niedziela, 9 grudnia 2018

7. Odpowiedzi



             Krew rozlewała się coraz bardziej, prawie dotykając jej bosych stóp. Podkuliła nogi pod siebie i jeszcze głębiej wcisnęła w głąb małego schowka. Wiedziała, że musi być cicho.
            Na górnym piętrze krzyczał mężczyzna, a jego głos przepełniony był czystym bólem i rozpaczą. Przycisnęła sobie dłoń do ust i ukryła głowę w zgięciu łokcia, dygotała ze strachu. W schowku było zimno i wilgotno, a światło wpadało tylko przez wąskie otwory między deskami.
            Krzyki na piętrze ucichły nagle, cisza, która potem nastała, była jasnym sygnałem, że stało się właśnie coś koszmarnego.             
            Kiedy mordercy plądrowali dom, krew plamiła już brzegi jej białej koszuli nocnej.



            Sakura poderwała się do pozycji siedzącej, łapiąc powietrze szeroko otwartymi ustami. Włosy przykleiły jej się do czoła, całe ciało miała zlane potem.
            Drżącymi dłoniami najpierw otarła krople poty z twarzy, by chwilę potem mocno ucisnąć pulsujące tępym bólem skronie.
             Ten koszmarny sen przeraził ją swoim realizmem i chociaż zdarzało się już wcześniej, że sprawa, którą prowadziła, wślizgiwała się jakimś cudem między senne obrazy, to tym razem odbyło się to zupełnie inaczej. Zawsze w snach patrzyła na wszystko z boku, niczym widz podziwiający spektakl z pierwszego miejsca, teraz wciągnięta w sam środek wydarzeń śniła o tym, że jest uwięzioną i przerażoną Saradą.
            Po raz kolejny przetarła twarz i odetchnęła głęboko, starając się wypełnić płuca jak największą ilością powietrza, po czym powoli, wypuściła je z siebie, składając usta w „dzióbek”. Po kilku takich ćwiczeniach stwierdziła, że oddycha spokojniej, a irracjonalny strach postanowił trochę odpuścić. Zadowolona z siebie przetoczyła głową po ramionach, rozluźniając tym samym mięśnie karku i wyciągnęła ręce w górę, rozciągając kręgosłup. 
           Upragniony spokój ducha powrócił, a Sakura prawie zatarła ręce z radości, czując, że znów zaczyna panować nad swoimi nerwami, które zazwyczaj miała jak ze stali. No właśnie, zazwyczaj.
            Wczorajszy dzień udowodnił jej, że nie zawsze potrafi zachować zimną krew, a co za tym idzie, potrafi również zachowywać się jak zwykła paranoiczka i idiotka w jednym. Co prawda sytuacja była nietuzinkowa i dość stresująca, ale przez swoje wewnętrzne rozedrganie do tej pory nie wiedziała co tak naprawdę dzieje się tuż obok. 
             Ciche pukanie do drzwi ściągnęło ją ze świata rozważań do rzeczywistości. Szybkim ruchem zrzuciła z siebie kołdrę, po czym zsunęła stopy na ciepły włochaty dywan i ruszyła do drzwi, żeby otworzyć. W łuku tworzonym przez futrynę pojawił się Itachi, który nieznacznie wykrzywił usta w nieudanej imitacji lekkiego uśmiechu.
– Krzyczałaś. – mruknął zdawkowo głosem, który wyrażał szczerą troskę. 
             Przyjrzała mu się dokładniej. Był niezdrowo blady, co kontrastowało z bardzo podkrążonymi oczami. Pomimo późnej nocnej godziny ciągle był w koszuli i spodniach od garnituru.
– Porozmawiajmy.
