Sakura siedziała jak na szpilkach, popijała herbatę i przebierała nogami w miejscu, cały czas gapiąc się na drzwi. Czekała na swojego przyjaciela, z którym koniecznie potrzebowała porozmawiać.
Potarła dłonie, które po wejściu do ciepłego pomieszczenia, mrowiły delikatnie.
Był koniec września, liście zaczęły żółcić się i czerwienić, wiatr stawał się coraz zimniejszy a słońce bardzo rzadko wyglądało za chmur.
Wszystko to, sprawiało, że dużo łatwiej było popaść Sakurze w stan, w którym życie wydawało się do bani i kompletnie pozbawione sensu. Naciągnęła rękawy na dłonie, złapała w nie ciągle ciepły kubek i dopiła resztkę napoju.
Wysoka postać Itachiego, w końcu pojawiła się w drzwiach. Mężczyzna przeszukał wzrokiem salę, machnął do Sakury i skierował się w jej stronę.
Starszy Uchiha, był bardzo wysokim mężczyzną, trochę wyższym od brata. Był jednak drobniej zbudowany co czyniło go z pozoru dużo delikatniejszym. Włosy jak zwykle miał związane w kucyk, a jego jasna cera bardzo kontrastowała z ich czarnym odcieniem.
Sakura w zamyśleniu pokręciła głową. Teraz, kiedy wiedziała już, że on i Sasuke są braćmi, ich podobieństwo było tak ogromne, że nie wiedziała jak mogła nie domyślić się kim był Sasuke.
Itachi podszedł do zajętego przez nią miejsca, lawirując zgrabnie między stolikami. Ucałował ją obowiązkowo w oba policzki, usiadł naprzeciwko i służbowym gestem poprawił czarną marynarkę.
– Składałaś już zamówienie? – spytał uśmiechając się delikatnie w stronę kelnerki. Dziewczyna jak na sygnał, przybrała uszczęśliwioną minę i prawie rzuciła się do ich stolika.
– Dzień dobry! Co dla Pana? – zaświergotała, wlepiając w Itachiego wielkie, brązowe oczy.
– Dla mnie dwa espresso, a co dla Ciebie, kochana? – przeniósł wzrok na Sakurę.
– Latte. – mruknęła rozbawiona, czując na sobie nienawistny wzrok dziewczyny, która zawinęła się na pięcie i biegiem skierowała w stronę baru.
Takie zachowanie kobiet na widok Itachiego nie było niczym nowym. Bezwiednie zaczęła się zastanawiać czy za jego bratem, też się wlecze taki sznur idiotek, stwierdzając po chwili, że zna odpowiedź na to pytanie.
Kelnerka przyniosła im zamówienie, rozstawiła i prawie padła na widok napiwku, który starszy Uchiha, położył na zabieraną tacę. Na widok kwoty, Sakura zakrztusiła się kawą i przeniosła na Itachiego wzrok zdziwionych oczu.
– Nie uważasz, że tak wysoki napiwek, to przegięcie? –spytała, gdy kelnerka oddaliła się od ich stolika. Itachi wzruszył lekko ramionami, znów uśmiechając się do niej przyjacielsko.
– Raczej nie dzwoniłabyś do mnie wczoraj piętnaście razy, gdybyś chciała porozmawiać, o mojej rozrzutności. Prawda? – po jego trafnych słowach Sakura zastukała paznokciami w blat. Itachi wyczuwał ją bezbłędnie. Zawsze tak było. Przełknęła gulę w gardle i zebrała się na odwagę.
– Muszę Ci o czymś powiedzieć Itachi, o czymś co zrobiłam. – przerwała nabierając oddechu. – Jest mi z tym źle, ale musisz wiedzieć, że nie wiedziałam, Serio, nie miałam pojęcia.
Itachi zmarszczył swoje, czarne, idealnie równe brwi i spojrzał na nią z uwagą, oraz lekkim zaniepokojeniem.
