końcówka z bombą jak najbardziej na plus, lubię takie zwroty akcji. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, kochana, u mnie świeżutki rozdział się pojawił. :)

      Usuń
  4. Nie pytaj, tylko wbijaj do mnie na nowy rozdział. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Uhuhuhu, widzę, że mój kod na menu się przydał. Ogromnie się cieszę <3

      Usuń
  6. Zapomniałam dać znać, że u mnie wisi nowy rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana! Rozdział jest wspaniały, a tylko sprobowalabys go skasować, to miałybyśmy poważny problem!
    Scena w deszczu, gdy Sakura potrzebowała odreagować, była... niesamowita. Taka prawdziwa, a to, jak Sasuke czuwał nad nią, złapało mnie tak mocno, że chciałabym ich wiecej. Czekam tylko na moment gdy bedzie takie napięcie, gdy obydwoje ostatecznie rzuca sie na siebie.
    I jeszcze Itachi. Najlepsze jest to, że wiem jak sie czuja oboje - Sasuke i Sakura. Moze w mojej sytuacji faceci nie byli braćmi, ale dobrymi przyjaciółmi, mimo wszystko wciąż jest to uczucie, że nie chcesz zrobic przykrości tej trzeciej osobie. To jest naprawde okropne.

    Kocham takie klimaty i z wielka przyjemnością czytam u Ciebie rozdziały. Przepraszam, jesli nie komentuje, ale to dlatego, ze nie mam możliwości. A potem mi umyka, czy w końcu napisałam czy nie (jestem ciekawa jak mi opublikuje komentarz pisząc z telefonu XD).

    Jeżeli byś chciała, to jak wyzdrowieje, mogłabym Ci zrobic szablon. :) Wystarczy, ze sie tylko gdzieś zgadamy, czy na gg czy jakkolwiek. :)

    Całusy dla Ciebie i czekam na kolejny rozdział! 💛

    OdpowiedzUsuń