            Wypowiedziana prośba zawisła między nimi niczym dym w parnym powietrzu. To, że musieli porozmawiać, było dla niej jasne, ta sprawa nie mogła zostać tak zwyczajnie przemilczana, była zbyt wielkiej rangi. Jednak to czy czuła się na siłach na tę rozmowę, było już pytaniem, na które sama sobie nie umiała szczerze odpowiedzieć, a nawet gdyby, pozostawała jeszcze jedna bardzo ważna kwestia. W głębi duszy Sakura wcale nie chciała wiedzieć, jaka jest prawda. Była wściekła zarówno na Sasuke, jak i Itachiego, lecz to nie znaczyło, że chciała dla nich źle, a jeżeli bracia wprost potwierdziliby swój udział w jakiś machlojach wtedy wedle prawa, powinna to zgłosić.
            Teraz, mając jedynie swoje przypuszczenia, nie mogła być zobligowana do zgłoszenia sprawy, a przynajmniej tak wolała myśleć.
– To nie tak, że robimy coś złego. Wysłuchaj mnie, proszę.
– Widziałam Sasuke z tym całym Suigetsu. Przez resztę wieczoru uruchamiałam kontakty i próbowałam znaleźć coś na jego temat. I wiesz co? Za każdym razem wpadałam na mur, wszystko, co się wiąże z tym, kolesiem jest utajnione, a ja mam uwierzyć, że on i Sasuke spotkali się poplotkować?
– Sakura, Suigetsu jeszcze pół roku temu był funkcjonariuszem antynarkotykowej, uznawanym za jednego z lepszych glin. To nie jest typ spod ciemnej gwiazdy.
            Brwi dziewczyny podskoczyły ze zdziwienia do połowy czoła, takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. W milczeniu analizowała to, co właśnie usłyszała i nie wiedziała, jakiej Itachi oczekuje reakcji na taką rewelację.
– Woleliśmy nikomu o tym nie mówić.
            Sasuke stał oparty ramieniem o futrynę i przyglądał im się uważnie, to właśnie jego głos przerwał wlekącą się chwilę, którą spędzili bez słowa. Wzrok dziewczyny prześlizgnął się po nim, chłonąc napotkany obraz nie bez przyjemności. Ubrany tylko w dresowe spodnie, zakładał ręce na gołej piersi, przez co widoczne pod skórą mięśnie jeszcze bardziej przyciągały uwagę. Czarne włosy, które zwykle nosił w lekkim nieładzie, teraz sterczały we wszystkich kierunkach świata, co wbrew pozorom wcale nie odebrało mężczyźnie atrakcyjności. Przyłapana przez niego na tak bezczelnym gapieniu się, natychmiast przeskoczyła spojrzeniem znów na Itachiego
– Co wy mi chcecie wcisnąć?
– Nic. Zupełnie nic.
             Itachi odetchnął głęboko, poprawił niewidoczne zagięcie na lewym mankiecie i westchnął po raz kolejny tej nocy.
– Proponuje przenieść się z tą rozmową do salonu. Jest tam alkohol, a czuję, że będzie trafionym dodatkiem.
             Sakura jeszcze przez chwilę przyglądała się  pociągłej twarzy przyjaciela, po czym w milczeniu przeszła do salonu i usiadła na kanapie, z wdzięcznością przyjmując od Sasuke szklankę whisky. Upiła łyk alkoholu, który przyjemnie podrażnił jej gardło.
– Więc co tak właściwie się tutaj dzieje? -spytała, odstawiając szklankę na stół.
            Itachi najpierw spojrzał na swojego brata, dopiero potem na nią.
– Tak ja wcześniej wspomniałem, nie jesteśmy przestępcami. Nikt nie trzyma Cię tutaj dlatego, że boi się ujawnienia jakiś szemranych interesów. Jesteś tu, bo boimy się o Ciebie i o losy śledztwa…
– Słucham?! – prawie krzyknęła ze zdenerwowania. – Byłam pewna, że mnie zabiją po tym, jak wparowałam do tego mieszkania i ich nakryłam! 
           Głośne prychnięcie, które wydobyło się z ust młodszego mężczyzny, było pierwszym komentarzem, jaki padł po jej słowach. Sasuke wykrzywił usta w nieprzyjemnym uśmiechu i skupił na niej swoją uwagę.