– Mów, co się stało? Coś nie tak w pracy? Potrzebujesz pomocy? – spytał nachylając się do niej i braterskim gestem złapał ją za dłoń.
– Itachi, stało się coś strasznego. – Sakura nachyliła się w jego stronę i ściszyła głos do szeptu. – Przespałam się z…. z Twoim bratem! – wyrzuciła na jednym tchu i zamarła w wyczekiwaniu.
Mina Itachiego przez chwilę nie wyrażała nic. Siedział i patrzył się na nią, jakby nie rozumiał co właśnie zaszło, po czym odchylił się na krześle do tyłu i wybuchł salwą, niepohamowanego śmiechu.
Oniemiała Sakura przyglądała mu się w milczeniu, zupełnie nie wiedząc jak powinna się zachować w obecnej sytuacji, na jej szczęście, Itachi dość szybko się uspokoił.
Uchiha podniósł swoją filiżankę, wychylił espresso na raz, nawet nie popijając go wodą a w jego oczach ciągle tańczyły ogniki rozbawienia.
– Rozumiem, że mam porozmawiać z moim bratem a propos jego techniki łóżkowej, tak? – w jego głosie ciągle dźwięczał niedawny śmiech.
– C-co? – wydusiła Sakura, wpatrując się w niego z na wpół otwartymi ustami.
– Nie powiem, skoro przespanie się z moim bratem jest czym strasznym to chyba nie odziedziczył tych samych genów co ja. – dodał jej rozmówca marszcząc brwi.
Po tych słowach Sakura poczuła, jak jej szczęka opada jeszcze niżej. Siedziała przez chwilę nic nie mówiąc, tylko pijąc kawę i zerkając na przyjaciela.
– Nie sądzisz Itachi, że to dość niefortunne? – spytała w końcu, patrząc na niego spod rzęs.
Itachi wyciągnął przez stół rękę i ujął jej dłoń w swoje długie, zgrabne palce. Jego skóra była ciepła pomimo panującego, jesiennego chłodu, a uśmiech delikatny i wyrozumiały.
– Dlaczego? Bo swego czasu, nie widziałem poza Tobą świata? Nie możesz patrzeć na swoje życie, przez pryzmat innych Sakura. Kto wie, może jemu uda się, podbić Twoje serce. – powiedział spokojnie, po czym pogładził kciukiem jej palce i cofnął rękę.
– Nie sądzę by próbował. To i tak poszło za daleko. – odparła spokojnie posyłając przyjacielowi krzywy grymas ust, który miał być uśmiechem.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu patrząc na krople deszczu spływające po szybie i ludzi, którzy z parasolami w ręku starali się jak najszybciej uciec pod dachy budynków.
– Szkoda że nie zakładasz szczęśliwego związku z żadnym z nas, nasi rodzice cie ubóstwiają. – skwitował wreszcie Itachi. – A właśnie! Masz zaproszenie na niedzielny obiad i całusy od mojej mamy.
Kiedy Sakura wróciła na posterunek od razu ruszyła do swojego biurka, jednak po drodze zaczepił ją sam Kakashi.
– Hyuga chciała żebyście do niej przyszli. Coś znalazła. – mruknął i poszedł dalej. Sakura obróciła się więc na pięcie i podeszła do stojącego w rogu Sasuke, który właśnie rozmawiał z nową praktykantką któregoś technika. Dziewczyna śmiała się zbyt wysoko i intensywnie, przez co na pierwszy rzut oka było widać jak leci na Uchihę. Sakura prychnęła cicho pod nosem i podeszła do nich.
– Musimy iść, oględziny ciał podobno wnoszą coś do śledztwa. – zwróciła się do mężczyzny, kompletnie ignorując nowego żółtodzioba.
Młodziutka dziewczyna wbiła w nią swoje wielkie, niebieskie oczy i zamrugała z szybkością stroboskopu.