– Po pierwsze nikt Cię nie chciał zabić. Po drugie to nie jest mieszkanie, tylko apartament.
– Będziemy teraz debatować nad specyfikacją czynu i statusem lokalu?
– Jeżeli takie masz życzenie. – odparł rozbawiony, a Itachi z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Pomimo że mój brat nie wydaje się osobą odpowiednio poważną… to został tu przysłany z Tokio z bardzo trudną misją.
            Sakura nadstawiła uszu zaciekawiona. Kątem oka na zerkając na Sasuke, jednak ten, ciągle uśmiechał się drwiąco.
– Po co? – spytała, nie mogąc ukryć zaciekawienia w głosie.
– Tutejsza policja jest zamieszana w naprawdę straszne gówno. – mruknął, przestając się uśmiechać.
– Wszyscy policjanci, którzy zaczęli się czegoś domyślać, zostali zwolnieni. Gdy niektórzy z nich węszyli mimo to, wysłano za nimi listy gończe, robiąc z nich przestępców.
– Suigetsu…– powiedziała prawie bezgłośnie, a kilka elementów układanki wskoczyło na swoje miejsce.
– Dokładnie. Chwilowo wiemy jedynie, że przekręt sięga daleko. Zamieszani są policjanci z antynarkotykowej, Twój wydział, a nawet kilkoro lekarzy ze szpitala głównego.
            Zapadła cisza, w której trakcie, Sakura miała wrażenie, że wszyscy słyszą jak wali jej serce. Nie chciała w to wierzyć, z drugiej jednak strony kto odważyłby się tak skłamać. Szok zaczął ustępować wściekłości. Ufała ludziom, którzy z nią pracowali, była pewna, że policja jest jej bezpiecznym azylem. Zerwała się z kanapy jak oparzona.
– Kto? Powiedz mi kto! – złapała Sasuke za ramię.
            Czuła jak narasta w niej uczucie rozpaczy. Tam pracowali jej przyjaciele, osoby, którym powierzyłaby życie.
Nikt z Twoich najbliższych. – zapewnił spokojnie.
– Hinata, Naruto i Kiba są poza wszelkimi podejrzeniami. Shikamaru współpracuje z nami. – dodał Itachi, dolewając sobie do szklanki.
– Więc kto? – spytała znowu.
            Bracia wymienili między sobą spojrzenia, przez co uczucie stresu wzrosło w niej do maximum.
– Masumoto i Tou są w tym gównie po same uszy, nie wiemy co całą grupę łączy z Saiem i jak głęboko siedzi w tym sam Kakashi.
            Sakura miała wrażenie, że ktoś właśnie wbił jej pięść w splot słoneczny. Powtarzała sobie w myślach, że to niemożliwe. Sai i Kakashi nie mogą mieć z tym nic wspólnego. Przez chwilę brakowało jej tchu. Sięgnęła po szklankę i wypiła jej zawartość jednym haustem.
– Tou jest zbyt małą płotką, by ktoś go wziął do udziału w przekrętach na wielką skalę. – mruknęła, dolewając sobie trunku.           
           Itachi podniósł na nią pełne napięcia spojrzenie. Jego twarz była niesamowicie spięta i bez emocji, Sakura doskonale wiedziała, co to oznacza.
– Mów. Już i tak nic gorszego nie usłyszę. – wzruszyła ramionami i znów podniosła szklankę do ust.
– Nie tylko samochód Sasuke został puszczony z dymem. Twoje auto eksplodowało u niego na parkingu kilka godzin wcześniej. Biedny ochroniarz chciał tylko zabrać do sejfu kluczyki, które zostawiliście w stacyjce. Rozerwało go na małe kawałki. Na całe szczęście ładunek był dość delikatny i parking się nie zawalił ani nie stało się nic złego z samą jego konstrukcją. Dopiero potem Tou musiał się domyślić, że Sasuke jest u Ciebie i będziecie, jechali jednym autem...– powiedział rzeczowo.