– Haruno?! Detektyw Haruno?! – zapiszczała jakby właśnie zobaczyła gwiazdę swojego ukochanego zespołu. Sakura zmarszczyła brwi.
– Tak, Haruno. – odparła nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
– Jest Pani dla mnie wzorem! – prawie wrzasnęła dziewczyna.
Oczy detektyw rozszerzyły się delikatnie ze zdziwienia. Rozejrzała się nawet po pomieszczeniu szukając gdzieś ukrytej kamery.
– Odkąd o Pani pierwszy raz usłyszałam, zbieram wszystkie artykuły z gazet na temat Pani śledztw! Jest Pani najtwardszą kobietą o jakiej słyszałam! I to ja robi Pani karierę! W takim tempie, nie mając pleców w policji!
– Może zacznij czytać o Wonder Women…– palnęła w odpowiedzi Sakura, zanim zdążyła ugryźć się w język. Dziewczyna jednak zupełnie tym nie przejęta uśmiechnęła się szeroko i jeszcze kilka razy zamrugała.
– Jest Pani cudowna! – wyciągnęła rękę i załapała dłoń Sakury. Potrząsając nią kilka razy wypluła z siebie jeszcze kilka słów zachwytu.
– Jak się nazywasz? -spytała w końcu różowo włosa kompletnie rozbrojona zachowaniem blondynki.
– Maya.
– Ok, Super. Słuchaj Maya, jeżeli chcesz, to jak znajdę chwilę czasu, możemy skoczyć razem na kawę w bufecie. – po jej słowach Maya zdaniem Sakury, miała minę najbardziej szczęśliwego dziecka na świecie. Pisnęła szczęśliwa i rzuciła się zdziwionej detektyw na szyję.
– Dziękuję Pani Haruno! Dziękuję Bardzo! – prawie wykrzyczała. Po chwili odsunęła się od Sakury, która niezgrabnie poklepała ją po plecach. – Nie będę już Pani przeszkadzać! Do widzenia Pani Haruno! Cześć Sasuke! – pożegnała się i popędziła korytarzem w stronę laboratorium.
Sakura stała jeszcze przez chwilę przyglądając się jej znikającej w radosnych podskokach postaci, po czym ruszyła w stronę korytarza do prosektorium.
– Będziesz mi teraz odbijać potencjalne kochanki, Pani Detektyw?– mruknął za jej plecami Sasuke, widocznie rozbawiony całą sytuacją. Jego pytanie jednak nie doczekało się odpowiedzi. Sakura dziarskim krokiem pokonała klatkę schodową prowadzącą na piętra podziemne, po czym otworzyła spore drzwi i weszła do prosektorium.
– Cześć– odezwała się do koleżanki zajętej porównywaniem jakiś próbek.
Hinata odsunęła głowę od mikroskopu i popatrzyła dziwnym wzrokiem na Sakurę, a potem na Sasuke. W prosektorium było cicho, spokojnie i chłodno. Sakura czuła jak na rękach robi jej się gęsia skórka.
– Ta kleista substancja na ciele dziewczynek i matki, o którą mnie pytałaś, to silikon kosmetyczny. Wszystkie, matka i obie córki mają ufarbowane włosy i brwi, oraz zostały przez kogoś umalowane. Zrobiono z nich zupełnie inne osoby. – powiedziała Hyuga pokazując palcem na zdjęcia a potem przenosząc wzrok na twarz denatki.
– Chcesz powiedzieć, że ktoś umalował zwłoki? – spytała Sakura, ale spotkała się, z odmownym kręceniem głową.
– Nie. Chcę powiedzieć, że ktoś je ucharakteryzował przed zabójstwem. – odparła i przymknęła powieki.
– Możesz określić, ile czasu przed śmiercią to się stało?– zapytał spokojnie Uchiha.