– O kurwa. -wydusiła, krztusząc się.
            Zapiekło ją w przełyku, kiedy płyn nie poleciał tam, gdzie miał polecieć. I nagle doszło do niej sedno słów Itachiego. Jej były chłopak, próbował ją zabić. Chciał ją wysadzić w jej własnym aucie. Rozerwać na strzępy.
            Tego było już za dużo. Natłok ostatnich zdarzeń opadł na jej ramiona z taką mocą, że pod Sakurą ugięły się kolana. Ostrożnie, jakby nagle stała się kruchą staruszką, wyciągnęła przed siebie rękę i oparła się o ścianę, żeby przypadkiem nie stracić równowagi.
– To dlatego nie pozwalaliście mi wejść do garażu! – warknęła. – Myślałam, że nie chcecie, żebym prowadziła, bo jestem świeżo po wypadku i się martwicie! Ale nie! Wy po prostu ukryliście przede mną, że moje auto wybuchło!
– Technicznie rzecz ujmując, to nie auto wybuchło, wybuchł ładunek w jego środku.
            Sakura poderwała głowę i wbiła spojrzenie w Itachiego. Sasuke również wyglądał, jakby nie do końca spodziewał się takiej odpowiedzi z ust swojego brata. Klepnął mężczyznę po ramieniu i wskazał głową na drzwi.
– Lepiej będzie, jak już pójdziesz Itachi. Porozmawiam z nią sam. 
            Przez chwilę Itachi przyglądał się bratu w milczeniu, po czym wstał z kanapy i ruszył w stronę drzwi, zabierając po drodze swoją nieodłączną, czarną teczkę z dokumentami.
– Sakura…– zatrzymał się na chwilę tuż obok dziewczyny.– Przepraszam.
           Kiedy starszy Uchiha zniknął za drzwiami, jeszcze przez chwilę panowała cisza, po czym Sasuke podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do niej.
– Masz mi za złe, że nie o tym, że Twój samochód nadaje się już tylko na szrot, i o śledztwie, które prowadzę.
           Pomimo, że nie było to pytanie, Sakura pokiwała głową w niemej odpowiedzi, a usta mężczyzny nieznaczenie rozciągnęły się w wymownym uśmiechu. 
– Ty też byś mi nie powiedziała.
– Słucham? Jesteś bezczelny! Nie możesz tego wiedzieć…
– Oczywiście, że mogę.
             Coraz bardziej zirytowana minęła mężczyznę i podeszła do okna, obraz, który widniał za nim, był wprost oszałamiający. Konoha nocą,  była czarno-świetlista, wydawała się też spokojna i senna, tak różna od swojego dziennego obrazu. Z trudem oderwała wzrok od panoramy i przeniosła go na mężczyznę, stojącego znów na wyciągniecie ręki. 
– Wytłumacz mi to, proszę. 
            Jej głos rozbrzmiał w pomieszczeniu ze spokojną łagodnością i tylko Sakura wiedziała, ile kosztowało ją to wysiłku.
– Pewnej nocy, mój bardzo dobry przyjaciel zadzwonił z prośbą o pomoc. Nagle postawiono mu zarzuty, z których nie mógł się sam w żaden sposób wybronić. Nikt nie umiał wytłumaczyć, skąd wpłynęły nagle skargi, nikt nie umiał podać świadków jego rzekomych przekrętów. Cała sprawa śmierdziała na kilometr. Gdyby to był ktoś inny, pewnie nie zbliżyłbym się do takiego gówna, ale za Suigetsu mogłem ręczyć głową. Uruchomiłem kontakty, zebrałem potrzebne informacje i przekonałem mojego szefa, że warta się tą sprawą zająć. Dwa tygodnie później, jadąc do niego z misją ratunkową, zatrzymałem się na stacji, żeby zatankować i zobaczyłem tam Ciebie.
– Wiedziałeś, kim jestem?