Dziewczyna poczuła, jak jego ciepły oddech owiewa jej kark, stał tak blisko, że prawie ocierał się o jej ciało. Odsunęła się nieznacznie, udając, że podchodzi bliżej stołu.
– Mogę Wam powiedzieć, że ich włosy były ufarbowane około trzech dni wcześniej. Musiał spędzić z nimi sporo czasu, zanim je zabił. – dodała i spojrzała z bólem na ciało pięciolatki, leżące na zimnym blacie do sekcji.
Sakura odwróciła się i zerknęła na Sasuke, on również stał z lekko spiętą miną i przyglądał się dziecku. Sprawa była dziwna, od samego początku ziała w stronę Sakury czymś, co wywoływało w niej uczucie niepokoju, a bestialstwo pogłębiało się z każdym nowym dowodem. W tym zawodzie trzeba było mieć twardą dupę, a żołądek jeszcze twardszy, wiedział o tym każdy młodzik, który wstępował do policji. Jednak nawet najstarsi i najbardziej doświadczeni, zamierali na chwilę w żalu, gdy ktoś mordował niewinne dziecko.
– Znalazłaś ślady gwałtu?– głos Sakury brzmiał niczym papier ścierny, jej gardło było zaciśnięte.
– Nie. – Hinata pokręciła głową, po czym zerknęła na małą i poprawiła jej kosmyk włosów na czole.– Znajdźcie go Sakura, on musi za to zapłacić.– powiedziała lodowatym tonem i delikatnie zakryła ciało białym prześcieradłem.
Sasuke siedział przy swoim biurku z zaciekawieniem przyglądając się papierom na stanowisku przy którym urzędowała Sakura. Jednak tego czy obecnie siedzi przy nim, czy nie, nie potrafił stwierdzić. Góra papierów sterczała na blacie mebla niczym szczyt K2, tak majestatyczna, że żadna część dziewczyny nie wystawała poza jej obszar. Zastanawiał się, kiedy w końcu papierowy ośmiotysięcznik runie na swoją twórczynie, wgniatając ją w podłogę.
Z za makulaturowej góry, dobiegło do jego uszu ciche psioczenie, chrobot, a po chwili już głośniejsze epitety, jasno stwierdzające, że pani detektyw nie może czegoś znaleźć. Sasuke uniósł kącik ust w rozbawionym półuśmiechu, po czym zaczął przeglądać zdjęcia pomieszczenia w którym znaleziono zakrwawione dziecięce ubrania. Uśmiech zszedł z jego twarzy.
Dowody zebrane do tej pory, wskazywały na to, że sprawca najpierw umalował i ufarbował swoje ofiary, zabił, po czym przebrał z poniszczonych w trakcie zbrodni ubrań. Sytuacja zrobiła się jeszcze dziwniejsza, kiedy po południu przesłuchiwali ciotkę dzieci, która stwierdziła, że ani dziewczynki, ani matka nie posiadały ubrań w których zostały znalezione. Podzielał zdanie Sakury, która stwierdziła, że ta zbrodnia, była zaplanowana na długo przed jej dopełnieniem się.
– Sasuke!? Sasuke Uchiha?! – rozległ się nagle radosny męski krzyk.
Sasuke podniósł wzrok i zobaczył wysokiego, postawnego blondyna, który wpatrywał się w niego, zdziwionymi, niebieskimi oczami. Przez chwilę Sasuke patrzył się na kumpla z lekkim uśmiechem po czym wstał z krzesła i ruszył w jego stronę.
– Naruto Uzumaki, no proszę. – poklepał kumpla po ramieniu.
– Co tutaj robisz stary? Przeniosłeś się do naszej małej Konohy z wielkiego świata? – zapytał blondyn szczerząc się tak szeroko, że jego uśmiech kończył się na ósemkach.
– A Ty? Nie wyruszyłeś do wielkiego świata, tak jak planowałeś? – blondyn pokręcił głową, uśmiechając się w dalszym ciągu.