– Pytasz mnie o to, bo nie wiesz to spotkanie było przypadkowe? Tak, było. I nie, nie wiedziałem. Przed wyjazdem miałem w Tokio otwarte sprawy, domknięcie ich zajęło mi tyle czasu, że Itachi miał mnie we wszystko wprowadzić na miejscu. Nie zdążył. Poszliśmy do łóżka, a kiedy następnego dnia wpadłem na Ciebie na komendzie, zaczęłaś skakać mi do oczu. 
             Sakura prychnęła głośno, a Sasuke ku jej zdziwieniu roześmiał się cicho, niskim, wibrującym głosem.     
        – Jesteś rzetelnym i cholernie efektywnym policjantem, ale oprócz tego jesteś wredną i podłą kobietą, która na dodatek bywa kompletnie nieobliczalna. Nie chcesz słuchać, działasz. Dla Ciebie jest albo białe, albo czarne, nie dopuszczasz do siebie szarości i jesteś uparta jak osioł.
– Do czego zmierzasz, Sasuke?
– Chcę, żebyś mi odpowiedziała na jedno pytanie, ale jako glina nie jako kobieta. Czy Ty, gdybyś chciała ratować poważnie zagrożonego przyjaciela, ujawniłabyś mi szczegóły z misji? 
           Kiedy znów podniosła wzrok, spotkała jego czarne spojrzenie i przymknęła powieki. Bardzo dobrze wiedziała, co chce odpowiedzieć.
– Nie.
            Pojedyncze słowo, które ledwo wykrztusiła przez zaciśnięte gardło, zabrzmiało jak zdławiony szept. Było jej głupio, za swoje zachowanie i to nie dlatego, że najgorsze wady, rzucił jej prosto w twarz. Pomimo trudnego charakteru, umiała rozpoznać kiedy powinna pochylić głowę i przyznać się do błędu, zbyt szybka ocena sytuacji była w tej sytuacji ogromnym błędem. Jako detektyw nie powinna kierować się emocjami.
– Powinienem Ci powiedzieć o samochodzie. - odezwał się nagle.
– Owszem. – mruknęła bez śladu złości w głosie, lekko zdziwiona zdaniem rzuconym nagle zupełnie od czapy. – Być może ten sukinsyn cały czas czai się na mnie, a ja o tym nie wiedziałam. - dodała po chwili zamyślenia, błądząc myślami po innych morzach.
              Znów odwróciła się twarzą do okna i zapatrzyła na majaczące w dole, słabo oświetlone uliczki. Tou musiał ją śledzić, a kiedy wysadzał jej służbowe auto, musiał być pobliżu, żeby zobaczyć czy plan wypalił. Zimny pot spłynął kobiecie po plecach, nieprzyjemnie wzdrygając rozgrzanym ciałem.
            Sakura odchyliła głowę do tyłu i uderzyła nią o stojącego bardzo blisko Uchihę. Silne ramiona objęły ją nagle, wprawiając w osłupienie. Sasuke przycisnął jej ciało do swojego, silnego ciała w bezpiecznym uścisku.
            Podniosła wzrok i spojrzała na ich odbicie w balkonowej szybkie, wyglądali jak jedna z tych pięknych par, która w chłodną noc, tuli się do siebie i patrzy w romantyczne nocne niebo.
            Po chwili Sasuke pochylił się tak, że ustami prawie dotknął jej policzka, ciepłym oddechem, owiał jej szyję i wywołał kolejny, tym razem bardzo przyjemny dreszcz, który przebiegł ją od głowy po same stopy.
 – Znajdziemy dowód na to, że to on stoi za tymi wysadzeniami i pójdzie pierdzieć z najbardziej agresywnymi popaprańcami. - wyszeptał ochryple.
– On dwa razy próbował mnie wysadzić w powietrze, strach przed więzieniem go nie powstrzyma.
– Sakura, jeżeli ten facet zbyt blisko do Ciebie podejdzie, jeżeli spadnie Ci, chociaż włos z głowy, to wpakuje w niego tyle kul, że podziurawię go jak durszlak.
            Na taką odpowiedź czekała, błogie uczucie bezpieczeństwa ogarnęło jej ciało i jeszcze mocniej wtuliła się w jego ramiona.

*


            Sasuke właśnie wracał do biurka z kubkiem kawy w ręku, kiedy zobaczył, jak czarnowłosy Sai kieruje się w stronę Sakury. Dziewczyna spokojnie zniosła powrót do pracy i radziła sobie, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Ślady na jej twarzy, które powstały na skutek wypadku zniknęły zupełnie, nie był jednak pewien czy te niewidoczne goiły się tak samo szybko. Siniaki i zadrapania leczyły się szybciej niż trauma powypadkowa
Usiadł przy biurku i odruchowo poprawił krzywo leżące dokumenty, w oczy prawie natychmiast rzuciła mu się żółta karteczka samoprzylepna, która od tygodnia zdobiła dół monitora.


Daj znać, jak będziesz wiedział coś więcej.
                                                                                   Itachi


Westchnął pod nosem i oparł się wygodnie, wbijając oczy w krzywe kasetony nadgryzione zębem czasu. Oddałby królestwo za możliwość spędzenia dnia w samotności, odcięty od świata i ludzi, którzy chcieli od niego odpowiedzi, których nie znał. Miał wrażenie, że niczym podwórkowy pies, gania jak głupi własny ogon i tylko coraz bardziej kręci się w kółko. W którą stronę by się nie ruszył, wpadał na mur nie do przebicia, robił krok do przodu i siedem do tyłu, postępów w śledztwie nie przybywało. Oczywiście on sam też miał kilka pytań na, które nie było mu dane usłyszeć odpowiedzi, a przynajmniej nieszczerej.
Odkąd dowiedział się, że Sakura była w jego rodzinnym domu stałym bywalcem, zastanawiał się jak to możliwe, że nigdy na siebie nie wpadli. Ba! Nigdy nawet o niej nie słyszał z ust rodziców ani Itachiego. Niestety, rozmowa na ten temat, którą próbował przeprowadzić z matką, wyglądała, jakby był trzylatkiem. Rodzicielka stwierdziła jedynie, że nie było potrzeby mu o niczym mówić, przecież był na studiach, zajęty swoimi sprawami, żadnego problemu nie ma i broń boże ma swoim zwyczajem nie węszyć żadnego spisku. Ojciec wykazał się jeszcze większymi zdolnościami do prowadzenia rozmowy, rzucił do słuchawki lakoniczne ”Zapytaj mamę.„ i zmienił temat.
Sasuke oderwał wzrok od mało interesującego sufitu, przeczesał salę wzrokiem i po chwili wyłowił z grupki ludzi kobietę o różowych włosach, która od kilku dni zmieniała jego poukładane życie w burdel na kółkach.
Haruno siała zamęt wszędzie tam, gdzie się pojawiła, wraz ze swoją drobną osobą niosła nadmiar energii, emocji i rzeczy do zrobienia. Codziennie od dwóch tygodni, przez które mieszkała u niego, robił wycieczkę na drugi koniec miasta, żeby mogła osobiście nakarmić worek kłaków, pieszczotliwie zwany przez nią kotem. Na propozycję, że zapłaci sąsiadce za karmienie futrzaka, dziewczyna popatrzyła na niego, jak na kompletnego idiotę ucinając tym samym temat.
Bez informowania go, wychodziła z mieszkania, nie biorąc ze sobą telefonu i chociaż wiedział, że robi to specjalnie, ciągle udawała, że zapomina aparatu zupełnie niechcący. Nie chciała zrozumieć, że w obecnej sytuacji nie powinna sama włóczyć się po mieście, a skoro znała jego negatywne nastawienie do wyjść, dawała nogę za każdym razem, kiedy na przykład wyszedł do toalety.
Irytacja rosła w nim jak wielki wrzód, który w każdej chwili może pęknąć, ale czegokolwiek by nie zrobiła, jak bardzo upierdliwa by nie była, skłamałby, twierdząc, że jej obecność w życiu mu przeszkadzała.
Sakura śmiała się szczerze, krzyczała głośno, wkurzała szybko i celnie uderzała w mięsień na ramieniu, kiedy coś jej się nie spodobało. Była bardziej prawdziwa niż cały świat wkoło, kolorowy wyraźny kształt na tle szarych niewyraźnych plam.
Odwrócił wzrok na dokumenty leżące przed nim na blacie i z chorą dokładnością, zaczął analizować zawarte w nich informacje. Czytając kolejne wersy, zmarszczył brwi. Z dokumentów wynikało, że na ręce jednej zamordowanej dziewczynki znaleziono odciski palców. Był to bez wątpienia bardzo ważny ślad, więc jakim cudem technicy nie dostarczyli jeszcze ekspertyzy?