– Nie, poznałem tu, najważniejszą osobę mojego życia. Nie potrzeba mi podboju Tokio! – roześmiał się serdecznie. – Poznałeś już Hinatę? – spytał rozglądając się co chwilę w koło
– Hyugę? Chodzi Ci o patolog? – blondyn wypiął dzielnie pierś.
– Moją prywatną patolog.
Z boku, dobiegło uszu Sasuke, przeciągłe chrząknięcie, które przerwało im rozmowę. Po jego lewej, oparta o ścianę stała detektyw Haruno, z krzywym uśmiechem przyklejonym do ust. Na jej widok Naruto podskoczył z radości.
– Wow! Sakura, Ty już na służbie!? – Uzumaki podbiegł do dziewczyny i przytulił ją mocno, a ona z uśmiechem poczochrała dłonią jego sterczące włosy.
– Od tygodnia. – powiedziała odsuwając się od niego nieznacznie.
– Nic Ci już nie dolega? Wszystko dobrze? – wypytywał blondyn, patrząc na nią uważnie.
– Tak, Naruto. Przecież wiesz, że jestem prawie kuloodporna. –roześmiała się.
Sasuke z zainteresowaniem słuchał ich rozmowy. Wynikało z niej, że Haruno oberwała i raczej nie chodziło tu, o przywalenie jej przez papierowe K2. Wyglądało również na to, że jego przyjaciel i obchodząca go jak bombę, pani detektyw, byli w bliskich i zażyłych relacjach.
– Sasuke! – Naruto machnął do niego ręką, wyrywając z zamyślenia. – Wieczorem robimy imprezę z Hinatą, wpadniesz?
Mieszkanie Naruto i Hinaty, było schludne, średniej wielkości i bardzo czyste, co przemawiało za tym, że spokojne usposobienie pani patolog, nie wpływało na jej umiejętności ustawienia blondyna do pionu. Po pół godzinie Sasuke stwierdził, że jest to też mieszkanie magiczne, gdyż zmieściło się w nim naprawdę dużo osób, które zmieścić się nie powinny. Większość z ludzi kojarzył jeszcze ze szkoły policyjnej, kilka z wydziału do którego właśnie dołączył, a kilka z dzieciństwa w Konoha.
Patrząc na dawnych znajomych, doszedł do wniosku, że nie zauważył jak szybko mija czas. Więcej niż połowa ludzi tu zebranych, których kojarzył z wypadów na browar i zabawę do świtu, była z narzeczonymi bądź dziewczynami.
Przeczesał wzrokiem tłum i zobaczył jak w jego kierunku zmierza zmora, która nie dawała mu spokoju przez całe liceum. Kuzynka Naruto, Karin. Sasuke obrócił się na pięcie i ruszył w tłum, po czym podszedł do pierwszej znajomej osoby którą zobaczył.
Kiba, jego kumpel z liceum, stał pod ścianą z blondynką, która patrzyła na niego spod opadającej na bok twarzy grzywki, tłumacząc coś.
– Uciekasz przed kimś Uchiha? – roześmiał się szatyn, podając mu dłoń na powitanie.
– Są takie chwile, w których nawet prawdziwy twardziel, wie że trzeba wykonać odwrót. – Dodała towarzysząca mu dziewczyna, i uśmiechnęła się miło. – Ino. Pracujemy w tym samym budynku. – przedstawiła się podając dłoń.
– Sasuke. – odpowiedział, zatrzymując się przy nich pociągając łyk piwa. – Co u Ciebie Kiba? – zagaił. Odpowiedzi nie było mu dane usłyszeć.
– Sasuke! – zapiszczała mu przy uchu Uzumaki, zbyt przesłodzonym głosem. – Ile to lat Cie już nie widziałam? – zapytała trzepocząc jak wściekła, zbyt umalowanymi rzęsami. Wyobraźnia Sasuke zadziała i przemknęło mu przez myśl, że jej rzęsy wyglądają, jakby dwa obleśne pająki. przykleiły jej się do powiek. Wzdrygnął się mimowolnie.
– Zdecydowanie zbyt mało, Karin. – mruknął i spróbował, strzepnąć jej dłoń ze swojego ramienia. Bezskutecznie.
Sasuke już w liceum, nie przepadał za kobietami krzykliwymi, zbyt wyzywająco ubranymi i sztucznymi, czyli za Karin w całej okazałości. Teraz mógł stwierdzić, że z wiekiem, Karin nie wyciszyła się, a wręcz przeciwnie, świeciła się jeszcze bardziej. Zwracała uwagę na siebie w ten zły sposób, niczym zbyt bijący po oczach neon. Nie przestała również zachowywać się jak postać z tandetnej opery mydlanej.
Jego koszmar ze szkolnych lat, powrócił z podwójną siłą i uczepił mu się ramienia niczym wygłodniały insekt. Przebiegło mu przez myśl, że wolałby kleszcza, bo kleszcza, przynajmniej mógłby bezkarnie zabić. Nawet borelioza, wydawała mu się niczym, przy duszących, zbyt słodkich perfumach Uzumaki, które drażniły mu nos.
– Oh, Sasuke! Jak dobrze, że już wróciłeś z tego Tokio! – wydyszała, nachylając się zdecydowanie zbyt blisko jego twarzy.
Z grymasem obrzydzenia odsunął ją na wyciągnięcie ręki.
– Tak, teraz widzę, że była to świetna decyzja. – warknął odwracając twarz.
W pomieszczeniu znów rozległ się dzwonek do drzwi, kilka osób zaczęło kogoś witać. Karin stanęła na palcach i rozejrzała się ciekawie, znów kładąc mu rękę na ramieniu.
– No proszę, któż to nas zaszczycił? – wysyczała zajadle w kierunku osób, które stały za plecami Sasuke.
Po raz kolejny zrzucił z siebie jej rękę i odwrócił się, zobaczyć o kim mówi ruda zaraza. Mężczyzny nie znał, za to jego towarzyszka była nie do pomylenia.
– Cześć. – rzuciła lekko Haruno, do zebranych w rogu mieszkania osób, unosząc lekko kąciki ust w uśmiechu.
Na jej tali spoczywała ręka ufarbowanego na czerwono faceta i Sasuke poczuł, że z niewiadomych przyczyn, ma ochotę połamać mu tę rękę. Najlepiej w kilku miejscach.
– Widzę, że spędzasz czas w doborowym towarzystwie. – rzuciła w jego kierunku Sakura a jej uśmiech zmienił się w bardziej złośliwy.
Nim Sasuke, zdążył choćby mrugnąć, Karin złapała go pod rękę i wyskoczyła do przodu, jak wściekły jamnik.
– Oczywiście! My z Sasuke, żyjemy blisko już od kilku lat! – rzuciła na całe gardło, a on zamarł zdumiony jej bezczelnym kłamstwem.
– Nie. – warknął, odpychając ją wściekły. Rozbawiony wzrok Sakury, tylko dolał oliwy do ognia.
Haruno w odróżnieniu od Uzumaki, nie była bóg wie jak wystrojona, miała na sobie zwykłe dopasowane jeansy i biały podkoszulek. Jej włosy falowały wokół twarzy na której widniały delikatne rumieńce. Oczy skrzyły jej się z rozbawienia, a ich zieleń znów wydawała się zachwycająca.
Tak, Sasuke musiał przed sobą przyznać, że pani detektyw była kobietą, którą chciał znowu dostać w soje ręce.
– Oj, Karin. – Sakura roześmiała się sarkastycznie. – Widzę, że nadal nie wiesz, które progi są za wysokie.