Dokładnie przetrząsnął wszystkie leżące na biurku teczki i dokumenty jednak nigdzie nie znalazł ani ich opisu, ani choćby wzmianki o próbie identyfikacji do kogo należały.
Wstał od biurka i ruszył do korytarza na lewo, kierując się do pracowni techników. Przed samym wejściem do pracowni minął się z Ino, która z naręczem teczek pod pachą mamrotała coś o niesprawiedliwości w obowiązkach. Skinął jej głową na przywitanie i już miał wejść do pracowni, gdy nagle coś go tknęło.
– Poczekaj! – krzyknął za dziewczyną, odwracając się raptownie- Co to jest? 
Blondynka zerknęła na niego lekko, po czym przeskoczyła wzrokiem na wskazane przez Uchihę papiery. 
– Błędne analizy, zniszczone odciski palców …wszystko do utylizacji. – wzruszyła ramionami.
– Czy są tu też materiały ze sprawy, którą teraz prowadzi Haruno? 
– Tak. 
– Wezmę je. 
Bez dalszych ceregieli wyjął z rąk blondynki wszystkie teczki, ta popatrzyła na niego ze zdziwieniem, a po chwili cień podejrzliwości przemknął przez jej twarz. 
– Właściwie, po co Ci to? Sakura nie mówiła, że chce przejrzeć te papiery. 
– Tak powiedziała? Że nie chce ich przejrzeć? 
Widząc zmarszczone drwiąco brwi mężczyzny, Ino straciła zapał i pewność siebie. Zmieszana pokręciła głową, odwracając wzrok. 
– Nie wiem, czy została zapytana… 
– Czyli kierująca dochodzeniem o niczym nie została poinformowana, a wy postanowiliście sami zdecydować o tym, co trzeba wyrzucić? To chcesz mi powiedzieć, Ino ? 
Kobieta wyglądała, jakby miała zaraz zapaść się pod ziemię, na jej jasnej cerze pojawiły się czerwone rumieńce. Wlepiła w niego swoje niebieskie oczy i zamrugała na jego gust trochę zbyt szybko. 
– Proszę, nie mów Sakurze, wścieknie się. – jęknęła skruszonym głosem. 
– I nie byłoby w tym nic dziwnego, nie macie prawa decydować o tym, co jest odpadkiem, a co nim nie jest. Nie leży to w Waszym zakresie obowiązków, to detektyw prowadzi śledztwo a nie technicy. 
– O czym rozmawiacie? 
Ino podskoczyła w miejscu i otwierając szeroko powieki, pokręciła zamaszyście głową, chichocząc nerwowo. 
– Sakura! – pisnęła, wyrzucając z siebie powietrze jak pęknięty balon. – To taki żartobliwy flircik! 
Prawie prychnął śmiechem, słysząc linię obrony blondynki. Odwrócił się i spojrzał w kierunku Haruno, napawając oczy jej widokiem. Uśmiechała się delikatnie, choć było widać w tym uśmiechu nuty złośliwości,  jej oczy lśniły niebezpiecznie. Jak zwykle wyrosła jak spod ziemi, w najkorzystniejszym dla niej momencie. 
– Myślę, że gdzieś się śpieszysz. – rzuciła lekko, zakładając ręce na piersi. 
Ino nie trzeba było powtarzać dwa razy, z westchnieniem ulgi, wzięła nogi za pas i zniknęła za drzwiami do laboratorium. Zostali sami. 
– Powinnaś wyciągnąć z tego konsekwencje. 
– Wyciągnę. 
– Słyszałaś całą rozmowę?
– Prawie całą, ale mamy teraz ważniejsze rzeczy na głowie, trzeba to dokładnie przejrzeć. Ino sama nie wpadłaby na tak głupi pomysł, jak wrzucenie do niszczarki niesprawdzonych przeze mnie dowodów. 
Pokiwał głową, zgadzając się z tezą Sakury, również nie podejrzewał, żeby Ino mogła naumyślnie, bez niczyjej ingerencji wpaść na to, żeby ominąć procedury. Nawet jeżeli pominąć względy zawodowe, kobiety przyjaźniły się ze sobą no i nie sądził by Yamanaka miała tyle odwagi, żeby nastąpić na odcisk Sakurze, tak dobrze ją znając.
– Zrobię nam kawę, przyda się. – kobieta sugestywnie kiwnęła głową na to, co trzymał w rękach. Sasuke w milczeniu patrzył, jak odwraca się i lekkim krokiem idzie do kuchni, naraz  zapragnął znów stać z nią w oknie, obejmować i widzieć jak uśmiecha się delikatnie. 
To co wyszeptał jej tamtej nocy do ucha było czystą prawdą, miał zamiar zabawić się z byłym Sakury w taki sposób, żeby facet raz na zawsze zniknął z jej otoczenia. 
O tak! Czekał tylko, aż nadarzy się okazja, a jak już ten odpowiedni moment w końcu się pojawi, chętnie sobie z Tou porozmawia. Miał szczere wrażenie, że tylko jeden z nich, wyjdzie z tej rozmowy z uśmiechem na ustach.