– Zazdrościsz mi takie mężczyzny, przyznaj się. – Uzumaki oskarżycielsko wycelowała w Sakurę palcem. – Nie odbijesz mi go! – ryknęła po czym wypięła dumnie piersi, ściśnięte zbyt małym stanikiem. Dla dopełnienia efektu, znów zaczęła trzepać rzęsami jak nienormalna. Tuż obok Sasuke, Tou, którego kojarzył z wydziału roześmiał się na cały głos.
– Nie musi Ci go odbijać. Już się z nim przespała. – wypalił z uśmiechem.
W mgnieniu oka, Karin z palcami wygiętymi w szpony i z okrzykiem furii skoczyła na Sakurę, wprawiając wszystkich w osłupienie. Siła jej skoku zbiła zdziwioną dziewczynę z nóg i obie potoczyły się podłodze w plątaninie rąk i włosów. Z tłumu wyskoczył Naruto, a widząc Haruno, siedzącą na Karin okrakiem i biorącą zamach, rzucił się w jej kierunku i złapał pod pachy, odciągając do tyłu. Czerwonowłosy partner Sakury, doskoczył mu z pomocą i po chwili, razem ze wściekłą panią detektyw, obaj runęli na ziemię.
Karin poderwała się i na kolanach, wystartowała w kierunku swojej rywalki.
Sasuke jednym susem, dopadał miotającą się Uzumaki, złapał ją za ręce i poderwał do pozycji stojącej
– On jest mój! – wydarła się próbując wyrwać ręce z jego uścisku. -To będzie mój chłopak!! Mój!!!!
Ciszę która nastała, przerwał ochrypły śmiech Sakury, niski i niebezpieczny. Bardzo powoli podniosła się do pozycji stojącej, po czym powoli ruszyła w ich stronę.
– Twój? Myślisz, że ktokolwiek jest Twój? –wycedziła, stając tak blisko, że Sasuke poczuł na sobie jej gorący oddech.
Zielone oczy przed chwilą rozbawione miały w sobie coś, czego nie umiał rozszyfrować.
Jednym ruchem dłoni odepchnęła Karin za ramię na bok, po czym stając na palcach złapała go dłonią za kark i pociągnęła w dół.
Miała miękkie usta, wilgotne i władcze. Całowała go z pasją, której tylko głupi by się nie poddał.
Złapał ją, wplótł dłoń w jej włosy i przycisnął mocniej jej wargi do swoich. Ludzie wkoło go nie obchodzili, obchodziła go tylko ta dzika chwila. Gdyby mógł zerwałby z niej te cholerne ciuchy i wziął przy ścianie.
Sakura jednak przerwała ten pocałunek, tak szybko jak zaczęła, ujęła jego twarz w dłonie i odsunęła od swojej. Z uśmiechem spojrzała, na wgniecioną w ścianę Uzumaki, która ze zdziwienia, nawet nie zamknęła ust.
– Taaak, to na pewno będzie Twój chłopak. A jaki jest Ci wierny…– roześmiała się głosem, który ociekał prześmiewczą nutą sarkazmu. Zgarnęła ze stołu flaszkę whisky i wyszła na balkon, trzaskając drzwiami.
Sasuke stał przez chwilę, nie ruszając się z miejsca. Poczuł, że coś w nim drgnęło, coś co od lat smacznie spało, zepchnięte na tyły umysłu, jako niepotrzebne.
Chora, władcza, myśl o posiadaniu kogoś na własność, obudziła się pod naporem warg: szalonej, nieobliczalnej kobiety o dzikich oczach. Parsknął głośnym, schrypniętym śmiechem, a w jego czarnych oczach pojawił się niebezpieczny blask.
Miał gdzieś łzy Karin, która nagle uwiesiła mu się na ramieniu, miał gdzieś szepty niektórych ludzi, którzy wyczuli nosem sensacje i potrzebowali poplotkować.
– Karin, mogę Cię o coś prosić? –spytał patrząc na zalaną łzami kobietę. Uzumaki podniosła na niego oczy i zamaszyście pokiwała głową.
– Oczywiście.– odpowiedziała, ocierając łzy i rozmazując po twarzy, jeszcze więcej tuszu.
– Odwal się wreszcie. –warknął wściekły.
Przez chwilę w oczach dziewczyny błysną niepohamowany szok, po czym wybuchła płaczem i uciekła z pokoju, wpadając co chwilę na kogoś i obijając się o meble.
– Wyczuwam w Tobie dzisiaj, delikatny brak subtelności.– odezwał się obok Shikamaru, którego kobieta z uśmiechem zadowolenia, obserwowała histerię Karin.
– Doprawdy, Sasuke.– odezwała się wychylając blond głowę zza ramienia Nary.– Bierz się za naszą Sakurę, jesteście tak samo nieobliczalni i walnięci. – uśmiechnęła się szeroko z pasującym do niej złośliwym spojrzeniem.
Nara spojrzał na swoją kobietę, jak zwykle ze spokojem ducha wymalowanym na twarzy i pogłaskał jej ramię.
– Jeżeli chcesz adrenaliny kochanie, to powiedz, zabiorę Cie w jakiś fajne miejsce. Nie musisz od razu, niszczyć naszym przyjaciołom życia.
No i jestem na bieżąco. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że rozdziały u ciebie nie pojawiają się zbyt często. Mam nadzieję, że kolejny będzie jeszcze w tym roku. :D
A co do trójeczki, to czułam, że Karin się pojawi. I oczywiście zrobiłaś z niej największą mendę. xd
Ma trochę zbyt przeryowane zachowanie, uważam, żelepiej by wyszło, gdyby była zazdrośnicą (ale nie furiatką), a na przykład kobietą potrafiącą się ostro mścić. Bo teraz to zachowuje się jak gówniara, a przecież nią już nie jest. :D Tak więc krecja Karin nie do końca przypadła mi do gustu.
Ale reszta rozdziału była fajna. Hinata jako patolog, pasuje jej ta rola. :) I pojawił się Naruto, hell yeah. :D
Czekm na nową część. :)
W między czasie zapraszam też do siebie (nie masz zakładki Spam, więc tutaj zostawiam adres bloga).
www.zapiski-izanami.blogspot.com
Cześć!
UsuńBardzo mi miło, że tutaj wpadłaś!
Cieszę się, że Ci się podobało!
Cóż, Karin jest w tym rozdziale niestabilna ale ma to swój cel.
Oczywiście skorzystałam z linka, byłam już u Ciebie i wszystko przeczytałam!
Podoba mi się Twoja kreacja Sakury, jest twarda, odważna i nie pierdzieli się w tańcu :D
OdpowiedzUsuńKarin jednak nie przypadła mi zbytnio do gustu, jej zachowanie było więcej niż psychiczne :D
Hinata jako patolog to w sumie najlepszy zawód, jaki mogłaś jej wybrać, rozwaliło mnie to :D Czekam na następny, i dodaję bloga do linków u siebie :)
Aa no i przede wszystkim czekam na rozwój relacji Sasuke-Sakura <3 oraz rozwikłanie wątku zabójstwa.
Pozdrawiam <3
Jeju! Bardzo się cieszę, że moje wydanie Sakury Ci się podoba.
UsuńWielkie dzięki również,za dodanie mojego bloga do linków u Ciebie :D Ogromnie mi miło! <3
(U mnie niestety nie istnieją żadne zakładki bo jestem strasznym laikiem i nie umiem zrobić dobrego szablonu :D)
Sakura i Sasuke chyba będą dość trudną parą, takie mam wrażenie.
Pozdrawiam Cię również i czekam na Twój kolejny rozdział <3
No dalej Sasuke! Próbuj ujarzmić naszego kociaka, tylko pamiętaj, że ona nie jest udomowiona xD
OdpowiedzUsuń