Sasusaku | Sasuke | Sakura






Kochane!


           Dzię­kuje Wam bar­dzo za koman­ta­rze. To że było w nich rów­nież sporo kry­tyki zupeł­nie mi nie prze­szka­dza, kon­struk­tywna kry­tyka każ­demu jest prze­cież potrzebna. Sta­ram się z Waszych rad wycią­gać lek­cję na przy­szłość i w miarę kory­go­wać to co robię źle. Mam nadzieję, że ten roz­dział jest lep­szy od poprzed­niego.: )
         Nie­stety poja­wia się on tak późno dla­tego, że okres przed­świą­teczny jest dla mnie zawsze okresem bardzo gorącym w pracy i pra­wie nie ma mnie w domu.
        Wszyst­kie Wasze blogi śle­dzę na bie­rząco, na ekra­nie tele­fonu kiedy prze­miesz­czam 
się mię­dzy domem a pracą jed­nak nie­stety nie mia­łam czasu na komen­to­wa­nie.
        Posta­ram się do każ­dej z Was zaj­rzeć i nadro­bić zale­gło­ści w komen­ta­rzach. < 3


Poz­dra­wiam Was gorąco! < 3





5 komentarzy:

  1. Hejka! :)
    Przyczepić mogę się jedynie do drobnych rzeczy natury formalnej, takie jak pisanie zaimków osobowych dużą literą, niewyjustowany tekst, niepotrzebne kropki przy dialogach.
    Ale co tam, przy TAKIM rozdziale!! Serio, czytało się super. Akcja się rozkręca, trochę się wyjaśnia, sekrety wychodzą na wierzch. Strasznie się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
    Wesołych Świąt i weny na nowy rok :D
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Damn... napisałam fajniutkiego komentarza.
    I się nie dodało.. :<
    Wystukam drugiego, za jakiś czas!
    Tymczasem daje znać, że jestem, że czytam i że booskieeeee!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie rozumiem, jak można krytykować (nawet konstruktywnie! ;P) tak fajne, pełne zwrotów akcji i niebanalnych opisów opowiadanie.
    Na prawdę, historia jest wspaniała, a twoje porównania chwilami dosłownie zrzucają z fotela! ( Papierowe K2! Padłam! :) )
    Podoba mi się twarda, niezrównana postać Sakury i jak ją znam, tak nie potrafię pojąć, dlaczego ona godzi się na to całe mieszkanie z Sasuke. Przecież to jest, po raz - aż rażące w oczy, a po dwa - totalnie nie w jej stylu!
    Już nie mówiąc o tym biednym, zakichanym Itachim który gdzieś tam ciągle ją po cichu kocha.
    Swoją drogą, okrutna z Ciebie sadystka, skoro w paringu SasuSaku umieściłaś jeszcze element gorącej miłości brata głównego bohatera. P O D Ł E!
    Aczkolwiek, jak szkoda mi Itachiego, tak zagorzale kibicuje relacji Sasuke i Sakury. Mam przeto nadzieje, że pokaże on w końcu że ma większe jaja od Haruno, bo narazie wypada niestety słabo i ona we wszystkim go przewyższa a co za tym idzie - przytłacza. A więc jest lepsza, wiadomo xd

    Ciekawa jest, jaki epizod szykujesz dla nas skupiając się wokół tego jednego przestępstwa, i jak ważną rolę spełni tutaj Sarada (której imie nadano zostało z pewnością nie bez powodu.)

    Już zaciekam rączki i czekam!
    Pozdrowienia
    Temira

    OdpowiedzUsuń
  4. Robi się gorąco. Sakura jest na celowniku. :D
    Czcionka rozdziału trochę mnie męczyła, jakaś za mała wyszła. :c
    I jestem ciekawa, jak rozwiniesz wątek kryminalny, który nam tu zaserwowałaś. Ciekawe, w co umoczeni są gliniarze. :D Czekam na kolejny rozdział!
    P.S O tym rozdziale wiedziałam już prawie od początku, ale miałam okres wyciszenia się i dlatego tak późno komentuję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń